Kontuzja Polki mogła przekreślić szanse na trzy medale mistrzostw Europy

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Karolina Pęk
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Karolina Pęk

Zbliżały się ME osób niepełnosprawnych, czas uciekał, a mistrzyni paryskich igrzysk Karolina Pęk biła się z myślami, czy zaryzykować i z kontuzją pojechać na turniej. Mimo że ból ręki nie ustawał, w Helsingborgu zdobyła dwa złote i srebrny medal.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Jest pani multimedalistką wszystkich najważniejszych imprez międzynarodowych. Ile razy stawała pani na podium mistrzostw Europy?

Karolina Pęk: Muszę przyznać, że nie liczę krążków ME, bo w sumie nie jest mi do niczego potrzebna ta informacja. Do podsumowanie tego, co osiągnęłam w sporcie usiądę dopiero na koniec kariery, ale to za kilkanaście lat. Wtedy będę ciekawa, ile łącznie mam krążków z wielkich zawodów.

Wyznaczyła pani sobie dokąd będzie grała w tenisa stołowego?

Planuję wystąpić w igrzyskach paralimpijskich w Los Angeles w 2028 roku, w Brisbane w 2032 oraz kolejnych w 2036 roku. Gdyby Polska została organizatorem największego wydarzenia sportowego w 2040 roku, wtedy poczekałabym jeszcze na ten turniej. Oczywiście jeśli zdrowie pozwoli.

ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces

Do tej pory zdobyła pani osiem medali, w tym pięć złotych, w zawodach paraolimpijczyków.

Postawiłam sobie za cel wywalczenie jak największej liczby złotych medali w igrzyskach, choć bez konkretnej liczby. Wiadomo, że wszystkie sukcesy w IP się liczą, jednak z najcenniejszego kruszcu sprawiają najwięcej radości. Z mistrzostw świata też, szczególnie w singlu. Nie zamierzam umniejszać osiągnięć w deblu i mikście z moimi partnerami, jednak kibice głównie zapamiętują wyniki w grze pojedynczej.

Niedawno w szwedzkim Helsingborgu wywalczyła pani dwa złota i srebro w ME. Sprawiają jeszcze wielką satysfakcję?

Podchodzę na spokojnie do mistrzostw kontynentu. Dotyczy to zwłaszcza tej edycji, a to ze względu na komplikacje z moim zdrowiem. Długo zwlekałam z decyzją, czy w ogóle pojadę do Skandynawii. Mogłam zaryzykować i jednocześnie liczyć się z tym, że uraz się pogłębi.

O jaką kontuzję chodzi?

Problem z nadgarstkiem lewej dłoni ciągnie się za mną od dwóch lat. W roku paralimpijskim nie było szans na przerwę, a później tak się złożyło, że też nie. Po powrocie z ME czekają mnie zastrzyki, zabiegi fizjoterapeutyczne i mam nadzieję, że to pomoże. Chciałabym uniknąć operacji, chociaż o takiej ewentualności też usłyszałam.

Zagrała pani w trzech finałach mistrzostw Starego Kontynentu. W którym było najtrudniej?

Zdecydowanie w singlu z Alexą Szvitacs. Ręka coraz mocniej odmawiała posłuszeństwa, a tymczasem po drugiej stronie siatki miałam mocną przeciwniczkę. Po cichu liczyłam, że jakoś uda mi się "prześlizgnąć", ale Węgierka okazała się lepsza. Zresztą jak mogłam zwyciężyć grając na 20-30 procent możliwości.

Rewanż nastąpił w grze o tytuł w deblu, w którym pokonaliście Szvitacs i jej rodaczkę Zsofię Arloy.

Łatwiej było mi w deblu z Natalią Partyką i mikście z Piotrem Grudniem, bo oboje wzięli na siebie ciężar gry. Bardzo mi pomogli w trudnych momentach. Co prawda jechałam na mistrzostwa bez żadnych celów, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, lecz wygrywanie finałów jest miłe. Wierzyłam, że sięgnę po złoto w którejkolwiek konkurencji.

Wcześniej poinformowała pani Partyką i Grudnia, że możecie nie dokończyć turnieju...

Tak, oboje wiedzieli, że z ręką jest źle i tak naprawdę może się wydarzyć wszystko, łącznie z kreczem. W półfinale debla musiałam wziąć tzw. przerwę medyczną. Po jej zakończeniu to Natalia w pojedynku doprowadziła mecz do szczęśliwego dla nas zakończenia.

