Inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, że olbrzymia część świata nakłada sankcje na agresorów. Nie tylko ekonomiczne i dyplomatyczne, ale także te w świecie sportu. To dlatego Rosji odebrano mistrzostwa świata w siatkówce. Z tego samego powodu reprezentację tego państwa wykluczono ze starań o udział w katarskim mundialu.
Choć stosunkowo późno, dlatego też Rosjan i Białorusinów wykluczono z rywalizacji w skokach narciarskich. Oczywiście przykładów jest znacznie więcej. To ma być solidarna reakcja świata, jedyna możliwa, na nieuzasadnioną agresję, na rozpętanie wojny w Europie, zbrodnie wojenne, bestialskie mordowanie cywili, w tym kobiet i dzieci, przez rosyjskich agresorów. Zresztą, można wymieniać długo.
I w tym przypadku nie ma znaczenia, że rozpętanie wojny było autorytarną decyzją najwyższych władz Rosji, przede wszystkim Władimira Putina. Nie ma, bo nie chodzi o sportowców-amatorów, którzy z własnej inicjatywy biorą udział w półamatorskich imprezach. Chodzi o reprezentantów kraju rządzonego przez tę władzę. Niezależnie od tego, czy sportowcy ci potępiają wojnę w Ukrainie, czy nie. Zresztą niestety, ze strony rosyjskich zawodników słów potępiających tragedię, którą Ukraińcom zgotowali Rosjanie, jest jak na lekarstwo.
I kiedy rozumie to olbrzymia część sportowego świata, władze ATP, WTA i ITF zdają się żyć na innej planecie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
"Możliwość udziału graczy dowolnej narodowości w turniejach w oparciu o zasługi i bez dyskryminacji ma fundamentalne znaczenie dla naszego touru. Decyzja Wimbledonu o zakazie rywalizacji w Wielkiej Brytanii tego lata rosyjskim i białoruskim graczom podważa tę zasadę i integralność systemu rankingowego ATP" - czytamy w oświadczeniu tej organizacji.
Jak bardzo podwójne standardy trzeba reprezentować, aby wykluczenie Rosjan i Białorusinów nazywać "dyskryminacją"? Po jakiej orbicie trzeba fruwać, aby twierdzić, że nieużywanie rosyjskich i białoruskich flag obok nazwisk zawodników, to wystarczający znak potępienia wojny. Wojny, która w Europie do niedawna wydawała się odległą ponurą przeszłością, a przez Putina i jego ludzi stała dramatyczną teraźniejszością dla naszych wschodnich sąsiadów.
Trudno nie mieć wrażenia, że ATP, WTA i ITF jasno opowiedziały się ws. tragedii w Ukrainie. Używając argumentu wolności - mówiąc o integralności i narodowościach - wprost ukarali (tegoroczna edycja nie będzie zaliczana do światowych rankingów) tych, którzy w wojennej rzeczywistości nie bali się stanąć po stronie pokoju. Nie ukrywam - dla mnie to jest niepojęte.
I jeśli ktoś uważa, że wykluczanie reprezentantów agresora i jego wiernego sojusznika to decyzja polityczna, niech jeszcze raz spojrzy na obrazki z ukraińskich miast. Te najbardziej drastyczne, nieocenzurowane. Mam wrażenie, że władzom ATP, WTA i ITF na ich laptopach i smartfonach ktoś włączył blokadę rodzicielską. Bo zdaje się nie docierać do nich nic, co powinno być dostępne dla umysłu nieco bardziej dojrzałego niż ten, którym posługuje się kilkuletnie dziecko.
Świątek: Starałam się to bagatelizować. Teraz wszystko wygląda inaczej >>
Podejrzany przebieg meczu w Roland Garros. Spotkanie było ustawione? >>