Nie żyje Arnold Palmer. Kibice go uwielbiali, nazywali "Królem golfa"

Arnold Palmer sprawił, że Amerykanie zakochali się w tej dyscyplinie sportu. "The King" był gwiazdą, a po zakończeniu kariery stał się legendą, którą cenił każdy, kto grał w golfa.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Getty Images / Sam Greenwood

Przykrą wiadomość podały amerykańskie media, a potwierdzili już ją ludzie z otoczenia Arnolda Palmera. Amerykański sportowiec zmarł w wieku 87 lat.

- Wszyscy jesteśmy zasmuceni śmiercią człowieka, który był najwybitniejszym ambasadorem golfa - mówi Alastair Johnson, przedstawicielka firmy Palmera.


Amerykanie podają, że 87-latek od dłuższego czasu miał problemy z sercem. Z tego powodu trafił do szpitala w Pittsburghu, gdzie w poniedziałek miał przejść operację, jednak jej nie doczekał.

Dla środowiska golfowego to ogromna strata, bo odszedł jeden z najlepszych zawodników w historii tej dyscypliny. W latach 1958, 1960, 1962 oraz 1964 wygrywał elitarne zawody US Masters. Na koncie ma także m.in. tytuły British Open oraz US Open.

Eksperci nie mają wątpliwości, że nikt nie zrobił dla popularyzacji golfa tyle, co właśnie Arnold Palmer. Kibice kochali go nie tylko za sukcesy sportowe, ale także za styl bycia.

- Kochaliśmy go za mityczną amerykańską radość. Reprezentował wszystko, co wspaniałe w golfie: przyjaźń, jedność i radość - mówi jego biograf, James Dodson.

Palmer zyskał przydomek "Król golfa". Wiele późniejszych gwiazd, jak Tiger Woods, nie ukrywało, że Arnold był dla niech wzorem do naśladowania.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: o włos od tragedii na zawodach lotniczych! Pilot cudem uszedł z życiem

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×