Kiedy o pani kłopotach dowiedziały się zagraniczne rywalki?

Takie informacje szybko się rozchodzą. Zresztą pierwszym sygnałem była moja nieobecność na turnieju rankingowym pod koniec października we Francji. To było zaledwie trzy tygodnie przed czempionatem. Najpierw pytała mnie znajoma zawodniczka z Chorwacji, co się dzieje... Wielkiej tajemnicy nie było. Było mi ciężko, nie mogłam wykonywać normalnych ruchów. A wtedy człowiek zastanawia się, w jaki sposób najszybciej zdobywać punkty. Żeby akcje się nie przeciągały. Wielka zasługa w wymyślaniu rozwiązań mojego trenera Xu Kaia. Świetnie się nam współpracuje. Na stałe pracuje on w czeskim Hawierzowie, dokąd staram się często jeździć.

Cofnijmy się o kilkanaście lat. Rok 2011, ME w chorwackim Splicie.

To był mój debiut w seniorskich zawodach tej rangi. Po zaledwie trzech latach treningów dostałam się do reprezentacji, a to za sprawą ówczesnej trenerki Elżbiety Madejskiej. Zauważyła mnie i zabrała na taki prestiżowy turniej. Bardzo się stresowałam, przecież miałam zaledwie 13 lat. Cóż ja wtedy potrafiłam, chyba tylko przebić piłeczkę na drugą stronę siatki. Byłam w drużynie, która sięgnęła po wicemistrzostwo Europy. Z czasem robiłam postępy i niedługo później zakwalifikowałam się na swoje pierwsze igrzyska.
W singlu ME pierwszy medal, brązowy wywalczyłam w 2013 roku we włoskim Lignano.

Co ciekawe, jest pani razem z Natalią Partyką w beniaminku Ekstraklasy wśród pełnosprawnych tenisistek stołowych - Lalak AZS UMCS Lublin.

To mój drugi sezon w tym klubie, a Natalii pierwszy. Ale jeszcze nie udało się nam zagrać w jednym meczu akademiczek. I może już nic z tego nie wyjdzie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie wrócę do treningów w lutym, a to już końcówka sezonu. Wcześniej na pewno przyjadę wspierać koleżanki z ławki rezerwowych. Chociaż w ten sposób chciałabym im pomóc.

W tabeli plasujecie się na przedostatniej, siódmej pozycji, oznaczającej grę w barażach.

Najlepiej byłoby zapewnić sobie utrzymanie zajmując piąte lub szóste miejsce. Myślę, że to realne, ale trzeba zapunktować w najbliższych trzech meczach. W połowie grudnia zagramy z Bronowianką Kraków, SKTS Sochaczew i Palmiarnią Zielona Góra. To będą decydujące spotkania. Fajnie byłoby po nich przesunąć się na "bezpieczną" lokatę.

Kilkoro para tenisistek stołowych gra na dwóch najwyższych poziomach ligowych, więc w teorii mogłybyście utworzyć własny zespół.

W tamtym sezonie jedno spotkanie w ekstraklasowym English Perfect AZS UWM Olsztyn rozegrała Ewa Cychowska. Najlepsza wśród nas jest Natalia Partyka.

Czym się pani zajmuje poza tenisem stołowym?

Postawiłam na ten sport i na nim się głównie koncentruję. Mam różne plany na przyszłość, w tym biznesowe. Zamierzam rozwijać się w różnych dziedzinach życia.

Jaka prywatnie jest Karolina Pęk?

Mówią, że małomówna, dlatego staram się coraz więcej i mówić, i się uśmiechać. Lubię spotykać się ze znajomymi. Ostatnio byliśmy na meczu pierwszoligowej drużyny piłkarskiej Wisły Kraków. Przeprowadzając się do stolicy Małopolski mocno polubiłam "Białą Gwiazdę". Z futbolowych klubów zagranicznych - jestem fanką Realu Madryt.

Finały z udziałem Karoliny Pęk w ME 2025:

klasa 20 Karolina Pęk IKS Start Kraków i Natalia Partyka KSI Start Szczecin - Alexa Szvitacs/Zsofia Arloy (Węgry) 3:0
klasa 17 Karolina Pęk IKS Start Kraków i Piotr Grudzień ZSR Start Zielona Góra - Ander Cepas/Olaia Martinez (Hiszpania) 3:0
klasa 9 Karolina Pęk IKS Start Kraków - Alexa Szvitacs (Węgry) 1:3

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści