Komentator Eurosportu zasłynął podczas ostatnich igrzysk i tuż po nich ostrymi wypowiedziami na temat sytuacji w Polskim Związku Szermierczym. Działaczom zarzucał kierowanie się własnymi sympatiami, brak przejrzystych reguł kwalifikacyjnych, a skalę niekompetencji szacował nawet na kilkuset pokrzywdzonych zawodników.
- Drodzy państwo, ja powiem tylko krótko: tak kończy się "kolesiostwo" i układy w Polskim Związku Szermierczym i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Gdybyśmy mieli uczciwe klasyfikacje, to takich momentów na igrzyskach, i to nie tylko w szermierce, mielibyśmy zdecydowanie mniej. Apeluję w tym momencie do prezydenta, premiera, ministra sportu i kolegów dziennikarzy, polskim szermierzom dzieje się krzywda i prosimy o pomoc. Stop przemocy psychicznej w polskim sporcie - apelował w sierpniu na antenie Eurosportu Jakub Zborowski. Jego słowa błyskawicznie poniosły się wśród polskich kibiców i stały się jednym z najważniejszych tematów igrzysk.
Aferą wokół PZS przez kilka tygodni żyła cała Polska, a ten przykład stał się koronnym argumentem dla wszystkich krytyków polskich związków sportowych. Choć jeszcze niedawno wydawało się, że awantura skończy się tylko na groźbach, to nam udało się potwierdzić, że przedstawiciele związku ostatecznie zdecydowali się skierować sprawę do sądu.
Od komentatora żądają przeprosin w mediach, a także wpłaty 25 tysięcy złotych na leczenie chorego na stwardnienie rozsiane byłego szermierza Jacka Gaworskiego. Z naszych informacji wynika, że pozew został już wysłany do Sądu Okręgowego w Warszawie.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
- To, co zrobił pan Zborowski, jest karygodne i jest poważnym naruszeniem zasad etyki dziennikarskiej. Dlatego zdecydowaliśmy się złożyć przeciwko niemu pozew do sądu. Uznaliśmy, że musimy bronić naszego dobrego imienia - wyjaśnia prezes PZS Tadeusz Tomaszewski. - Na medal olimpijski czekaliśmy 16 lat, ale nie dano nam szansy się nim nacieszyć, nie pozwolono zdyskontować marketingowo tego sukcesu, bo nasz wizerunek został zszargany. Ten sukces miał pociągnąć całą dyscyplinę i zwiększyć jej popularność, przyciągnąć dzieci i młodzież do uprawiania tego pięknego sportu, a zamiast tego musieliśmy bez przerwy odpierać ataki i tłumaczyć się z pomówień - dodaje.
Choć igrzyska w Paryżu były udane dla polskich szermierzy, to duże kontrowersje wzbudziły wcześniejsze losy Aleksandry Jareckiej, która znakomicie spisała się w finałowej rozgrywce o brązowy medal, choć długo musiała walczyć, by w ogóle pojechać do Paryża. Zborowski wypominał przedstawicielom związku jednak nie tylko to, ale także powołanie Michała Siessa w miejsce - będącego rzekomo w dużo lepszej formie - Leszka Rajskiego.
Działacze nie przyznają się do żadnego z zarzutów postawionych im publicznie przez Zborowskiego i są przekonani, że sąd potwierdzi ich racje. Ich zdaniem jego atak nie miał merytorycznych podstaw, a chodziło jedynie o osobisty rewanż.
- To, co zrobił w czasie igrzysk na antenie Eurosportu, to była jego osobista zemsta nie tylko na PZS, ale także na całym środowisku szermierczym. Pan Jakub Zborowski pracował na rzecz Polskiego Związku Szermierczego, brał od nas pieniądze, ale marnie wywiązywał się ze swoich obowiązków i ostatecznie ta współpraca została zakończona. Miał zajmować się organizacją i promocją, ale przez kilka miesięcy w ogóle tego nie robił. My mu płaciliśmy, a nie było efektów. Dość szybko więc zrezygnowaliśmy ze współpracy i już wtedy mówił wprost, że ma do nas pretensje - wyjaśnia Tomaszewski.
O komentarz w sprawie naszych informacji poprosiliśmy Jakuba Zborowskiego, ale komentator nie chciał zabierać głosu w sprawie pozwu i swoich wcześniejszych słów.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty