Tej historii o trenerze Legii nie znaliście. Kiedyś udawał lekarza i "wyleczył" pacjentkę

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Przejął pogrążony w kryzysie zespół, zdobył z nim cztery punkty w Lidze Mistrzów, awansował do Ligi Europy i poprawił pozycję w lidze. Jacek Magiera uzdrowił warszawską Legię. Teraz wyszło na jaw, że kiedyś odniósł "sukces" na polu medycznym.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener Legii Warszawa to bardzo barwna postać, o czym można się przekonać, czytając czwartkowy artykuł w "Przeglądzie Sportowym" zatytułowany "Alfabet Jacka Magiery". Naszą uwagę zwróciła jedna z historii - ukryta pod literą "P". Jak profesor.

Anegdota dotyczy Magiery oraz częstochowskiego fizjoterapeuty i rehabilitanta Artura Lampy. Panowie znali się z gry w Rakowie Częstochowa. Przyjaciel poprosił Jacka Magierę o pomoc.
 
- Lampa w szpitalu hutniczym nie mógł sobie dać rady z uciążliwą pacjentką, którą bolało kolano, więc pożyczył Magierze lekarski kitel i powiedział: "Specjalnie do pani wezwałem profesora z Warszawy". Razem z Jackiem naświetlili kobiecie kolano zwykłą biurową lampką. Po trzech dniach wzruszona pacjentka przyniosła dla profesora z Warszawy bombonierkę - kolano przestało boleć - czytamy w "PS".

Magiera wspominał także dzieciństwo w Częstochowie. Były zawodnik, a obecnie szkoleniowiec Legii, w wieku sześciu lat został wytypowany do wyścigu kolarskiego organizowanego w jego mieście przy okazji etapu Wyścigu Pokoju.

- Miał jechać na nowiutkim, lśniącym romecie, po który mama pojechała pociągiem. Dzień przed zawodami ktoś ukradł rower i zrozpaczony Jacek jechał na pożyczonym gruchocie. Na stadion wpadł pierwszy, ale dwa metry przed metą zatrzymał się, zaczął się rozglądać i zajął dopiero trzecią lokatę - pisze "PS".

W "Alfabecie Magiery" nie zabrakło pytania o alkohol. 39-letni szkoleniowiec nie jest jego przeciwnikiem. Sam czasami po niego sięga.

- Powtarza tylko: "trzeba wiedzieć, kiedy, z kim i w jakich ilościach". Sam nie pije w Adwencie oraz podczas Wielkiego Postu, poza tym zdecydowanie bardziej woli wino niż coś mocniejszego. Brat, Marek Magiera, wspomina, że pierwszy raz pili razem whisky wiosną 2005 roku. Trzy dni później Legia ograła na Łazienkowskiej Wisłę 5:1, a Jacek strzelił pięknego gola - czytamy.

Kiedy Magiera przejmował stery po Besniku Hasim, drużyna zajmowała dopiero 13. miejsce w tabeli i pozostawała bez punktów w Lidze Mistrzów. Dziś atmosfera w szatni jest kapitalna, "Wojskowi" plasują się na trzeciej pozycji w Lotto Ekstraklasie, a w lutym zagrają w 1/16 finału Ligi Europy.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: to walka roku? Padł, ale odpowiedział nokautem

Komentarze (2)
avatar
Trzygrosz54
22.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Są sytuacje,kiedy sąd uniewinnia.....Kierowca karetki wiózł na sygnale pacjenta z czymś w przełyku...Spowodował wypadek,wyraźnie z jego winy,ale został potraktowany łagodnie......bo to coś w tr Czytaj całość
avatar
yes
22.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Kiedyś udawał lekarza i "wyleczył" pacjentkę" - czy takie coś jest legalne.
Inny facet miał kłopoty: "Wchodził do szpitala i udawał ginekologa. Skazany za molestowanie...".