Makabryczna zbrodnia hokeisty, który miał grać w NHL. Zadał 14 ciosów nożem

Getty Images / Chris Relke
Getty Images / Chris Relke

Mord z 2008 roku wstrząsnął całą Słowacją. W lesie odnaleziono ciało sędziego hokejowego, którego ktoś bestialsko zabił nożem. Śledztwo doprowadziło do Ladislava Scurki.

W tym artykule dowiesz się o:

Od najmłodszych lat Ladislav Scurko wykazywał wielki talent do hokeja na lodzie. Słowak zaczynał przygodę z tym sportem w niewielkim klubie HK Spisska Nowa Wieś, w którym szybko pokonywał kolejne szczeble. Najpierw trafił do reprezentacji Słowacji U-18, a później zadebiutował w pierwszej lidze.

Nastolatek grający na pozycji środkowego szybko zdał sobie sprawę, że stać go na dużo więcej. W 2004 roku podjął najważniejszą decyzję w swoim życiu. Rzucił naukę w liceum i wyjechał za marzeniami do Stanów Zjednoczonych. Tam naprawdę niewiele zabrakło, by dostał się do hokejowego raju.

NHL stało przed nim otworem

Scurko wziął udział w drafcie do NHL i jako 170. zawodnik został wybrany przez drużynę Philadelphia Flyers. Na występy w elicie musiał jednak sobie zapracować. "Lotnicy" wypożyczyli go do zespołu Seattle Thunderbirds, aby ograł się na zapleczu NHL. Słowak początek miał imponujący. W debiutanckim sezonie strzelił 17 goli i zaliczył 25 asyst. Kolejne rozgrywki były równie udane, bo poprawił swój wynik o jedną asystę.

Klub z Filadelfii wciąż jednak nie był przekonany, że to odpowiedni moment, aby Scurko został zgłoszony do NHL. W 2006 roku ponownie go wypożyczono, tym razem do Tri-City Americans. W nowym otoczeniu słowacki talent zaczął spisywać się słabiej. Cztery razy pokonywał bramkarzy i wypracował kolegom zaledwie sześć bramek. Jakby tego było mało, doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy.

Uraz sprawił, że Scurko nie mógł udowodnić swojej wartości na lodzie. W efekcie Flyers ponownie nie włączyli go do swojego zespołu. Drzwi do NHL zatrzasnęły się na dobre, bo podrażniony środkowy postanowił wrócić do ojczyzny, aby się odbudować. Tam podpisał kontrakt z HC Koszyce, ale długo nie potrafił odzyskać formy, którą błyszczał w Thunderbirds.

Getty Images/Dave Sandford
Getty Images/Dave Sandford

Klub z Koszyc dwa razy wypożyczał Scurkę do drugoligowego HK Trebiszów. Tam uzdolniony hokeista odpalił dopiero za drugim razem. W jedenastu spotkaniach skompletował dziewięć bramek i dziesięć asyst. Były więc przesłanki, aby wierzyć, że Scurko w końcu przebije się w seniorskim hokeju. Plany legły w gruzach w grudniu 2008 roku, gdy całą Słowacją wstrząsnęła makabryczna zbrodnia.

Kto bestialsko zabił sędziego?

Policja otrzymała wezwanie do lasu przy jednej ze słowackich autostrad. Tam znaleziono ciało mężczyzny, które zostało pospiesznie zakopane. Nie było wątpliwości, że to ofiara brutalnego morderstwa. Miała czternaście ran kłutych na klatce piersiowej i brzuchu. Ktoś wpadł w amok i wbijał ostre narzędzie raz za razem.

Rozpoczęło się śledztwo, które z czasem przynosiło sensacyjne odkrycia. Najpierw przeprowadzono testy DNA, aby zidentyfikować denata. Okazało się, że to 26-letni Marek Liptaj, który był hokejowym sędzią. Niedługo potem śledczy wpadli na trop, kto może odpowiadać za jego śmierć.

Okazało się, że Liptaj ostatnio mieszkał z Ladislavem Scurką. W ten sposób niedoszły zawodnik NHL stał się głównym podejrzanym. Aresztowano go w kwietniu 2009 roku, a przesłuchanie nie pozostawiło żadnych wątpliwości. 23-letni wówczas gracz drużyny z Trebiszowa przyznał się do morderstwa.

