W tym artykule dowiesz się o:
- Cieszyli się po meczu, jakby wygrali mistrzostwo. To w sumie normalne. Ale nie próbowali strzelać, tylko obrona, obrona, obrona i kontra. Moim zdaniem to jest mała mentalność. Dlatego oni nic nie wygrają - tak Cristiano Ronaldo, lider Portugalii, krytykował piłkarzy reprezentacji Islandii. Był sfrustrowany, bo jego ekipa w pierwszym meczu na Euro 2016 niespodziewanie tylko zremisowała 1:1 z piłkarskim kopciuszkiem.
Ta opinia przysporzyła gwieździe Realu Madryt wrogów. Islandczycy zaś zdobyli wielu nowych sympatyków. Jak się później okazało, ich dobra postawa w meczu z Portugalią nie była przypadkiem. Po remisie 1:1 z Węgrami i wygranej 2:1 z Austrią awansowali z drugiego miejsca w grupie do 1/8 finału. Wyprzedzając Portugalię.
Piękny sen Islandczyków trwa. W poniedziałek (godz. 21) zagrają z Anglikami o ćwierćfinał mistrzostw Europy. Kiedyś pewnie nie mieliby szans z dużo bardziej renomowanym rywalem, jednak we Francji grają na tyle dobrze, że nie można wykluczyć kolejnej niespodzianki.
Zanim Gylfi Sigurdsson i spółka wyjdą na murawę stadionu w Nicei, przeczytajcie ciekawostki o jednej z największych rewelacji Euro 2016 - o drużynie narodowej, futbolu i kraju.
Selekcjoner to dentysta
Reprezentację Islandii prowadzi duet: Lars Lagerbaeck - Heimir Hallgrimsson. Wspólnie pracują od 2011 r. Przez pierwsze dwa lata obowiązywał układ: selekcjoner Lagerbaeck, asystent Hallgrimsson. Od 2013 r. są selekcjonerami równymi rangą.
Hallgrimsson - dziewiętnaście lat młodszy od znacznie bardziej doświadczonego kolegi ze Szwecji - po mistrzostwach Europy będzie samodzielnie prowadzić Islandczyków.
Niedawno przedstawialiśmy wam historię bramkarza Islandii, Hannesa Halldorssona, który jest reżyserem filmowym. Także Hallgrimsson spokojnie poradziłby sobie bez futbolu. Wykonuje zawód, który pozwoliłby mu na dostatnie życie. Jest stomatologiem.
- Pracowałem jako dentysta od 8.00 do 15.00, a o 17.00 rozpoczynałem trening w IBV. Moim całym dniem była praca. Gdy zacząłem pracę w kadrze, zmniejszyłem liczbę godzin w gabinecie stomatologicznym. W tym roku już praktycznie wcale tam nie pracuję - opowiadał selekcjoner Islandczyków w rozmowie z ESPN.
Pochodzący z Heimaey (wyspa w archipelagu Vestmannaeyjar) Halgrimsson przyznał, że ostatnio przyjmował tylko pojedynczych pacjentów, by nie wypaść z wprawy. - Żeby moje ręce i mózg pracowały. Poza tym bycie trenerem piłkarskim nie jest najbezpieczniejszym zawodem - przyznał. - Ale powiedziałem w rejestracji, żeby nie umawiać już do mnie pacjentów - dodał.
Zdaniem selekcjonera rewelacji Euro 2016 praca w roli dentysty pomogła mu w futbolu. - Pracujesz w sytuacji "jeden na jednego". Niektórzy naprawdę boją się pójść do dentysty, więc musisz znaleźć odpowiedni sposób, by rozmawiać z każdym klientem. Jednego trzeba zrelaksować, dla innego być zabawnym, do trzeciego podejść poważnie. Trzeba się szybko przystosowywać. Tak samo jest z piłkarzami - wyjaśnił w rozmowie z ESPN.
Prawie 10 procent mieszkańców na Euro
Islandia to najmniejszy kraj, który zakwalifikował się na mistrzostwa Europy. Z zaledwie 332 tys. mieszkańców. Jest pod tym względem mniejsza od... Lublina czy Bydgoszczy.
Wedle wstępnych szacunków reprezentację prowadzoną przez Lagerbaecka i Hallgrimssona do Francji pojechało wspierać nawet 30 tys. kibiców. Czyli prawie 10 procent populacji! By lepiej to sobie wyobrazić - to tak, jakby na Euro 2016 wybrało się ok. 3,8 mln Polaków.
Nic więc dziwnego, że Islandczycy czują się tak, jakby grali dla samych znajomych i rodziny. - Znam prawdopodobnie ok. 50 procent kibiców z Islandii. A przynajmniej ich rozpoznaję. To niesamowite! - mówił po spotkaniu z Austrią na Parc des Princes w Paryżu Kari Arnasson, obrońca Islandii.
Jest jednak także skutek uboczny. Jak informuje serwis icelandnews.is, na Islandii w trakcie Euro rozgrywane są spotkania ligowe. Tyle że stadiony opustoszały. Mecz Valur - FH Hafnarfjoerdur obejrzało tylko 527 widzów (średnio na mecze tych drużyn przychodzi ponad 1,5 tys. fanów).
- Niska frekwencja uzależniona jest nie tylko od tego, że wielu fanatycznych kibiców swoich drużyn wyleciało za reprezentacją do Francji, ale również dlatego, że widzowie pozostali na Islandii wolą oglądać w telewizji spotkania innych drużyn na Euro 2016 - czytamy w serwisie icelandnews.is.
Zbudowali "futbolowe domy"
Kiedyś Islandczycy zaliczani byli do europejskich outsiderów. Może nie tych z samego dołu - pokroju San Marino czy Liechtenstein - ale takich, z którymi wygrana była obowiązkiem. Cztery lata temu zajmowali dopiero 131. miejsce w rankingu FIFA.
Później jednak zaczęli marsz w górę. W ubiegłym roku wspięli się aż na 23. pozycję, a przed Euro 2016 plasowali się na 34. miejscu. Jak wytłumaczyć ten gwałtowny skok?
Islandia w 2000 roku postawiła na infrastrukturę. W kraju tym - w porównaniu choćby z Polską - warunki do uprawiania futbolu nie są najlepsze. Chłód, śnieg, szybko zapadający zmrok. Kiedyś w piłkę na Islandii grało się tylko przez sześć miesięcy. Władze federacji (KSI) postanowiły to zmienić, wprowadzając plan budowy boisk ze sztuczną nawierzchnią, a także pełnowymiarowych boisk pod dachem (tzw. domy futbolowe). Pomysł podpatrzyli u Norwegów, do których wysłali swoich przedstawicieli (w Norwegii zadaszone boiska budowano już w latach 90.).
Funduszy na rewolucję w islandzkim futbolu nie brakowało. Wszystko działo się bowiem jeszcze przed wybuchem kryzysu finansowego w tym kraju. Później kilka banków upadło, ale mnóstwo boisk oddano do użytku. Powstało siedem "futbolowych domów" (pierwszy w 2000 r. w Keflavik), a także ok. 200 boisk ze sztuczną nawierzchnią.
- Od 2000 roku wykonaliśmy gigantyczny skok w kwestii infrastruktury futbolowej. Piłkarze, i ci młodzi, i ci starsi, mogą trenować i grać przez cały rok na murawach najwyższej jakości - podkreślał Omar Smarason, dyrektor ds. mediów i marketingu islandzkiej federacji futbolowej.
Świetne warunki to jedno. Nie byłoby jednak postępu bez całej armii licencjonowanych trenerów.
U17 eftir sigur á Svíum. Flestir voru að spila sinn fyrsta landsleik. Framtíðin er björt! pic.twitter.com/v6xvFjQu6w
— Knattspyrnusambandið (@footballiceland) 30 kwietnia 2016
Jeden trener z licencją na 500 Islandczyków
- Zmiany są ogromne. Gdy miałem 23 lata, podpisałem kontrakt z Crystal Palace, ale pod względem umiejętności technicznych byłem tak dobry, jak obecnie są 14-letni Islandczycy. Trenerzy grup młodzieżowych zasługują na szacunek - tłumaczył w rozmowie z "The Guardian" Hermann Hreidarsson, jedna z byłych gwiazd Islandii, zawodnik, który przez wiele lat grał na Wyspach Brytyjskich (m.in. zdobył Puchar Anglii z Portsmouth).
Islandczycy bowiem postawili nie tylko na infrastrukturę, ale także na edukację. Szkoleniowcy masowo uczęszczali na kursy UEFA. Obecnie kraj ten może się pochwalić ok. 650 trenerami z licencją Europejskiej Unii Piłkarskiej. Średnio na 500 Islandczyków przypada jeden szkoleniowiec z licencją UEFA. Dla porównania - w Anglii ta relacja to 1:5000.
Dzięki temu nawet pięcioletnie dzieci na Islandii stawiają pierwsze kroki w futbolu nie pod okiem rodziców czy niewykwalifikowanych wolontariuszy, lecz wykształconych fachowców "z papierami".
- Nie musimy płacić za obiekty, więc możemy te pieniądze wydać na trenerów - mówi Dadi Rafnsson, trener w klubie Breidablik, który w ostatnim czasie jest stawiany za wzór w kwestii szkolenia młodych zawodników.
Piłkarze uczą się futbolowego abecadła na Islandii (na zdjęciu kadra do lat 17), długo jednak w miejscowej lidze nie pozostają. Starają się szukać lepszej przyszłości w klubach zagranicznych. Widać to doskonale na liście powołanych na Euro 2016.
Bez piłkarza z ligi islandzkiej
FH Hafnarfjoerdur, Breidablik, Stjarnan FC czy Valur - to czołowe ekipy ligi islandzkiej. Próżno jednak szukać ich przedstawicieli w kadrze na Euro. Wszyscy 23 piłkarze, którzy zostali powołani przez Lagerbaecka i Hallgrimssona, grają na co dzień za granicą.
Dominują ligi skandynawskie - zwłaszcza szwedzka, w której występuje aż siedmiu piłkarzy. Trzech kadrowiczów gra w Norwegii, dwóch w Danii.
Silne ligi? Trzech Islandczyków - Gylfi Sigurdsson (na zdjęciu), Aron Gunnarsson i Johann Berg Gudmundsson - gra na Wyspach Brytyjskich, ale tylko ten pierwszy w Premier League (Swansea). W Niemczech zarabia na życie dwóch kadrowiczów, lecz w Bundeslidze jedynie Alfred Finnbogason (Augsburg).
Kolbeinn Sigthorsson, niegdyś rywal Arkadiusza Milika w Ajaksie Amsterdam, jest zawodnikiem francuskiego FC Nantes. Natomiast dwóch kadrowiczów Islandii gra we Włoszech.
Nowy prezydent się cieszy
- Gdy grałem w reprezentacji, to ludzie przychodzili na mecze, by oglądać rywali, a nie Islandię. Na mecze takie jak z Łotwą przychodziło 1500 osób, które nas wygwizdywały. Teraz bilety na kadrę są wyprzedane, a atmosfera fantastyczna - to jeszcze jedno wspomnienie Hermanna Hreidarssona.
Kadra rozgrywa mecze na stadionie Laugardalsvöllur w Reykjaviku (na zdjęciu). Wybudowanym w latach 50., o pojemności 15 tysięcy, na którym jednak - na meczach o punkty - mogło zasiąść "tylko" niespełna 9800 kibiców (tyle zamontowano krzesełek). - To oczywiste, że potrzebujemy większego stadionu! - taki wpis pojawił się na Twitterze islandzkiej federacji w 2015 r. po jednym ze spotkań eliminacji ME.
Jesienią wielu kibiców będzie musiało odejść z kwitkiem, gdy rozpoczną się eliminacje do MŚ 2018. Szczęściarzem jest za to... nowy prezydent Islandii.
Gudni Johannesson, historyk i pracownik naukowy, 25 czerwca wygrał wybory. Już wcześniej zapowiedział, że ucieszy go pewien przywilej związany z rolą prezydenta.
- Będę mieć gwarantowane miejsce na każdym wydarzeniu sportowym. Dostać bilety na mecze eliminacji Euro 2016 - to był koszmar! - mówił niedawno Johanesson, który jest wielkim fanem futbolu i swojej reprezentacji.
"Son" i "dottir", czyli wyjątkowe nazwiska
Jonsson, Sigurdsson, Magnusson, Bjarnason, Gunnarsson. W nazwiskach piłkarzy reprezentacji Islandii dostrzec można pewną prawidłowość. Niemal wszystkie - poza jednym (o tym więcej za moment) - kończą się na "son".
Nieprzypadkowo. Na Islandii obowiązują tzw. patronimiczne nazwiska, czyli odnoszące się nie do rodu (rodziny), lecz do ojca. Lepiej zobrazujemy to na przykładzie. Olafur, syn Gunnara Magnussona, nie będzie nazywać się Olafur Magnusson, lecz Olafur Gunnarsson (czyli "syn Gunnara").
Podobnie jest w przypadku kobiet, tyle że ich nazwiska "tworzone" są przez dodanie końcówki "dottir" ("córka" - przyp. red.) do imienia ojca. Stąd wiemy, że ojciec Alexandry Ivarsdottir (na zdjęciu; partnerka gwiazdy reprezentacji Islandii, Gylfiego Sigurdssona) ma na imię Ivar.
Wspomnieliśmy o jednym wyjątku. Mowa o Eidurze Gudjohnsenie. Najbardziej doświadczony w islandzkiej ekipie zawodnik jest synem Arnora Gudjohnsena. Jak widać, panowie używają nazwiska rodowego (robi tak niewielka część Islandczyków).
