Polski Komitet Olimpijski złamał podstawowe zasady i teraz zapłaci potężną karę

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Aleksandra Shelton (Socha)
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Aleksandra Shelton (Socha)

Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) nie pozostawił suchej nitki na szefach polskiego olimpizmu. Litania ich win i niedopatrzeń ws. Aleksandry Shelton jest bardzo długa. Wyrok ma 30 stron.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=1487]

Aleksandra Shelton[/tag] będzie mogła wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Jeżeli MKOL wyda zgodę (a nie ma obaw, że będzie inaczej), a zawodniczka formą sportową udowodni, że zasługuje na wyjazd (kwalifikacje), to latem 2021 roku będzie po raz piąty uczestniczyła w najważniejszym turnieju dla każdego sportowca. A jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że przegra z systemem. Przegra z Polskim Związkiem Szermierczym, przegra z Polskim Komitetem Olimpijskim.

Odbijająca się od ścian, a właściwie od uporu i niechęci ze strony polskich działaczy, zawodniczka postanowiła walczyć - jak sama to określa - z systemem. Złożyła zażalenie w najwyższej instancji odwoławczej światowego sportu (CAS, czyli Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu z siedzibą w Szwajcarii) i w końcu wygrała. Informowaliśmy o tym TUTAJ.

PKOl szanuje postanowienie CAS

Strony miały czas do 5 października, by zgłosić sprzeciw wobec publikacji wyroku lub jego części. Nie zgłosiły, tak wynika z naszych informacji. - Polski Komitet Olimpijski szanuje postanowienie Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Lozannie, nie wnosił o utajnienie wyroku i nie zamierza podejmować kroków w celu odwołania się od tej decyzji - otrzymaliśmy oficjalną odpowiedź mailową z Biura Prasowego PKOl.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach

Można się więc spodziewać, że już wkrótce 30-stronicowy dokument zostanie opublikowany na stronie internetowej CAS. Udało nam się dotrzeć do wyroku wcześniej. Przeczytaliśmy wnikliwie ten obszerny wyrok i... litania zarzutów wobec najwyższej władzy w polskim olimpizmie jest przerażająca. Trójka prawników (Michael Beloff, Alan L.W. D'Silva oraz Anna Bordiugowa) nie pozostawiła suchej nitki na PKOl-u.

Nic więc dziwnego, że CAS postanowił, że koszty arbitrażu pokryją polscy działacze. Dodatkowo zapłacą 5 tysięcy franków szwajcarskich zawodniczce, jako pokrycie kosztów i wydatków związanych ze sprawą.

O jakiej kwocie - w sumie - mówimy? Na razie oficjalnie jeszcze nie wiadomo. CAS podliczy wszystko i wyśle rachunek w późniejszym terminie. - Na ten moment nie dostaliśmy postanowienia dotyczącego kosztów. PKOl ureguluje częściowe koszty poniesione przez Panią Aleksandrę Shelton, nie dostaliśmy jednak jeszcze danych niezbędnych do wykonania przelewu - twierdzi Biuro Komunikacji PKOl.

200 tys. zł kary, a można było się dogadać

Prześledziliśmy kilka wyroków i postanowień CAS, aby oszacować koszty arbitrażu. Wydaje się, że będzie to kwota w okolicach 40-50 tys. franków szwajcarskich. Plus te 5 tys. dla zawodniczki. W sumie PKOl będzie musiał zapłacić - w przeliczeniu na złotówki - ok. 190-220 tys. złotych.

Dużo? Budżet PKOl pewnie to udźwignie, ale ważne, że można było uniknąć całego zamieszania. Wystarczyło, by zarząd PKOl wysłuchał zawodniczki, zaprosił ją na posiedzenie i załagodził sprawę. Przez kilkanaście miesięcy był jednak głuchy na apel o znalezienie porozumienia. I to jest jeden z głównych zarzutów, które możemy znaleźć w wyroku.

PKOl się broni. - Dyskusyjny jest fakt wydania decyzji przez CAS przed zakończeniem procesu odwoławczego w Polsce. Trybunał podjął decyzję na dzień przed tym, jak Walne Zgromadzenie Polskiego Komitetu Olimpijskiego miało rozpatrywać odwołania od uchwały Zarządu PKOl. Pani Aleksandra Shelton była zaproszona na to posiedzenie, by przedstawić swoje stanowisko - czytamy w mailu.

