Bob Arum, amerykański promotor Tysona Fury'ego stwierdził, że jeżeli tylko Donald Trump zechce zjawić się na walce jego podopiecznego z Deontayem Wilderem, będzie mile widziany. - Jeżeli Trump zechce przyjść na walkę, to serdecznie go powitamy, jest prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Jednocześnie zauważa pewną niedogodność takiego rozwoju wypadków. - Nie wiem gdzie pomieścimy całą jego ochronę, ponieważ jesteśmy wyprzedani. Przypuszczam, że stanowa komisja sportu w Nevadzie zrobi dla niego miejsce w środku - powiedział się Arum.
Trump sam na przełomie lat 80. i 90. aktywnie angażował się w boks. Można więc przypuszczać, że prezydent USA byłby zainteresowany wydarzeniem. Kwestia tego, czy wpasuje się to w jego plany. - W piątkową noc będzie prowadził kampanię w Las Vegas, więc pytaniem jest - i nie znam jego grafiku - czy zechce tu zostać na całe 24 godziny, aby obejrzeć walkę? Nie wiem - dywagował Arum.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Wasilewski o kulisach wyjazdu z Kinszasy. "Musieliśmy uciekać jak jacyś mordercy"
Promotor Fury'ego nie darzy jednak Trumpa sympatią. Obaj wywodzą się z zupełnie różnych środowisk politycznych. Mimo to Arum zwraca uwagę, że obecność prezydent zawsze podnosi prestiż wydarzenia. - Jeżeli prezydenta Stanów Zjednoczonych, cokolwiek o nim nie myślisz, chce przyjść na to wydarzenie to hej, jest całkiem nieźle.
Czytaj także:
- Salim Touahri w areszcie śledczym. Jest oficjalne oświadczenie MMA Cartel
- MMA. UFC. Intensywne spotkanie twarzą w twarz Oleksiejczuka z Crute. "Zabiję cię"