Miał papiery na wielką karierę. Wylądował w fabryce mebli i zmarł po tragicznym wypadku

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Niesamowity talent nagle został piłkarskim kaleką. Doherty zdawał sobie z tego sprawę. Nie chciał na siłę walczyć o swoje miejsce w futbolu. Zawiesił buty na kołku i zaczął szukać nowego pomysłu na życie. Nie miał z tym problemu. Nigdy bowiem nie zaliczał się do typowych piłkarzy, których interesuje tylko piłka, pieniądze, samochody i dziewczyny.


Kiedy trafił do Manchesteru United, wszystkich zaskoczył swoimi zainteresowaniami. Miał duszę artysty. Uwielbiał czytać poezję, grać na gitarze, a nawet sam pisał wiersze, a na koncie miał jedną powieść. Futbol był gdzieś jakby w tle.

Ciuchy z lumpeksu i praca w fabryce

Kiedy rodzice Doherty'ego mieli ciągle żal do "Czerwonych Diabłów", że niewystarczająco pomogli synowi wrócić do zdrowia, on zaczął żyć jak miliony Brytyjczyków. Piłkarz o nieprzeciętnym talencie zatrudnił się w fabryce czekolady w Preston.

Do pracy jeździł na rowerze, a często na plecach wiózł gitarę. Nigdy nie przykładał uwagi do swoich ubrań. Zamiast odzieży znanych projektantów nosił ubrania z lumpeksów, które często były już zniszczone.

Doherty taki był zawsze. Wygląda na to, że szybko pogodził się ze swoim losem i cieszył się innymi rzeczami niż piłka nożna. Kiedy stracił pracę w fabryce czekolady, nie miał problemu z tym, aby za chlebem ruszyć w świat. W ten sposób wylądował w Holandii.

Irlandczyk w Hadze zatrudnił się w kolejnej fabryce. Słodkości zamienił na meble. Pewnie do dzisiaj wiódłby normalne życie, ale rankiem 7 maja 2000 roku wydarzyła się kolejna tragedia. Znacznie poważniejsza niż zerwanie więzadeł na treningu.

Ten nieszczęsny kanał...

Doherty w drodze do pracy poślizgnął się i wpadł do kanału. Były piłkarz Manchesteru United miał fobię na punkcie wody. Nie potrafił pływać, a kiedy go wyciągnięto, był już nieprzytomny. Trafił do szpitala, gdzie leżał w śpiączce przez miesiąc. Już się nie obudził, zmarł 9 czerwca 2000 roku. Miał zaledwie 27 lat.

Jego tragiczna śmierć przeszła bez większego echa medialnego. Dopiero po latach zrobiło się głośno o Dohertym. Niedawno do brytyjskich księgarń trafiła książka o jego losach. "Forever Young" Olivera Kaya przedstawia sylwetkę jednego z największych talentów futbolu.


Czy Irlandczyk rzeczywiście był wybitnym piłkarzem? Często tego typu historie są wyolbrzymiane. Na temat Doherty'ego jednak wypowiedziało się tylu ludzi godnych zaufania, że trudno im nie uwierzyć.

Ryan Giggs mówi o swoim zmarłym koledze, że był cudowny. Gary Neville dodaje, że to był zawodnik nie z tego świata. Brytyjskie tabloidy pisały o nim, że jest nowym Georgem Bestem. Te wszystkie piękne słowa potwierdza każdy, kto miał okazję zobaczyć go w akcji.

- Nieprawdopodobną rzeczą, która u niego rzucała się w oczy, to była odwaga. Nie był tak duży jak ja. Był chudy, mały, ale on po prostu zabierał piłkę i ruszał z nią przez całe boisko. Jego szybkość była przerażająca, świetnie panował nad piłką i miał idealną lewą nogę - dodaje Giggs.

Tym bardziej żal, że los tak brutalnie go potraktował. Kontuzje, potem tragiczna śmierć... Kto wie, może dzisiaj to do niego kibice porównywaliby Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo.

ZOBACZ WIDEO groza w pitstopie. Kierowca potrącił mechanika

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×