Jose Ivan Gutierrez, 38-letni były kolarz hiszpański, wyznał, że w ostatnich latach kilkakrotnie targnął się na własne życie. Do dziś przyjmuje leki antydepresyjne.
Koszmar Gutierreza rozpoczął się w marcu 2013 roku, kiedy po raz pierwszy chciał popełnić samobójstwo. - Nie wiedziałem, dlaczego, ale coś nie tak było z moją głową. Nie byłem szczęśliwy. Czułem na sobie ogromny ciężar i kolarstwo było dla mnie zbyt stresujące - zdradził były kolarz.
Kilka miesięcy później Gutierrez nagle wycofał się z Tour de France, ponieważ nie mógł poradzić sobie ze stanami depresyjnymi. - Wycofałem się z TdF z powodu ataków paniki. Chciałem zniknąć. Z wyścigu i ze świata - powiedział na antenie Cadena Cope.
Były sportowiec przyznał się do jedenastu pobytów w szpitalu z powodu targnięcia na własne zdrowie lub życie. Początkowo kolarz zażywał dużą liczbę tabletek, żeby zwrócić na siebie uwagę. Kiedy to nie pomagało, próbował - na szczęście nieskutecznie - ze sobą skończyć.
"He tenido 11 ingresos por intentos de suicidio". @Ivangutipal narra su odisea tras dejar el ciclismo profesional https://t.co/xpkRrZG6EV pic.twitter.com/RCekkhFltz
— MARCA (@marca) 25 stycznia 2017
Karierę zakończył w 2014 roku. Do życia zmotywowała go jego dziewczyna oraz charytatywna praca dla klubu piłkarskiego Racing Santander, w którym objął rolę jednego z asystentów trenera. Jak sam mówi, prawdopodobnie do końca życia będzie skazany na przyjmowanie leków antydepresyjnych.
- Muszę się przespać 2-3 godziny w trakcie dnia, żeby mieć energię. Kilka razy w miesiącu mam wizyty u lekarza. Celem jest obniżenie ilości leków, które muszę teraz przyjmować. Boje się jednak, że będę je musiał brać do końca życia - przyznał w wywiadzie dla hiszpańskiego radia.
Gutierrez jest mistrzem świata juniorów z 1999 roku i wicemistrzem świata seniorów w jeździe indywidualnej na czas z 2005 roku oraz wielokrotnym medalistą szosowych mistrzostw Hiszpanii (w tym sześć złotych krążków). W latach 2011-14 jeździł w barwach grupy zawodowej Movistar Team.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: "Lewy" nie przestaje zaskakiwać. Zobacz jego popis