Był gwiazdą wielkiej Wisły. Potrafił zajść za skórę kolegom i kibicom

Pomocnik z Nigerii był jednym z najlepszych zawodników zagranicznych w historii Ekstraklasy. - Mam nadzieję, że gdybym pojawił się w Krakowie, kibice miło by mnie przyjęli - mówi Kalu Uche po latach.

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
PAP / Grzegorz Momot

Kalu Uche, który 15 listopada obchodzi 34. urodziny, występował w drużynie Wisły Kraków w latach 2001-05. Z "Białą Gwiazdą" zdobył trzy tytuły mistrza Polski (w 2003, 2004 i 2005 roku) i dwukrotnie Puchar Polski (w latach 2002-03). W ojczyźnie grał w klubach Enyimba FC oraz Iwuanyanwu Nationale. Do Wisły został wypożyczony w 2001 roku z drugiej drużyny hiszpańskiego Espanyolu Barcelona.

W krakowskim zespole debiutował 30 września 2001 roku w spotkaniu z Widzewem Łódź (wynik 2:0). - Świetnie gra głową, jest błyskotliwy, dynamiczny, nieźle wyszkolony technicznie - pisali wówczas o grze nigeryjskiego piłkarza dziennikarze historiawisly.pl.

W lipcu 2002 roku Uche podpisał z Wisłą czteroletni kontrakt. - Był to dla mnie awans sportowy i nowe wyzwanie. W Wiśle mogłem się sporo nauczyć i sprawdzić się w walce z silnymi zespołami. Dobrze się czuje w tym zespole, a także w Krakowie. Będę miał teraz szansę pokazać się w europejskich pucharach. Uważam, że dobrze zrobiłem, przyjeżdżając do Polski - powiedział Nigeryjczyk Polskiej Agencji Prasowej po złożeniu podpisu na umowie z krakowskim klubem.

Forma utalentowanego pomocnika eksplodowała w okresie, który fani "Białej Gwiazdy" wspominają z rozrzewnieniem. W sezonie 2002/03 szkoleniowcem Wisły był Henryk Kasperczak. Świetne mecze krakowian z tego okresu - z Parmą, Schalke i Lazio - zapadły w pamięci kibiców w całej Polsce. To był jeden z najlepszych sezonów w historii Wisły, a Uche miał duży udział w tych sukcesach (polska drużyna dotarła do 4. rundy Pucharu UEFA).

Pięć tysięcy złotych

Znakomita gra Nigeryjczyka, który radość po zdobytych bramkach okazywał w charakterystyczny, akrobatyczny sposób, została zauważona przez menedżerów europejskich klubów. Medialny szum wokół Uche sprawił jednak, że młody zawodnik nie wytrzymał ogromnej presji. Coraz mniej koncentrował się na treningach i zaczął myśleć o przeprowadzce do lepszej ligi. Na boisku nie zabrakło skandali z jego udziałem.
PAP/Jacek Bednarczyk PAP/Jacek Bednarczyk
Najgłośniejszą aferą było spięcie z Markiem Zieńczukiem podczas meczu Wisły z Amiką Wronki w kwietniu 2003 roku. Uche napluł wtedy w twarz reprezentantowi Polski. - Nazwał mnie "bambo". (…) Nie za dobrze mówię po polsku, więc nie pamiętam dokładnie drugiej części, ale to było coś w tym stylu. To po prostu rasizm. Nie jesteśmy przecież wrogami, przecież ja mogę grać jutro w Amice lub on w Wiśle i będziemy kolegami. Dlatego nie powinien mnie dziś wieczorem tak nazywać tylko dlatego, że jestem czarny - przypomina tę sytuację historiawisly.pl

Wersja Zieńczuka różniła się jednak zasadniczo od tej podanej przez Uche - gracz Amiki zarzekał się, że nie padły z jego ust rasistowskie słowa - i sprawą zajął się Wydział Dyscypliny PZPN. Działacze związku za niesportowe zachowanie ukarali reprezentanta Nigerii trzema meczami dyskwalifikacji oraz karą finansową w wysokości pięciu tysięcy złotych.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN. O KOLEJNEJ AFERZE Z UDZIAŁEM UCHE I GŁOŚNEJ AWARII... BUDZIKA, ZA KTÓRĄ NIGERYJCZYK MUSIAŁ ZAPŁACIĆ

Kalu Uche to najlepszy zagraniczny piłkarz w historii polskiej Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×