W tym artykule dowiesz się o:
Życie Janusza Chomontka to idealny scenariusz na materiał filmowy.
Dzięki żonglerce piłką Polak jest wielokrotnym rekordzistą Guinessa, zwiedził pół świata, zarobił dobre pieniądze i miał okazję poznać m.in. papieża Jana Pawła II, Diego Maradonę i Zbigniewa Bońka.
Na kolejnych stronach poznacie jego wspaniałą historię.
Był rok 1986, gdy Chomontek przyjechał na stadion Hutnika Warszawa, aby wziąć udział w finałach mistrzostw Polski w żonglowaniu. - Szukali polskiej wersji Pelego. Pomyślałem więc, że spróbuję. Potrafiłem odbić ze trzy tysiące razy, napisałem list, sprawdzili i wzięli mnie do tego finału - tłumaczył na łamach "Magazynu Futbol".
Razem z nim podbijał piłkę m.in. Dariusz Dziekanowski, ale odpadł po 47 minutach. Chomontek został sam na placu boju po 2,5 godzinach. Skończył, gdy rozwiązało mu się jedno ze sznurowadeł. - Zgarnąłem nagrody. Jakiś puchar, dyplom, dres i jazda do domu - zdradził.
Opublikowany przez Janusz Chomontek na 21 czerwca 2015
Pomysł żonglowania za pieniądze Chomontkowi podrzucił jeden z organizatorów mistrzostw Polski. Pierwsze zarobił za pokaz w przerwie meczu Legii ze Stalą Stalowa Wolą. Nie pamięta ile dostał. - Ale na nowy rower, czy telewizor chyba by starczyło - przyznał.
Życie Chomontka zmieniło się na zawsze, gdy został zaproszony do włoskiej stacji RAI Uno. Polski żongler był gościem znanego show obok Zbigniewa Bońka, Paolo Rossiego i Diego Maradony. Ten ostatni był pod wielkim wrażeniem jego umiejętności. - Ten facet ma talent, jaki zdarza się raz na kilka miliardów - powiedział o nim słynny Argentyńczyk.
Podczas kolejnej wizyty we Włoszech Chomontka spotkała bardzo miła niespodzianka. Jego popis w Rai Uno oglądał papież Jan Paweł II. I tak strasznie mu się podobał, że zapragnął poznać go osobiście. Dla chłopaka pochodzącego ze Szczecinka to był najważniejszy dzień życia.
- Kiedy zadzwonił ktoś z Watykanu, nie mogłem uwierzyć. I nagle tam byłem, na prywatnej audiencji u papieża! To najważniejsza chwila w moim życiu. Dostałem medalionik dla mamy. Jestem głęboko wierzący i to mnie poruszyło - podkreślił.
Chomontek dobrze zarobił we Włoszech. Gdy wrócił, pomógł rodzicom spłacić długi, a resztę wydał m.in. na samochód i telewizor. Wtedy znała go już cała Polska i pół Europy.
Nasz bohater występował w telewizji, jeździł po różnych stadionach w Niemczech, Hiszpanii czy Francji i robił pokazy żonglerki. - Wywiady, kamery, bajery, rzeczy, od których może zakręcić się w głowie - przyznał.
Chomontek zaczął szukać nowych wyzwań i wpadł na pomysł, aby pobić swój pierwszy w życiu rekord Guinessa. - Żonglowałem na trasie Ustka - Słupsk. 26 kilometrów. Pogoda była fatalna, padał deszcz, ale zrobiłem to. Byłem szczęśliwy i czułem się mocny - wspominał.
W kolejnych latach nie ograniczał się do pobijania tylko piłki nożnej. Żonglował również piłeczkami: tenisową, ping-pongową, koszykarską, a nawet lekarską. W sumie aż 17 razy ustanawiał i pobijał rekordy Guinessa. Jeden z nich należał do wspomnianego już Maradony. "Boski Diego" zrobił siedem tysięcy "kapek", Chomontek pięć razy tyle (35 tys.).
Była sława i pieniądze. A zainteresowanie kobiet? - No co ja tu będę ściemniał, też było - przyznał bez ogródek. Choć na jednej Chomontek mocno się "przejechał". - Żyłem z jedną taką bez ślubu. Mieliśmy czwórkę dzieci i nagle odeszła. Nie było w tym mojej winy, chciałem dobrze - powiedział.
Żadna kobieta nie zaszła Chomontkowi jednak tak za skórę, jak żądni pieniędzy i niemający żadnych oporów ludzie. Był moment, że aż sześć osób podawało się za jego menedżerów i każdy z nich dobrze zarobił, podczas gdy naszemu bohaterowi zostawały marne "grosze".
Dlaczego człowiek o takim wyszkoleniu technicznym nigdy nie zrobił kariery w futbolu? - Za wolny byłem. A poza tym ja chciałem być najlepszy, a nie jeden z wielu. Nigdy nie byłbym wielkim piłkarzem - powiedział prosto z mostu.
W sumie dwukrotnie otarł się o trzecią ligę - w Gwardii Koszalin oraz Zawiszy Bydgoszcz. Miał także ofertę zagrania we francuskim Guingamp, który wówczas walczył o utrzymanie w Ligue 1. Ostatecznie jednak zamiast meczu, zrobił pokaz żonglerki, po którym kibice zapomnieli o problemach swojej drużyny.
Wiktoria Świderska przesyła zdjęcie :)
Opublikowany przez Janusz Chomontek na 10 marca 2016
Mimo upływu lat życie Chomontka niewiele się zmieniło. Polski mistrz żonglerki wciąż jeździ po Polsce i robi pokazy - na stadionach, w przerwie spotkań, w szkołach, a nawet... na weselach. Za każde takie show zarabia około 2,5 tysiąca złotych.
- Prawie wszystkie weekendy mam zajęte. Jestem zawodowym żonglerem. Ale charytatywnie pożonglować też się zdarzy, w domach dziecka na przykład. Nie wszystko w życiu możesz przeliczyć na złotówkę - zaznaczył.
Opublikowany przez Janusz Chomontek na 21 czerwca 2015
Poniżej niektóre rekordy Janusza Chomontka:
- Pokonał rekord Maradony w żonglowaniu piłką. Maradona zanotował 7 tysięcy podbić, wynik Chomontka to 35 tysięcy.
- Pokonał dwukrotnie trasę Maratonu Warszawskiego. Czas przejścia 8 godz. 30 min. Piłka w tym czasie ani razu nie spadła na ziemię.
- W Hiszpanii podczas wystawy Expo żonglował piłką w kwadracie 5 m na 5 m w czasie 16 godzin.
- Podczas meczu Polska - Anglia żonglował piłeczką do tenisa ziemnego 4 godz. 20 min.
- W czasie trwania programu 5-10-15 podbił piłeczkę ping-pongową 12 tysięcy razy.
- Dla programu "Macie co chcecie" ustanowił kolejny rekord. Przeszedł, żonglując, plażę z Kołobrzegu do Gąsek - 20 km.
Opracował PS