W tym artykule dowiesz się o:
To nauczyciel WF-u z podstawówki w Brzeszczach namówił Skrzypaszka na uprawianie sportu. Młody Arek zaczął od pływania. Miał wielki talent, dlatego szybko został przeniesiony do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Przez cztery lata rywalizował na najwyższym poziomie. A razem z nim trenowali m.in. Artur Wojdat (brązowy medalista olimpijski) i Rafał Szukała (srebrny medal olimpijski).
Gdy jego koledzy polecieli na staż do USA, Skrzypaszek został w kraju. Zacisnął zęby i zainteresował się pięciobojem nowoczesnym. Kilka miesięcy później udało mu się dostać na testy do klubu w Dzierżonowie. Do sprawdzianu przystępował po pobycie w szpitalu. Nie wypadł najlepiej, ale został przyjęty.
Skrzypaszek nie potrzebował wiele czasu, aby zacząć odnosić sukcesy w nowej dyscyplinie. Zaledwie trzy miesiące po rozpoczęciu treningów zdobył złoty medal mistrzostw Polski w trójboju. Wtedy uwierzył w siebie, w wywiadach powtarzał, że jego celem jest mistrzostwo olimpijskie.
W 1987 roku Skrzypaszek został wicemistrzem świata juniorów i wywalczył bilet na igrzyska w Seulu. Tam przeżył swoje pierwsze rozczarowanie. Reprezentant Polski w klasyfikacji indywidualnej zajął dopiero 23. miejsce, a w drużynowej - dziesiąte. Nie załamał się jednak tym niepowodzeniem.
Zimny prysznic wyszedł na dobre Skrzypaszkowi. Trzy lata później polski pięcioboista mógł się już pochwalić trzema medalami mistrzostw świata seniorów (złotym indywidualne, srebrnym i brązowym w drużynie).
Na igrzyska w Barcelonie, pierwsze po upadku komunizmu nad Wisłą, jechał więc już jako jeden z faworytów.
Sam Skrzypaszek zapewniał, że wróci ze stolicy Katalonii jako mistrz olimpijski. Jako człowiek przesądny jeszcze się w tym utwierdził, gdy na jednym treningów w Zielonej Górze przydarzyła mu się niecodzienna sytuacja. Polski sportowiec wskoczył do wody, stanął na dnie i przypadkowo wdepnął w pływające tam odchody... - Mamy medal! - miał krzyknąć, gdy się wynurzył.
Skrzypaszek rozpoczął walkę o medale olimpijskie w Barcelonie z wysokiego "C", bo po trzech konkurencjach (szermierce, pływaniu oraz strzelaniu) był liderem klasyfikacji. Sprawy troszkę skomplikowały się po biegu na 4 km, gdy stracił prowadzenie na rzecz Eduarda Zinowki. Jednak podczas finałowej rywalizacji Rosjanin miał pecha. Spadł z konia i przegrał z Polakiem.
Pochodzący z Brzeszcz zawodnik nie mógł początkowo uwierzyć w swój sukces. Kiedy koledzy podbiegli, by mu pogratulować, rozpłakał się. Chwilę później okazało się, że złoty medal udało się wywalczyć Biało-Czerwonym również drużynowo (razem z Maciejem Czyżowiczem i Dariuszem Goździakiem). To był jeden z najpiękniejszych dni polskiego sportu.
- Nie na darmo w wiosce zawsze siedziałem na żółtym krześle. Żółty kolor to złoto, a mnie marzyło się, że udowodnię jako aktualny mistrz świata, iż można pozostać mistrzem również na igrzyskach. O rety, będą dwa hymny. To nieprawdopodobne. Co będzie z mamą? Jeszcze gotowa przypłacić to zawałem - komentował Skrzypaszek po swoim życiowym sukcesie.
Po igrzyskach w Barcelonie cała Polska wiedziała, kim jest Arkadiusz Skrzypaszek. Jego gwiazda błyszczała jednak bardzo krótko. - Wcześniej socjalistycznych herosów zauważano, honorowano, żyli w dostatku. Tymczasem o mnie zapomniano po kilku miesiącach. Skrzypaszek zgasł w mediach, mediach ludzkiej pamięci. Wszystko się rozmyło - przyznał pięcioboista po latach.
Skrzypaszek zdecydował się zakończyć karierę, gdy miał zaledwie 24 lata. Jak twierdził, wcześniej już wiedział, że zdecyduje się na taki krok, a o startach poolimpijskich mówił, że były to bardziej "wygłupy" niż sportowa walka. Na sportowej emeryturze zajął się biznesem.
Biznes dał Skrzypaszkowi prawdziwą lekcję życia. Olimpijczyk chciał zarobić miliony na branży deweloperskiej, wziął kredyt i wybudował galeon oraz amfiteatr w Giżycku, ale na ziemi, która do niego nie należała. Nieuczciwe działania wspólnika doprowadziły jego firmę do bankructwa.
- Jeden wielki cwaniak nauczył mnie pokory. Wziąłem kredyt, ale właściciel terenu nie wpłacił tych pieniędzy. Wszystkie procesy wygrałem, ale wtedy bardzo mocno to wszystko przeżywałem. Ta niemiła przygoda nauczyła mnie przede wszystkim tego, że nie wolno brać się za rzeczy, do których nie ma się kwalifikacji. Wtedy wydawało mi się, że wszystko wiem. Teraz nigdzie nie ruszam się bez notariusza i prawnika - wspominał po latach.
Wielka ambicja i charakter, którymi Skrzypaszek imponował w sporcie, nie pozwoliły mu się poddać. Emerytowany sportowiec spróbował raz jeszcze zaistnieć w biznesie. Tym razem dopiął swego. Dorobił się fortuny na handlu nieruchomościami.
Dziś dwukrotny złoty medalista olimpijski prowadzi dostatnie życie pod Warszawą, u boku swojej żony i trzech córek. Posiada kilka domów, stadninę koni i dwa samoloty, które osobiście pilotuje. Żyć nie umierać - aż chciałoby się powiedzieć.
Opracował PS