Od niedawna Marta Rentel rozpoczęła przygodę we freak fightach. Do tej pory nie idzie jej zbyt dobrze, ponieważ stoczyła dwie walki i obie przegrała. Podczas Fame MMA 16 będzie miała okazję poprawić swój rekord, ponieważ zmierzy się z Wiktorią Jaroniewską.
W ramach promocji tej walki wzięła udział w programie na żywo "Cage" przed listopadowym wydarzeniem. Zawodniczka jednak nie wytrzymała po pytaniach od prowadzącego - Sylwestra Wardęgi.
Popularny youtuber zaczął wypytywać "Marti Renti" o sprawę z jej udziałem, o której mówił cały świat. Chodzi o sprzedaż wirtualnej miłości w postaci NFT. Ta miała zostać przez kogoś nabyta za 1 milion złotych. Podczas programu okazało się jednak, że to było kłamstwo. Influencerka potwierdziła, że to była bardziej akcja marketingowa niż prawdziwa sprzedaż.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
Po tym wyznaniu Marta Rentel nie wytrzymała i rozpłakała się na wizji. Zaczęła również tłumaczyć swoje zachowanie.
- Chciałam dobrze dla kogoś innego. Niestety to był błąd. Ja naprawdę jestem dobrym człowiekiem - tłumaczyła Marta Rentel.
To jednak nie wszystko. Podczas rozmowy wyszło również, że to nie jedyna kontrowersyjna rzecz związana z tą zawodniczką. Tzw. scamów miało być więcej. Co ciekawe, to nie pierwszy raz kiedy Sylwester Wardęga doprowadził influencerkę do płaczu. Kilka miesięcy temu podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Moniki Kociołek (więcej TUTAJ).
Zobacz także: Dziennikarka TVP skradła show
Zobacz także: Mistrzyni promienieje na sportowej emeryturze