Pudzianowski stanął w obronie "Popka". "Należą mu się brawa, a nie gwizdy"
- Łatwo nie było. Mogłem stracić wszystko, wygrać prawie nic. Gdybym przegrał, chyba bym już podziękował. A tak, do końca 2017 roku jestem jeszcze w MMA - powiedział Mariusz Pudzianowski po pokonaniu Pawła "Popka" Mikołajuwa na gali KSW 37.
Pojedynek "Pudziana" z kontrowersyjnym raperem, który po ośmiu latach przerwy postanowił wznowić karierę w MMA, trwał tylko 80 sekund. "Popek Monster" nie wytrzymał presji, jaką wywarł na niego zdecydowanie bardziej doświadczony w walkach w klatce rywal i gdy pod siatką został zasypany gradem ciosów, sędzia przerwał walkę.
Gdy "Popek" udzielał wywiadu Mateuszowi Borkowi, publiczność w krakowskiej Tauron Arenie głośno gwizdała, rozczarowana tym, jak niewiele pokazał lider formacji "Gang Albanii". Pudzianowski stanął jednak w jego obronie.
Choć Pudzianowski wygrał szybko, wcale nie uznał tej walki za łatwą. Podkreślił, że pojedynek był trudny zwłaszcza ze względu na presję zwycięstwa, jaka na nim ciążyła.
- Mogłem stracić wszystko, wygrać prawie nic. Gdybym przegrał, to chyba bym już podziękował. A tak, do końca 2017 jeszcze jestem w MMA - powiedział "Pudzian". Dodał jednak, że jego emerytura się zbliża i jego miejsce muszą zająć młodsi zawodnicy.
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos uratował Real na Camp Nou! Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]