- Jestem załamana i zrozpaczona - przyznała Therese Johaug, która stwierdziła, że ten środek znalazł się w jej organizmie, ponieważ smarowała poparzone usta kremem Trofodermin.
Zobacz więcej: Therese Johaug złapana na dopingu!
Kiedy informacja o Johaug ujrzała światło dzienne, kibice i dziennikarze znad Wisły czekali z niecierpliwością na reakcję Justyny Kowalczyk. Mistrzyni olimpijska - przebywająca obecnie w Hiszpanii - skomentowała aferę na Twitterze. Wcześniej została "zbombardowana" wiadomościami od kibiców.
- Dobiegać treningu po górach spokojnie nie dajecie. Telefon prawie rozładowaliście samymi powiadomieniami - napisała Kowalczyk z przymrużeniem oka.
Dobiegać treningu po górach spokojnie nie dajecie. Telefon prawie rozładowaliście samymi powiadomieniami #mujborze
— Justyna Kowalczyk (@JuiceKowalczyk) 13 października 2016
Chwilę później dorzuciła kolejny wpis. Tym razem ze zdjęciem kremu, który stosowała Johaug. Widać na nim wyraźnie, że to środek dopingujący.
- Ładne opakowanie tej maści - zaznaczyła, w lekko złośliwym tonie, Kowalczyk.
Ladne opakowanie tej maści pic.twitter.com/7igzwkrNcO
— Justyna Kowalczyk (@JuiceKowalczyk) 13 października 2016
Wcześniej jeden z kibiców poradził Kowalczyk, aby uważała na kremy do ust. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego odpowiedziała krótko, wrzucając samą ikonę z językiem.
@JuiceKowalczyk proszę uważać na kremy do ust
— Rafał Potaczek (@rafalpotaczek) 13 października 2016
Polska biegaczka pokazała także wpis, jaki zamieściła fińska biegaczka, Aino Kaisa Saarinen. Również ona pokazuje, że nie może być mowy o przypadku. - Z ciekawości poszłam do apteki, żeby zobaczyć, jak wygląda ta maść. Czy można zażyć ten lek przez pomyłkę?
Kävin uteliaisuuttani Livingon apteekissa katsomassa miltä pakkaus näyttää. Voiko tästä paketista lääkäri erehtyä sopingin suhteen? pic.twitter.com/hK7JXYtjs5
— Aino-Kaisa Saarinen (@Aino_Kaisa) 13 października 2016
Polska zawodniczka również ma na swoim koncie wpadkę dopingową. To było na MŚ w Oberstdorfie w 2005 r. Testy antydopingowe wykazały obecność deksametazonu.
Biegaczka tłumaczyła, że pod nieobecność lekarza w kadrze zażywała zwykłe leki na ból ścięgna Achillesa. Została za to ukarana dwuletnią dyskwalifikacją, którą skrócono do sześciu miesięcy.
- Doskonale to pamiętam. Karę odbyłam. A o "swoim" sportowym lekarzu wtedy nawet nie mogłam pomarzyć - wyjaśniła na Twitterze Kowalczyk tym, którzy zaczęli jej to wypominać.
Doskonale pamietam. KARĘ ODBYŁAM A o "swoim" sportowym lekarzu wtedy nawet nie mogłam pomarzyć. Greetings from Poland https://t.co/cW7ldxC7NN
— Justyna Kowalczyk (@JuiceKowalczyk) 13 października 2016
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Juventus ściągnął do siebie 10-latka. „Nowy Messi”
"Opisano przypadek młodego zawodnika, w którego moczu wykryto śladowe ilości metabolitów syntetycznego steroidu anabolicznego o nazwie clostebol. W czasie czynności wyjaśniających zawodnik podał, że prawdopodobną przyczyną dodatniego wyniku testu antydopingowego mógł być stosunek płciowy z kobietą stosującą krem o nazwie Trofodermin, w którego składzie jest octan cleostebolu. Krem ten jest stosowany w m.in. stanach zapalnych szyjki macicy i pochwy. Dla sprawdzenia możliwości przedostawania się clostebolu do organizmu poprzez kontakty seksualne przeprowadzono eksperyment, w którym uczestniczyły dwie zdrowe pary, które wcześniej nie używały w/w leku i nie miały chorób ginekologicznych. Bezpośrednio po dopochwowym podaniu 5 g octanu clostebolu pary odbywały ok. 20-min stosunek płciowy, a następnie przez dwa kolejne dni zbierano od nich próbki moczu. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, analiza próbek wykazała obecność metabolitów clestebolu, w ten sposób potwierdzono możliwość wchłaniania tej substancji do organizmu mężczyzn, których partnerki stosują tę substancję." Czytaj całość
I to co było wiadome od dawna, iż Norweżki, pod pr Czytaj całość