Redakcja PZTS: Rzadko zdarza się, aby jeden sportowiec tak zdominował kontynentalny czempionat...
Patryk Chojnowski: Debiutowałem w Splicie nad Adriatykiem w 2011 roku. To były moje absolutne, choć bardzo udane, początki w zawodach międzynarodowych w paratenisie stołowym. Zresztą już rok później zostałem mistrzem paralimpijskim w Londynie. Później zwyciężałem w ME również w 2013 w Lignano, 2015 w Vejle, 2017 w Lasko, 2019 w Helsingborgu, 2023 w Sheffield i teraz ponownie w Helsingborgu.
Co pamięta pan z debiutu?
Zawody w Chorwacji były po prostu przyjemne: fajne miejsce, super pogoda i pierwszy taki sukces w karierze. Przede wszystkim nie miałem żadnego stresu związanego z debiutem, ani ja nie nastawiałem się na konkretny wynik, ani też nikt ze sztabu nie oczekiwał ode mnie samych wygranych. Nie znałem nikogo z rywali, oni też nie wiedzieli kim jest młody, wysoki 21-latek z Polski.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Wraz z upływem czasu to się zmieniło i za każdym razem upatrywany jest pan w gronie faworytów.
Dopiero drugi raz mistrzostwa Europy rozgrywane były w singlu, deblu i mikście. W latach 2011 - 2019 rywalizowałem w singlu i drużynowo. Z kolei w 2021 w ogóle nie było zawodów z powodu pandemii. Tak więc mój dorobek to 16 medali, w tym 15 złotych. Pierwszą porażkę w finale gry deblowej ponieśliśmy kilka dni temu razem z Piotrem Grudniem.
Z kolei w singlu mecze o złoto wygrywałem po 3:0 lub 3:1. Może dekadę temu pokonałem 3:2 Bułgar Denislava Kodjabasheva, ale nie, wtedy też skończyło się po czterech setach.
Jakie podobieństwa dotyczące ME 2025 i 2019 w tym samym miejscu?
Sześć lat temu było trochę lepiej, bo turniej zorganizowano we wrześniu, a nie pod koniec listopada. Tym razem było zimno, napadało też sporo śniegu. Graliśmy w tej samej hali. Mam wrażenie, że poprzednio moja klasa 10. była mocniej obsadzona, choć z drugiej strony przez lata w czołówce raczej niewiele się zmieniło. Nazwiska medalistów, ćwierćfinalistów się powtarzają.
Trzeba przyznać, że w siódmym starcie specjalnie trudnej drogi po tytuł pan nie miał.
No cóż, w grupie eliminacyjnej nic specjalnego się nie działo. W ćwierćfinale podobnie. Najtrudniejszy okazał się półfinał z Mateo Boheasem. Graliśmy w momencie, kiedy w sali było mnóstwo ludzi, panował harmider i mi to przeszkadzało. Przegrałem pierwszego seta, w drugim było 2:5 i 3:6, więc robiło się dość niebezpiecznie. Na szczęście opanowałem sytuację i wróciłem na dobre tory.
Finał z Luką Bakiciem nie był tak zacięty?
Co prawda też zakończył się 3:1, lecz to nie była tak trudna gra. W trzecim secie uległem Czarnogórcowi niejako na własne życzenie. W pierwszym triumfowałem do 10, w pozostałych do 4 i 3.
Spodziewał się pan kogoś innego w decydującym pojedynku?
Obowiązują nowe zasady rankingowe, a że ja rzadko uczestniczę w turniejach zagranicznych to nie zdobywam regularnie punktów i jestem dopiero na szóstym miejscu. To oznaczało, że w finale mogę trafić na wyżej rozstawionych np. Mateo Boheasa lub Filipa Radovicia. Tymczasem Czarnogórzec został wcześniej zdyskwalifikowany i wykluczony z zawodów za rzucenie rakietkę w elektroniczną reklamę umiejscowioną na trybunach. Mogło dojść do polskiego finału, szkoda, że Igor Misztal poniósł porażkę w półfinale z Bakiciem.
Drugie złoto wywalczył pan w mikście z Natalią Partyką.