Skoro mowa o Gudjohnsenach, warto przypomnieć mecz, który przeszedł do historii nie tylko islandzkiego futbolu.
Gudjohnsen, czyli ojciec i syn w kadrze
Arnor Gudjohnsen (rocznik 1961) był cenionym napastnikiem, w 1987 r. został królem strzelców ligi belgijskiej w barwach Anderlechtu Bruksela. Grał także m.in. w Lokeren i Bordeaux.
Z kolei Eidur Gudjohnsen (rocznik 1978) to wciąż czynny zawodnik. Obecnie występuje w norweskim Molde FK, ale w pamięci kibiców najbardziej zapisał się grą w Chelsea Londyn. W latach 2000-06 strzelił dla "The Blues" 54 gole w 186 spotkaniach.
24 kwietnia 1996 r. Arnor i Eidur wystąpili w spotkaniu reprezentacji Islandii z Estonią. Ojciec był wówczas krótko po 35. urodzinach, z kolei syn nie miał jeszcze skończonych 18 lat. Niestety nie spełniło się życzenie seniora rodu, który marzył o tym, by zagrać u boku syna. Eidur wszedł na boisko, zastępując... ojca.
- Najbardziej żałuję tego, że nie zagraliśmy razem w kadrze - do dziś powtarza Arnor Gudjohnsen, 73-krotny reprezentant Islandii. Zakończył grę w drużynie narodowej w 1997 r. Syn gra w niej do dziś. Na Euro 2016 wszedł na boisko w 84. minucie spotkania z Węgrami.
@FrancesFinnShow the last McDonald's cheeseburger in Iceland #nogmfood pic.twitter.com/RpezdgPfC8
— Richard Dawson (@richardpdawson) 25 czerwca 2016
Bez restauracji McDonald's i klubów ze striptizem
Na Islandii nie znajdziecie restauracji McDonald's. Sieć wycofała się z tego kraju w 2009 r., po kryzysie bankowym na wyspie.
Jeden z Islandczyków postanowił wykorzystać ten fakt dla przyszłych pokoleń. Hjoertur Smarason kupił w restauracji ostatni zestaw - składający się z cheeseburgera i frytek. Zapakował go szczelnie do torebki foliowej. Po kilku latach okazało się, że jedzenie się nie zepsuło.
Islandczyk przekazał więc "eksponat" do Muzeum Narodowego. Cheeseburger z frytkami długo jednak w tym miejscu nie zagościł. Zwiedzający skarżyli się bowiem na tak osobliwy widok. Smarason otrzymał więc zestaw z powrotem (widzimy go na zdjęciu).
Rozczarowani mogą się także poczuć turyści, którzy chcieliby się wybrać do klubu ze striptizem. Na Islandii takowego nie spotkają. Tamtejszy parlament w 2010 r. uchwalił zakaz pokazów striptizu.
Inne sporty? Szczypiorniak i strongmani
Choć na Islandii trwa futbolowy boom, nie należy zapominać o innych dyscyplinach, w których rodacy Gudjohnsena, Gunnarssona czy Sigurdssona odnoszą sukcesy.
Odczuli to na własnej skórze choćby nasi szczypiorniści, którzy w 2008 r. kroczyli po medal igrzysk olimpijskich w Pekinie. W ćwierćfinale zostali jednak zastopowani właśnie przez Islandczyków, którzy dotarli aż do finału. W meczu o złoto ulegli Francuzom (23:28). Dwa lata później Islandia raz jeszcze dała się Biało-Czerwonym we znaki, pokonując ich w meczu o brąz mistrzostw Europy (29:26).
Islandczycy są postrzegani jako ludzie silni i niezłomni. Widać to choćby w zawodach strongman. Magnus Ver Magnusson czterokrotnie wygrywał mistrzostwa świata (1991 i 1994-96). Inni znani zawodnicy to m.in. Torfi Olafsson czy Stefan Sölvi Petursson.
W ostatnich latach najbardziej utytułowanym siłaczem z Islandii jest Hafthor Bjornsson, zdobywca trzech srebrnych i jednego brązowego medalu MŚ strongmanów. Miłośnicy kina kojarzą go z "Gry o tron", w której wcielił się w postać "Góry". Bjoernsson przed pierwszym meczem Islandii na Euro - z Portugalią - postraszył Cristiano Ronaldo. - Jak strzelisz gola, zmiażdżę ci głowę - zapowiedział w krótkim filmiku, który wrzucił do sieci. To były żarty, ale... Ronaldo drogi do siatki nie znalazł.
Dodajmy, że Benedikt Magnusson dzierżył rekord świata w tzw. martwym ciągu (461 kg; w 2015 r. wynik ten o kilogram poprawił Eddie Hall).