Trening zamiast walki wieczoru. Próba siły Tomasza Adamka

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Na zdjęciu: Tomasz Adamek
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Tomasz Adamek
zdjęcie autora artykułu

Walka wieczoru na gali Fame MMA 22 rozczarowała. Tomasz "Góral" Adamek odbył "trening" z Kasjuszem "Don Kasjo" Życińskim, który praktycznie nie atakował rywala. Nic dziwnego, że sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo legendarnemu bokserowi.

W tym artykule dowiesz się o:

W sobotę, 31 sierpnia Tomasz "Góral" Adamek po raz trzeci od momentu zakończenia kariery wrócił do rywalizacji. Tym razem przyszło mu zmierzyć się z Kasjuszem "Don Kasjo" Życińskim na gali Fame MMA 22, która odbyła się na PGE Narodowym w Warszawie. Wcześniej legendarny bokser znokautował Patryka "Bandurę" Bandurskiego.

Od samego początku walki Życiński próbował skracać dystans, lecz praktycznie przez cały czas to Adamek atakował. Trzeba było czekać, by uruchomił się pierwszy z wymienionych zawodników.

W połowie pierwszej rundy Życiński po jednym z ciosów zachwiał się na nogach. W końcu jednak uruchomił się w ofensywie i zaczął się rozkręcać, jednak w końcówce swoją obecność zaakcentował Adamek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!

W kolejnej fazie starcia można było usłyszeć, jak mocne ciosy serwuje Życińskiemu legendarny bokser. Tymczasem freakfighter skupiał się głównie na obronie i próbował jedynie kontrować przeciwnika. Adamek ruszył jeszcze w końcówce drugiej rundy, podobnie jak w pierwszej, ale nie była to do końca udana decyzja. Życiński wykorzystał bowiem swoją szansę i również on trafił kilka mocnych ciosów.

W trzeciej partii freakfighter nie podkręcił swojej aktywności, mimo że walka wielkimi krokami zbliżała się do końca. Z kolei legendarny bokser nie był już tak samo ofensywny, ale i tak to on posłał więcej ciosów.

Standardowo już Adamek przebudził się w końcówce i wyprowadził kilka mocnych ciosów, czym naraził się na odwet. Tym razem nie był on tak udany jak wcześniej i wciąż należało czekać, aż Życiński zacznie być bardziej aktywny. Zwłaszcza, że miał na to jeszcze tylko trzy minuty.

W ostatniej rundzie doszło do momentu, w którym to sędzia upomniał Życińskiego, by ten walczył. Tymczasem obraz rywalizacji w ogóle się nie zmieniał, co zwiastowało końcowy triumf Adamka.

Trzeba przyznać, że freakfighter liczył po prostu na mocne ciosy od przeciwnika. Sam był bardzo pasywny i to do takiego stopnia, że sędzia po raz kolejny musiał przekazać, by zaczął walczyć. Ten jednak wolał po prostu wytrzymać do końca starcia z Adamkiem.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty