W tym artykule dowiesz się o:
17 sierpnia 1998 roku Władysław Komar (na zdjęciu z prawej) i Tadeusz Ślusarski (z lewej) brali udział w biegu o Bursztynowy Puchar Miasta ku pamięci Eugeniusza Pietrasika, który był rozgrywany w Międzyzdrojach.
- Dzień przed wyjazdem Władek zgubił na plaży swój sygnet, który traktował jak talizman. Zmartwił się, chciał go szukać, ale na wyjazd nalegał jak to zawsze obowiązkowy Tadek - wspominał znany satyryk Marcin Daniec, który kilka godzin przed tragedią jadł z nimi obiad.
W drodze do Warszawy Komarowi i Ślusarskiemu (na zdjęciu) towarzyszył Krzysztof Świostek, polski sprinter. Około godziny 18, pomiędzy miejscowościami Brzozowo i Przybiernów, ich ford scorpio zderzył się czołowo z renault 25, wpadł do rowu i zaczął płonąć.
Świostek nie odniósł żadnych obrażeń. Zdołał wydostać się z samochodu, a później ruszył na pomoc kolegom. Wyciągnął ich, zanim pojazd spłonął do reszty. Jeszcze wtedy nie wiedział, że obaj już nie żyli.
W tym samym czasie o życie walczyła para, która znajdowała się w drugim aucie. W nim także podróżował sportowiec, były lekkoatleta. To Jarosław Marzec, trzykrotny medalista mistrzostw Polski, który jechał z żoną Agnieszką.
Biegacz był zakleszczony w samochodzie, stracił przytomność. Do szpitala trafił w stanie ciężkim. Krótko potem zmarł. Jego małżonka miała więcej szczęścia. Lekarze stwierdzili u niej złamanie żeber oraz wstrząs mózgu.
Wybitny skoczek wzwyż Artur Partyka, który tego dnia był z reprezentacją Polski w Budapeszcie na mistrzostwach Europy, nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. - Ciężko było się po tym pozbierać. Obaj byli moimi idolami, Ślusarski wciąż imponował sprawnością - komentował Partyka.
Matka Ślusarskiego o śmierci syna (na zdjęciu) dowiedziała się z telewizji. - Oglądałam Teleexpress. Spiker powiedział, że zginęło dwóch olimpijczyków. Najpierw pokazali zdjęcie Władka Komara. Serce zatrzepotało mi w piersi. A później zobaczyłam Tadzia. Zaczęłam krzyczeć. Cała ulica się zleciała. Pytali, co się dzieje. Tadek nie żyje - wspominała pani Cecylia Ślusarska w wywiadzie dla "Gazety Lubuskiej".
Na miejscu tragedii początkowo stanął pomnik upamiętniający Ślusarskiego i Komara. O Marcu nie było żadnej wzmianki.
Po wypadku był on bowiem przedstawiany w mediach jako sprawca tragedii, ponieważ zjechał na przeciwległy pas i doprowadził do zderzenia. Nazywano go wręcz "mordercą naszych olimpijczyków". Gdy emocje opadły, postawiono także drugą tablicę - upamiętniającą Marca.
Władysław Komar (na zdjęciu) to jeden z najlepszych polskich kulomiotów w historii. Na igrzyskach w Monachium (1972) zdobył złoty medal, dwukrotnie był trzeci na mistrzostwach Europy (1966 i 1971). Po zakończeniu kariery sportowej występował w filmach oraz na scenie kabaretowej. Był znany z wielkiego poczucia humoru, lekkiego ducha i słabości do pięknych kobiet.
Lista sukcesów Tadeusza Ślusarskiego jest jeszcze dłuższa. Specjalista od skoku o tyczce wywalczył dwa medale na igrzyskach - złoty w Montrealu (1976) i srebrny cztery lata później w Moskwie. Był także dwukrotnym mistrzem Europy - z Goeteborga (1974) i Mediolanu (1978). Poza sceną sportową był zupełnym przeciwieństwem Komara. - Cichy i spokojny - mówili o nim ci, którzy dobrze go znali.
Jarosław Marzec wygrał halowe mistrzostwa Polski (1983) na dystansie 400 m. Na stadionie zdobył trzy medale MP (złoty, srebrny i brązowy), wszystkie w sztafecie 4x400 m.
Opracował PS
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: efektowny gol... bramkarza Bayernu. Neuer jak Lewandowski!