Rodzeństwo na medal. I to złoty! Zaczęło się od rakietek na pierwsze urodziny

Materiały prasowe / Archiwum zawodnika / Rodzeństwo Kulczyckich
Materiały prasowe / Archiwum zawodnika / Rodzeństwo Kulczyckich

W jednym sezonie rodzeństwo Kulczyckich zdobyło złote medale w indywidualnych mistrzostwach Polski w tenisie stołowym - Samuel w seniorach, Alan w kadetach i Wanessa w żakach. To wyczyn trudny do powtórzenia!

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Pański dziadek i ojciec od lat związani są z tenisem stołowym, więc chyba nie było możliwości, aby pan zajął się innym sportem?

Samuel Kulczycki: Wszystko zaczęło się od dziadka Ryszarda, to on jako pierwszy w rodzinie zaczął grać w tenisa stołowego. Zresztą wciąż jest czynnym zawodnikiem, mimo że w tamtym roku skończył 80 lat. Tak więc nie tylko na zdjęciach zobaczyłem go w akcji. Na żywo mogłem obserwować jego umiejętności pingpongowe. Dziadek był pierwszym trenerem mojego ojca Szymona, a tata zaczął mnie trenować. Pierwszy raz na sali w Gorzowie Wielkopolskim odbijałem piłeczkę mając 4 lata, ale i ja, i moi brat i siostra dostaliśmy rakietki już na pierwsze urodziny.

Dekadę temu telewizja Orange Sport przyjeżdżała do Gorzowa Wielkopolskiego transmitować mecze Superligi. W przerwach meczów 10-letni Samuel Kulczycki odbijał piłeczkę na głównym stole...

Pamiętam, oczywiście, że pamiętam, jakby to było wczoraj. Oglądałem każdy mecz naszej drużyny Gorzovii i mocno jej kibicowałem. Bardzo przeżywałem poszczególne spotkania, cieszyłem się po zwycięstwach i smuciłem po porażkach. Największy sukces odniosła w 2009 roku, kiedy zdobyła srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Dwa lata później wywalczyła zaś brąz. Znałem wszystkich zawodników, Tanga Yu, Dariusza Kiełba, Radosława Żabskiego, Jacka Nowokuńskiego, Martina Olejnika i Pawła Płatonowa. Grał z nim też mój tata. Marzyłem aby zagrać kiedyś w superlidze i prezentować tak wysoki poziom.

ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę

Długo pańską karierę prowadził ojciec. Kiedy zapadła decyzja, że konieczne jest opuszczenie rodzinnego domu, by jeszcze szybciej rozwijać się sportowo?

Tata wciąż ma na mnie oko, czy to w Gorzowie, bo co jakiś czas staram się wracać do najbliższych, czy nawet gdy jesteśmy osobno. Taka ojcowska pomoc na odległość.
Problemy z treningiem w Gorzowie zaczęły się kiedy skończyła się superliga. Zawodnicy poodchodzili, a ja miałem za mało osób do codziennej pracy, zresztą szybko zacząłem być najlepszy z całej grupy. Tata postanowił, że przeniosę się do ośrodka treningowego w Gdańsku, a po pół roku postanowiliśmy szukać jeszcze innego rozwiązania. Wtedy zacząłem jeździć na zgrupowania do niemieckiego Ochsenhausen.

Ale to nie było jeszcze moment wyjazdu na stałe do Niemiec?

Nie, to było kilka sezonów wcześniej. Mając 13 lat zadebiutowałem w wymarzonych rozgrywkach superligi w barwach Olimpii-Unii Grudziądz. Mimo że byłem najmłodszy w lidze, pokazałem się z dobrej strony. To też zasługa treningów w ośrodku Drzonków. Mój tata dostał pracę w roli trenera, więc było łatwiej, a poza tym Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra to jedno województwo.

Po sezonie 2018/2019 razem z Maciejem Kubikiem wyjechaliście do Niemiec, ale to nie była jeszcze 1. Bundesliga.

Zaczęliśmy regularnie trenować w Ochsenhausen, a na co dzień graliśmy w 2. lidze, Maciek w FSV Mainz, a ja w Bad Homburg. Sezon wystarczył na to, abyśmy awansowali do pierwszego zespołu Liebherr Ochsenhausen z niemieckiej czołówki. Jestem w tej drużynie do dziś.

Rodzina Kulczyckich (fot. archiwum zawodnika)
Rodzina Kulczyckich (fot. archiwum zawodnika)

W Bad Homburg znów mógł pan liczyć na wsparcie taty?

To był idealny układ, jako 17-letni pingpongista zbierałem doświadczenie w nowym kraju, nowym otoczeniu, a w sztabie szkoleniowym klubu znalazł się ojciec. Nie było łatwo, ponieważ władze klubu postawiły sprawę jasno - awans do elity. I to się udało, wygraliśmy silną drugą ligę. Ale niestety tata nie dogadał się w sprawie przedłużenia umowy. Ja z kolei dostałem szansę, jak wspomniałem, w Ochsenhausen.

Komunikuje się pan po niemiecku?

Długo porozumiewałem się po angielsku, ale uczę się języka niemieckiego, coraz więcej rozumiem i mówię.

Rozmawiamy w dniu pańskich 20. urodzin. Grający od trzech, czterech lat w seniorskiej reprezentacji Samuel Kulczycki jest już ukształtowanym tenisistą stołowym?

Czy jestem już ukształtowanym zawodnikiem? Nie powiedziałbym, jeszcze wiele nauki i doświadczeń przede mną. Chcę się poprawić w wielu aspektach i być jeszcze lepszym graczem. Z pewnością moimi mocnymi stronami są odporność psychiczna i siła, lecz atutów musi być więcej.

Lista osiągnięć, jak na 20-latka, jest imponująca, że wspomnę tylko o licznych medalach mistrzostw świata i juniorów w kategoriach młodzieżowych.

Gdybym miał wybrać trzy najważniejsze dotychczasowe sukcesy, postawiłbym na - w kolejności - wicemistrzostwo świata juniorów w singlu, mistrzostwo Polski seniorów w grze pojedynczej oraz mistrzostwo Europy juniorów w deblu z Maćkiem Kubikiem. To moje najlepsze wyniki z 2021 roku.

W tym samym 2002 roku urodził się Szwed Truls Moregard, który w ubiegłym roku - jako zawodnik Dekorglassu Działdowo, z którym pan też jest związany - został wicemistrzem świata seniorów. Jak może się pan z nim porównać?

Truls Moregard poczynił wielkie postępy i zapewne teraz ciężko byłoby mi go pokonać. Ale postaram się go "dogonić" i być jeszcze lepszy od Szweda. Mam ogromną motywację.

Jest ktoś jeszcze z rówieśników, z kim chciałbym pan grać i wygrywać?

Taką osobą jest Niemiec Kay Stumper. Już dawno nie triumfowałem w meczu z tym rywalem, ale jest szansa na realizację tego zadania, gdyż on też występuje w Bundeslidze.

Pod koniec sierpnia inauguracja sezonu ligowego w Niemczech. Czy już wiadomo, kiedy Samuel Kulczyki zagra… przeciwko Maćkowi Kubikowi.

Maciek przeszedł z Ochsenhasen do Zugbruecke Grenzau, dawnego klubu m.in. Andrzeja Grubby, Lucjana Błaszczyka i Stefana Dryszela. Tak więc nie zagramy już w jednym zespole, a po dwóch stronach siatki. Nie wiem kiedy, ponieważ nie ma jeszcze szczegółowego terminarza na całą rundę jesienną.

Jak zmienił się personalnie zespół Liebherr?

Odszedł Maciek, a nowymi zawodnikami są Hiszpan Alvaro Robles, który był wicemistrzem świata w deblu, i Japończyk Shunshuke Togami. Pozostali Francuzi Simon Gauzy i Can Akkuzu oraz Amerykanin Kanak Jha.

Będzie trudniej o występy w Bundeslidze?

Oczywiście, że tak. Ale z drugiej strony szeroka kadra sprawia, że będę mógł częściej występować w turniejach rangi World Table Tennis z naszą kadrą narodową.

A po powrocie do Gorzowa znów cała rodzina Kulczyckich spotka się przy pingpongowym stole?

W domu trenujemy wspólnie, wspieramy się, bo chcemy być lepsi. Marzy się nam powtórka sprzed roku, kiedy Wanessa, Alan i ja zdobyliśmy złoty medal w indywidualnych mistrzostwach Polski. Co ciekawe, nasza rodzina uczestniczyła również w rekreacyjnych zawodach sportowych w Gorzowie. My z Alanem już od pewnego czasu nie bierzemy w nich udziału, ale grali dziadek z Wanessą.

Czytaj także:
Leszek Kucharski połączył tenis stołowy z e-sportem. Na emeryturę się nie wybiera
Za nami losowanie pucharów. Polskie kluby ponownie wśród najlepszych

Komentarze (0)