Przypomnijmy, że zawodniczka przez kilkanaście miesięcy próbowała rozwiązać konflikt. Czasu było aż nadto.

Najważniejszy jest sportowiec, a nie kraj

PKOl nie odpowiedział niestety na pytania dotyczące złamania podstawowych praw człowieka i Karty Olimpijskiej (zbiór podstawowych zasad Ruchu Olimpijskiego). A taki zarzut znajdziemy w wyroku.

Trójka prawników CAS zwróciła uwagę, że "decyzje i działania powinny być w zgodzie z podstawowymi zasadami Karty Olimpijskiej takimi, jak nadrzędność interesów sportowców w ruchu olimpijskim (...), a także centralną koncepcją, zgodnie z którą igrzyska są rywalizacją między sportowcami, a nie między krajami".

CAS przypomina, że to zawodnik jest najważniejszy, a nie krajowy związek, federacja czy komitet olimpijski. Pkt. 128 wyroku jest do bólu konkretny.

Trybunał z Lozanny wypomina polskim działaczom również to, że zapomnieli o prawie każdego człowieka do wolności w wyrażaniu swoich poglądów. Prawnicy przypomnieli, że problemy Shelton rozpoczęły się po wywiadzie, którego udzieliła serwisowi WP SportoweFakty (TUTAJ przeczytasz jeszcze raz tę rozmowę >>).

Każdy ma prawo do krytyki

- Za to, jak postąpili ze mną (działacze - przyp. red.), powinni otrzymać dożywotni zakaz pracy w sporcie - powiedziała wiosną 2019 roku Shelton.

Po tych słowach została zablokowana przez PKOl, na wniosek Polskiego Związku Szermierczego.

I znów CAS (w punkcie 137 wyroku) uderzył w polskich działaczy. Przypomniał, że istnieje "wolność słowa i prawo do krytykowania w dobrej wierze osób pełniących władzę". Prawnicy podkreślili, że to znów prawo nadrzędne, powołali się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Polscy działacze popełnili więc karygodny błąd, że podjęli decyzję, na którą wpływ miała krytyka zawodniczki.

Zarzutów jest jeszcze wiele. 30-stronicowy wyrok jest pełen dowodów na, delikatnie pisząc, nieznajomość przepisów przez polskich działaczy. Choćby to, że PKOl nie powinien podejmować decyzji na podstawie opinii zasięgniętej w Polskim Związku Szermierczym. CAS dobitnie uważa, że PKOl jest ciałem niezależnym i nie może "podpierać się" decyzjami innych.

Na koniec, zapytaliśmy PKOl czy po wyroku CAS działacze nadal uważają, że podjęli odpowiednią decyzję blokując możliwość startu Shelton podczas IO w Tokio. - Obecnie Zarząd PKOl składa się z 58 osób, nikt nie zgłosił nam, że podjąłby teraz inną decyzję. Okres karencji obowiązuje wszystkich zawodników, którzy chcą zmienić barwy narodowe i startować pod inną flagą, wielu zawodników stosuje się do tych przepisów i je szanuje - czytamy w odpowiedzi.

Komentarze (33)
zenons
9.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
9
Odpowiedz
Sportowe Fakty od początku konfliktu są stronnicze, i trzymają stronę Sochy. Prawda jest taka że pani Socha powinna odbyć karencję, i nie ma prawa jechać na igrzyska w Tokio. Wielka gwiazda sia Czytaj całość
avatar
Widzę Myszy
9.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
14
Odpowiedz
Wieszała psy na polskiej organizacji, zarzucając im różne rzeczy bez żadnego poparcia w dowodach. Potem puściła się z Amerykaninem, poczuła hajs i zaczęła prosić tych, na których bezpodstawnie Czytaj całość
avatar
Robertus Kolakowski
9.10.2020
Zgłoś do moderacji
11
2
Odpowiedz
Za bycie malymi, malostkowymi, ludzmi...200000, ktore na pewno zostana zaplacone przez podatnikow. 
JS2015
9.10.2020
Zgłoś do moderacji
9
2
Odpowiedz
och jaką mają niektórzy przyjemność z blokowania innym kariery, jakie to swojskie, polskie:) 
avatar
nitro8
9.10.2020
Zgłoś do moderacji
12
4
Odpowiedz
PKOL raz za razem się kompromituje, kiedy jakaś kontrola tam zagości ? bo to co wyprawiają Ci pseudo działacze to czysta gangsterka