Anton Sidorow został dwukrotnie powalony na deski, zanim sędzia zdecydował się zakończyć pojedynek. Rosyjski bokser chwilę po ogłoszeniu werdyktu źle się poczuł. - Dostał konwulsji i stracił przytomność - relacjonują lokalne media.
Ekipa ratunkowa pojawiła się na hali kilka minut później. 15-latek został zabrany do szpitala. Zmarł w karetce. Lekarze przypuszczają, że przyczyną zgonu było uszkodzenie mózgu i pęknięta czaszka.
Z pierwszych wyników śledztwa wynika, że młody sportowiec osiem lat wcześniej miał poważny wypadek samochodowy, po którym przez kilka dni leżał w śpiączce. - Czy to mogło mieć jakiś związek z jego śmiercią? - zastanawiają się dziennikarze.
Niewykluczone, że zarzut "nieumyślnego spowodowania śmierci" usłyszy organizator turnieju, który nie zadbał odpowiednio o bezpieczeństwo zawodników. Na hali nie było ludzi wyszkolonych do pierwszej pomocy. Pojawili się dopiero po wypadku, gdy Sidorow był już w śpiączce.
Problemy mogą mieć również rodzice młodego sportowca, którzy zgodzili się, aby ich syn walczył, mimo że wiedzieli o jego wypadku sprzed lat. - Moim zdaniem on nie był zdolny do walki - powiedział Aleksander Kirjukin z krajowego departamentu zdrowia.
W 2010 roku we Włodzimierzu doszło do podobnej tragedii. Z tą różnicą, że przyczyną śmierci 13-letniego boksera nie były uderzenia rywala w głowę, a problemy z sercem.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: groźny wypadek piłkarza. Długo nie podnosił się z murawy