Agnieszka Radwańska opowiedziała dziennikarzom o swojej niecodziennej, pełnej trudności podróży do Rio. Polka narzekała na niecodzienne warunki.
Lot z Nowego Jorku do Rio de Janeiro przez Lizbonę (!) trwał ok. 52 godzin, co sprawiło że nasza tenisistka była okrutnie zmęczona fizycznie i psychicznie. "Zakichana podróż" - jak powiedział jej trener Tomasz Wiktorowski - odbiła się potem na formie krakowianki, która nieoczekiwanie przegrała swój pierwszy mecz w Rio - z Chinką Zheng Saisai (4:6, 5:7).
Okazuje się, że w dużo lepszych warunkach niż Radwańska do Rio podróżowały... konie, które wystąpią na igrzyskach w zawodach jeździeckich. Jak podał bloomberg.com, transport lotniczy ponad 300 wierzchowców, który był olbrzymim wyzwaniem logistycznym, odbył się... klasą biznes.
Samoloty Boeing 777 ze zwierzętami na pokładzie przyleciały do Rio z londyńskiego lotniska Stansted, belgijskiego portu lotniczego w Liege oraz z Miami i Nowego Jorku.
- Konie znajdują się w najwyższej formie, więc musiały podróżować w optymalnych warunkach. W każdym z samolotów leciało z nimi kilkunastu stajennych i weterynarz. W swoich boksach zwierzęta miały zapewnione miejsce do ruchu, a także napoje i żywność oraz obsługę na najwyższym poziomie - powiedział mediom Martin Atock, dyrektor firmy, która od igrzysk olimpijskich w Montrealu (w 1976 roku) odpowiada za transport koni.
Opracował PB
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piękny gest piłkarza Realu Madryt