Oboje jesteśmy z klasy 10., dlatego występujemy w 20., której nie ma w programie igrzysk. To powoduje, że do ME zgłasza się mniejsza liczba par. W Szwecji wygraliśmy wszystkie cztery mecze po 3:0. Trzeba uczciwie powiedzieć, że byliśmy znacznie lepsi od pozostałych. Oczywiście nie zabrakło dłuższych wymian, ale generalnie większej historii nie było.
Paralimpijską jest klasa 17. i w niej grałem razem z Kasią Marszał na IP 2024 w Paryżu, lecz bez powodzenia.
Dużym zaskoczeniem srebro dla Pawła Włodyki i Ewy Foskett?
Dla mnie żadnym. Liczyłem, że sięgną po wicemistrzostwo, chociaż turniej tak się ułożył, że o kolejności na miejscach 2-4 decydował... jeden set. Na szczęście naszym rodakom dopisało szczęście.
Rozczarowaniem był przegrany finał debla klasy 18.?
Nie, bo Ukraińcy Lew Kats/Iwan Maj tworzą bardzo silny duet złożony z prawo- i leworęcznego zawodnika. Obaj grają w klasie 9., choć bardziej Iwan Maj pasuje do 10. Dobrze poruszają się przy stole, co jest ważnym atutem. Poza tym fakt, że jeden gra prawą ręką, drugi lewa sprawia, że atakują ze środka stołu. Jest im łatwiej. Inna sprawa, że zagrali dobry mecz i zasłużenie zwyciężyli.
Co było jeszcze przewagą przeciwników?
Dobrze odbierają serwisy i umiejętnie wyłączają mocne strony rywali. My dążyliśmy do gry blisko siatki, oni mieli inny plan, który zrealizowali... Ciężko było ich pokonać w dłuższych akcjach, a chodzi o wspomniane poruszanie. Piotrek na stałe gra w klasie 8. i jemu jest najtrudniej.
Jaki jest bilans bezpośrednich gier?
Remisowy, 2-2. Trochę żałowałem, że tak kiepsko zaplanowany był terminarz ME 2025. Początkowo mieliśmy po jednym-dwa spotkania w ciągu dnia, a w poniedziałek sześć lub siedem. Po takim maratonie, we wtorek rano zmierzyliśmy się z Ukraińcami. Nie ukrywam, że byłem bardzo zmęczony.
Podsumowując, jaki był dla pana 2025 roku w tenisie stołowym niepełnosprawnych?
Skoncentrowałem się na ME będących jednocześnie kwalifikacją do przyszłorocznych mistrzostw świata. Złoto oznacza, że mam zapewniony start w Tajlandii. Być może w 2026 roku nie będę startował w ogóle w turniejach rankingowych. Mam już przesyt wyjazdów, wolę czas spędzić z najbliższymi. A przy tym nie zaniedbuję treningów w Gdańsku, utrzymując wysoki poziom.
Co dalej z kadrą narodową?
Mam nadzieję, że kilka lat jeszcze pogram, ale obawiam się co dalej, bo jest niewiele młodzieży. Większość obecnych medalistów przekroczyła 30. rok życia, najmłodsza jest 27-letnia Karolina Pęk.
Jakie plany na ostatnie tygodnie 2025?
W barwach SBR Dojlidy Białystok gram w Lotto Superlidze, a czeka nas także rewanż 1/8 finału Ligi Mistrzów z broniącym tytułu FC Saarbruecken. Powalczymy o dobry wynik, chociaż zapowiada się mega trudne wyzwanie. W ekipie niemieckiej ma zagrać mistrz olimpijski Fan Zhendong. W Białymstoku pokonałem zawodników ze światowej czołówki Darko Jorgicia i Patricka Franziska, więc marzeniem byłoby ogranie też Chińczyka. Wiem, że w Buneslidze poniósł już kilka porażek, więc kto wie...
Wyniki decydujących meczów ME 2025:
singiel, klasa 10 Patryk Chojnowski – Luka Bakić (Czarnogóra) 3:1
mikst, klasa 20 Patryk Chojnowski/Natalia Partyka - Paweł Włodyka/Ewa Foskett 3:0
debel, klasa 18 Piotr Grudzień/Patryk Chojnowski - Lew Kats/Iwan Maj (Ukraina) 1:3