Mateusz Morawiecki miał zadatki na dobrego zawodnika. Treningi rozpoczął jeszcze w szkole podstawowej, a niedługo później został graczem wrocławskiego klubu Burza. Kiedy wkroczył w wiek kadeta, znajdował się w krajowej czołówce. Jedna porażka sprawiła, że musiał odłożyć swoje marzenia.
- W ogólnopolskim turnieju grałem w ćwierćfinale. I gdy dziś wspominam tamten moment, mam skojarzenie z meczem Polski przeciwko Portugalii na Euro 2016 roku. Gdybyśmy wtedy awansowali, mogliśmy zostać mistrzami Europy. Ze mną było tak samo, ale przyznaję - zlekceważyłem przeciwnika - powiedział premier RP w rozmowie z Magazynem WP.
- To był taki niski chłopak, już nie pamiętam jego nazwiska, ale dałbym wiele, żeby dziś móc z nim zagrać rewanż. Wtedy przegrałem zasłużenie. Porażka w tym meczu miała duże znaczenie. Nie wszedłem do półfinału, nie wygrałem turnieju... Kto wie, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym wygrał i postawił na tenis stołowy. Może nie skończyłbym takich szkół, jakie skończyłem, obrałbym inną ścieżkę - dodał Mateusz Morawiecki.
ZOBACZ WIDEO: Anna Lewandowska opuściła gardę. Powiedziała o pieniądzach, strachu i roli religii w życiu
Ojciec Morawieckiego, Kornel, był działaczem opozycyjnym. Z tego powodu w czasach PRL-u był uznawany za "wroga ojczyzny". Represje dotykały również trenującego w Burzy Wrocław Mateusza. Zdarzało się, że na zajęcia przychodził pobity.
- W Burzy wszyscy zawodnicy ze starszych roczników mieli przepustkę do chodzenia po godzinie milicyjnej, bo po prostu późno kończyły się treningi. Chwaliłem się tą przepustką w szkole, wśród kolegów. Po wprowadzeniu stanu wojennego brałem udział w comiesięcznych mszach w katedrze. Bywało, że po mszy były demonstracje. I tam, po wyjściu, kilka razy spałowali mnie zomowcy - wspominał.
Po zakończeniu przygody z tenisem stołowym Mateusz Morawiecki poszedł do szkoły średniej, a następnie studiował historię. Kiedy w Polsce zmienił się ustrój został dziennikarzem i biznesmenem. Później został bankowcem, a w końcu politykiem. - Na szczęście dobrze rozwinął się w innej dziedzinie życia. I dobrze wybrał - skomentował jego były trener Zdzisław Tolsdorf.
Czytaj także:
- "Kamil Stoch jest niesamowity". Donald Tusk fanem polskich skoczków
- Anna Lewandowska kontynuuje tradycję. "Każdy rok wspaniały"