- Szantażował mnie i nie chciał oddać kluczy do mojego mieszkania. Na stacji benzynowej wyszliśmy z samochodu i wtedy dźgnąłem go w brzuch. Kiedy leżał na ziemi, przeciąłem mu tętnicę. Zaczął mocno krwawić i nie wiem, co mnie wtedy naszło. Patrzyłem, jak wykrwawia się na śmierć. Następnie chciałem się upewnić, że nie żyje i zadałem kolejne ciosy w brzuch i klatkę piersiową. Wsadziłem go do bagażnika i pojechałem do lasu, gdzie wyrzuciłem i zakopałem jego ciało - opowiadał Scurko podczas przesłuchania.[nextpage]Sprawca został złapany, ale nie podał bezpośredniego motywu zbrodni. Z tego powodu pojawiło się kilka teorii. Pierwsza, która do dzisiaj uznawana jest za najbardziej prawdopodobną, mówi o tym, że Scurko wpadł w szał, bo został oszukany przez sędziego.

Liptaj miał długi u kilku osób, w tym u słowackiego hokeisty. Ladislav próbował odzyskać pieniądze, ale usłyszał od arbitra, że wszystko wydaje na walkę z rakiem. Wtedy Scurko się zlitował i zaproponował Liptajowi, aby ten wprowadził się do jego mieszkania. Kłamstwo miało jednak krótkie nogi. Hokeista w końcu dowiedział się, że jego współlokator wcale nie choruje na nowotwór. Wściekł się, chciał go wyrzucić z domu i doszło do kłótni, która zakończyła się tragicznie.

Inna wersja, którą opisywały słowackie media, wskazuje na inny wątek. Liptaj podobno był homoseksualistą i po wprowadzeniu się do Scurki liczył na romans. Hokeista jednak odrzucił uczucia swojego kolegi, który w akcie zemsty chciał zniszczyć jego związek z ówczesną dziewczyną Sarą. Przestraszony Scurko chciał tego uniknąć, pozbywając się sędziego.

Jak było naprawdę, nie wiadomo do dzisiaj. Scurko w areszcie przebywał od kwietnia 2009 roku do listopada 2011 roku. Wyszedł na wolność i czekał na proces, w tym czasie wrócił do hokeja. Grał w kilku klubach drugoligowych i trzecioligowych, gdzie notował bardzo dobre statystyki.

Morderstwo na zlecenie mafii?

Wyrok zapadł dopiero w 2014 roku, ale zanim do tego doszło, rozpętała się burza. Scurko zmienił taktykę. Odwołał wszystkie swoje zeznania z 2009 roku i tym samym już nie przyznawał się do morderstwa. Twierdził, że wówczas policja wymusiła na nim niekorzystne zeznania, a on - z obawy o swoje życie - się podporządkował.

Pravda.sk
Pravda.sk

Słowacki hokeista przed sądem przedstawił nową wersję zdarzeń. Stwierdził, że nie był mordercą, a jedynie świadkiem zbrodni. Opisał, że widział dwóch tajemniczych mężczyzn, którzy mieli działać na zlecenie mafii, która zajmowała się nielegalnymi zakładami bukmacherskimi. To oni mieli odpowiadać za śmierć Liptaja.

Wersja byłego gracza Philadelphia Flyers brzmiała mało wiarygodnie. Zeznał także, że mordercy wiedzieli, iż jest on świadkiem zbrodni, ale nic mu nie zrobili, bo nie chcieli zabijać hokeisty.

Sąd nie dał wiary w tę wersję wydarzeń. Ladislav Scurko został skazany na osiem lat więzienia. Prokurator wprawdzie domagał się piętnastu, ale sędzia wziął pod uwagę opinię biegłego psychologa, który stwierdził, że sportowiec w momencie morderstwa nie był w pełni poczytalny.

Hokeista został zamknięty w więzieniu z umiarkowanym nadzorem, ale pod warunkiem, że będzie się leczył psychiatrycznie. Za kratami długo jednak nie posiedział. Do aresztu trafił we wrześniu 2014, a wyszedł na wolność już na początku grudnia 2015 roku.

- Sąd podjął taką decyzję, widząc moje dobre zachowanie i zainteresowanie powrotem do normalnego życia w społeczeństwie. Na razie jestem na wolności warunkowo na dwa lata, a ponadto jestem pod ścisłym nadzorem - tłumaczy Scurko.

Kilka dni po wyjściu na wolność Słowak podpisał kontrakt z drugoligowym HC 46 Bardejów. W trzynastu meczach strzelił trzy gole i cztery razy asystował. Natomiast przed tym sezonem przeniósł się do HK Michałowce. Obecnie po pięciu spotkaniach ma na koncie trzy trafienia i jedną asystę.

30-letni hokeista do dzisiaj nie chce rozmawiać o tym, co wydarzyło się w grudniu 2008 roku. Także na temat odsiadki mówi bardzo niewiele. W nielicznych wywiadach mówił jedynie, że więzienie go nie zmieniło, ale zdaje sobie sprawę, że ludzie widzą w nim mordercę.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: fatalna wpadka w meczu niedawnego rywala Legii

Komentarze (0)