Polka wicemistrzynią świata. Co z igrzyskami? "Jest strach, że przez Rosjan je stracimy"

Instagram / Na zdjęciu: Zuzanna Cieślar
Instagram / Na zdjęciu: Zuzanna Cieślar

- Dopuszczenie Rosjan bez rekomendacji to jawne lekceważenie zaleceń MKOl. Boimy się, że mogą nas przez to usunąć z programu olimpijskiego - mówi wicemistrzyni świata, szablistka Zuzanna Cieślar.

W tym artykule dowiesz się o:

24-letnia Polka srebro wywalczyła w Gruzji, w Tbilisi. To były pierwsze od czasu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę mistrzostwa świata, do których Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) dopuściła jako sportowców neutralnych wszystkich rosyjskich sportowców - nawet tych pobierających żołd, zatrudnionych w klubach wojskowych.

Cieślar w finale walczyła z Janą Jegorian. To porucznik, która jeszcze w ubiegłym roku pozowała do zdjęć z Władimirem Putinem i drużyną Donieckiej Republiki Ludowej (przyjęcie w poczet członków organizacji sportowych z nielegalnie anektowanych terytoriów Ukrainy była bezpośrednią przyczyną zawieszenia Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego). Jegorian jest też ambasadorką podejrzewanej o udział w porywaniu ukraińskich dzieci "Zdrowej Ojczyzny". Zwycięstwa nad Polką pogratulował jej nawet rosyjski prezydent.

ZOBACZ WIDEO: Reprezentant Polski w nowym klubie. Właśnie przeszedł "chrzest"

Kamil Kołsut: Czy to, że w finale mistrzostw świata walczyła pani akurat z Rosjanką, miało szczególne znacznie?

Zuzanna Cieślar: To miało jakieś znacznie, a skalę wyzwania podniósł fakt, że mowa o mistrzyni olimpijskiej. Generalnie staram się, aby takie kwestie nie wpływały na walkę, a w tym turnieju byłam mocna mentalnie i nie chciałam tego stracić.

Zastanawiała się pani nad tym, żeby na przykład nie wyjść do zdjęcia podczas dekoracji, jak brązowa medalistka, Ukrainka Alina Komaszczuk?

Nie zastanawiałam się nad tym. Szacunek dla wszystkich jest w sporcie ważny - oczywiście podczas zawodów. Tworzymy pewną grupę, widujemy się i będziemy się jeszcze widywać podczas różnych imprez. Nie ma sensu psuć krwi. Ukrainki wspieram, jestem wśród podpisanych pod listem otwartym z protestem wobec decyzji naszej federacji. A gesty podczas zawodów, jak unikanie podawania ręki Rosjankom? Uważam, że najlepiej skupić się na sobie i koncentrować na zawodach.

Te emocje w waszej konkurencji są szczególnie żywe, skoro jeszcze kilka lat temu medale regularnie zdobywały Rosjanki Sofia Wielika i Sofia Pozdniakowa, a jedną z czołowych szablistek jest Ukrainka Olha Charłan?

Dużo emocji było na początku wojny, teraz jest ich mniej. Wszyscy powoli przyzwyczajali się do tego, że Rosjanki startują. Ukrainki jasno zakomunikowały, że nie będą im podawać dłoni, nie chcą się witać, ale poza tym nie robią problemów. Nie ma kłótni czy awantur. Widziałam ostatnio na zawodach, jak Ukrainka od razu po walce z Rosjanką odeszła. Rywalka nie miała o to pretensji. Same Rosjanki nie chcą chyba nikogo prowokować, rozdmuchiwać tematu. Wiedzą, że zostały dopuszczone do startów na pewnych zasadach.

Jaka była atmosfera wokół ich startów w Tbilisi?

Były protesty przed halą i przed hotelem, gdzie mieszkały. Wszystko odbywało się pokojowo, ludzie stali po prostu z transparentami. Kilku protestujących było też na hali podczas zawodów, ale kiedy zaczęli krzyczeć, ochrona ich wyprowadziła.

Federacja początkowo weryfikowała Rosjanki, które chciały rywalizować jako sportowcy neutralni, ale dziś nikt już nie sprawdza ich przeszłości ani powiązań z resortami siłowymi, więc na mistrzostwach świata pojawiły się wojskowe. To was oburza?

Nie jest to komfortowe. Byliśmy wszyscy zszokowani, że ktoś zmienił zasady pod koniec sezonu, właściwie z dnia na dzień, ale z drugiej strony jesteśmy świadomi, że szermierka znajduje się pod mocnym wpływem Rosjan, więc wielu przeczuwało, co może nastąpić. Są konta na Instagramie, które informują o tym, co dzieje się w naszym sporcie. Śledzimy je, rozmawiamy też między sobą, choć wiadomo, że już podczas zawodów staramy się od tego odcinać.

Pojawiają się obawy, że ze względu na dopuszczenie do startów rosyjskich wojskowych oraz wpływy, jakie ma w szermierce rosyjsko-uzbecki oligarcha Aliszer Usmanow, pozycja waszego sportu na igrzyskach może być zagrożona?

Są takie obawy, szermierka nie jest przecież zbyt popularnym sportem. Boimy się, że przez to, co się dzieje, mogą nas usunąć z programu olimpijskiego. Dopuszczenia Rosjan bez weryfikacji to przecież jawne lekceważenie zaleceń MKOl. Strach więc jest, ale staramy się być dobrej myśli.

Brązowy medal szpadzistek na igrzyskach w Paryżu podziałał na wyobraźnię?

