Informacja o śmierci Matthew Perry'ego obiegła media w niedzielny (29 października) poranek. Aktor został znaleziony w wannie z hydromasażem w swoim domu w Los Angeles.
Niewiele brakowało, a Perry, zamiast aktorem, zostałby tenisistą. A wszystko zmierzało właśnie w tym kierunku. Jako dziecko rozpoczął treningi, a następnie wygrywał juniorskie zawody. Był wysoko notowany w krajowych rankingach w Kanadzie.
W wieku 15 lat postanowił jednak zakończyć swoją przygodę ze sportem i skupił się na aktorstwie. Fanem tenisa pozostał jednak do końca życia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się kończy stepowanie w butach sportowych
Okazuje się jednak, że tenis nie był jedyną dyscypliną, którą Furry pasjonował się. Jego "konikiem" był też hokej.
"Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Matthew Perry'ego, jednego z najbardziej dumnych synów Ottawy i największego fana hokeja" - czytamy na profilu kanadyjskiego klubu Ottawa Senators.. Do wpisu załączono wideo, na którym widać Perry'ego ubranego w strój hokejowy.
Perry'ego pożegnał też Robert Griffin III, były rozgrywający futbolu amerykańskiego, który przez lata występował w NFL.
""Matthew Perry był kimś więcej niż Chandlerem Bingiem. Był tym, który stworzył "Przyjaciół". Ze smutkiem przyjąłem wiadomość o jego odejściu, ale jestem wdzięczny za to wszystko, co nam dał. Spoczywaj w pokoju" - napisał.
Przypomnijmy, że aktor zyskał międzynarodowe uznanie dzięki serialowi "Przyjaciele". Występował w nim w roli Chandlera.
Zobacz także:
Pique milczy jak zaklęty
Hurkacz nagle rzucił rakietą