Zobaczyłyśmy, że taki sukces jest możliwy i to nie jest tylko bujanie w obłokach. Koleżanki narobiły apetytu, a nasze wyniki też pokazują, że stać nas na dużo. Będziemy celować nie tylko w kwalifikację, ale w zdobycie medalu. System jest jednak skomplikowany i bywa niesprawiedliwy. Ostatnio wicemistrzyni świata (Despina Georgiadou zdobyła srebrny medal w 2023 roku - przyp. red.) nie pojechała na igrzyska. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy.

Jak świętowała pani zdobycie srebrnego medalu?

Najpierw nie było okazji, bo po dniu przerwy czekał nas start drużynowy. Bolało mnie całe ciało i spędziłam ten czas głównie na odpoczynku oraz u fizjoterapeuty. Po powrocie do Polski było zaś dużo zamieszania i rozmów z dziennikarzami. Teraz spędzam czas z rodziną. Mamy taką tradycję, że przy okazji jakichś uroczystości zamawiamy sushi. W piątek zaskoczył mnie też mój chłopak, który przyjechał do Sosnowca z Warszawy i spędziliśmy razem dzień. Staram się przede wszystkim odpocząć.

Czy to prawda, że przed decydującymi walkami słuchała pani piosenki Michała Bajora?

"Ogrzej mnie" do mnie przemawia, pomaga przekuć stres w pozytywne emocje, budzi chęć do walki. Czasami sobie więc śpiewam przed walkami, albo w autokarze, kiedy czuję stres w drodze na zawody.

Jak łączy pani uprawianie sportu ze studiami z fizjoterapii?

AWF Katowice daje nam możliwość pracy według indywidualnego planu. Widzę wiele osób, które trenują i studiują na innych uczelniach, a później mają problemy przez nieobecności, muszą odrabiać zajęcia. Indywidualny tryb wiele ułatwia. Zdarzyło się oczywiście, że musiałam odpuścić trening czy wyjazd, ale tylko, gdy mieliśmy zajęcia praktycznie w szpitalu. Mam łatwiej, a studia pomagają w sporcie. Wiem, jak powinien wyglądać trening przed zawodami i może też dzięki temu jestem zawodnikiem "bezbólowym", bo rzadko mam kontuzje.

Wie pani już, na co wyda 20 tys. dolarów nagrody?

Nie do końca. Na pewno nie wydam jej od razu. Rozglądam się za mieszkaniem, więc pewnie część nagrody przeznaczę właśnie na ten cel.

Czy sportowcy uprawiający szermierkę na wysokim poziomie mają w Polsce dobrze?

Mają nieźle, choć nie jest to zbyt popularny sport, co utrudnia szukanie sponsorów. Mocno pomaga ministerstwo, a wielu należy do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego. Ja od czterech lat zdobywam medale imprez mistrzowskich, więc mam stypendium, a wspiera mnie również miasto Sosnowiec. Jestem za to wdzięczna. Może nie mamy tak dobrze, jak piłkarze, ale są tacy, którzy mają gorzej.

Chciałaby pani zostać wojskowym?

Tak, bo to dobry sposób na wspieranie kraju jako sportowiec, a możliwość reprezentowania Polski napawa mnie dumą. Liczba miejsc jest ograniczona, to elitarna jednostka, ale liczę, że po zdobyciu tego medalu będzie mi łatwiej. Kilka lat temu była większa akcja rekrutacji, ale dziś każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie. To byłoby ciekawe, kształtujące charakter doświadczenie.

Pani ma charakter i poglądy, skoro brała pani udział [b]chociażby w Strajku Kobiet…[/b]

Nie boję się wyrażać swojego zdania, ale nie powiedziałabym, że jestem szczególnie zaangażowana. Nie znam się na polityce i nie uważam, żeby moja opinia była dla ludzi szczególnie istotna, ale każdy ma prawo ją wyrażać.

Jakie ma pani plany na urlop?

Wybieramy się na Sri Lankę. Lubię organizować takie wyjazdy i szukać nowych, ciekawych miejsc. Wakacje to dla mnie nie tylko leżenie na plaży. Lubię je spędzać aktywnie. Sri Lanka wpadła mi w oko, bo lubimy z chłopakiem pojeść dobrze i tanio. Planuję też na miejscu kurs gotowania kuchni lankijskiej. To dla mnie taki skok w nieznane.

Rozmawiał Kamil Kołsut, WP SportoweFakty

Komentarze (6)
avatar
Stalowczyk
9.08.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie rozumiem o co chodzi z tymi Rosjankami ? To jak Niemcy za II w.św. - oni nic nie robili, tylko naziści. 
avatar
Markus 1
9.08.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Co za beznadziejne tezy. Izrael zabija nikt problemu nie robi. 
avatar
niepodważalny autorytet
9.08.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Przecież IO w Los Angeles będą dopiero w 2028 roku, to do tego czasu ta straszna wojna już się SKOŃCZY (mam nadzieję!!). I dlatego uważam że sportowcy z obu w/wym. krajów w WEZMĄ w nich UDZIAŁ. 
avatar
Zbigniew Wojcik
9.08.2025
Zgłoś do moderacji
7
3
Odpowiedz
Dla mnie ludzie którzy sa ze swym narodem. W dobrych czy w złych czasach zasługują na szacunek , przywódcy którzy wszystko robią dla swojego kraju , swojego narodu zasługują na szacunek. , ot Czytaj całość
avatar
Franciszek Nowak
9.08.2025
Zgłoś do moderacji
18
2
Odpowiedz
I co w tym złego? 
Zgłoś nielegalne treści