Oleksandr Dołgopołow: Brak punktów za Wimbledon to duży błąd

Materiały prasowe
Materiały prasowe

- Kobiety i dzieci są mordowane i gwałcone. Cywile zabijani. Aktor z Moskwy nazywa to rzezią. A gwiazdy tenisa litują się nad Rosjanami. Milioner Rublew twierdzi, że nic nie wie. Nie protestując, popiera zbrodnie - mówi nam Oleksandr Dołgopołow.

W czasie tenisowej kariery wygrał trzy turnieje ATP w singlu i jeden w deblu. W 2011 roku dotarł do ćwierćfinału Australian Open. W światowym rankingu najwyższą pozycję zajmował w styczniu 2012 roku, gdy był 13.

Jako jeden z nielicznych uważał, że Rosja może zaatakować Ukrainę i dlatego przed inwazją wywiózł rodzinę do Turcji. Tam podszkolił się w strzelaniu, a w marcu zabrał ze sobą wojskowy sprzęt i wrócił. Nie wstąpił do armii tak jak inny ukraiński tenisista Serhij Stachowski, ale ma swój sposób na walkę. Zbiera pieniądze, zdobywa wyposażenie dla żołnierzy i uczestniczy w wojnie informacyjnej. O tym, co dzieje się w jego kraju, opowiadał m.in. amerykańskiej telewizji CNN i brytyjskiemu dziennikowi "The Independent".

Nam mówi o tym, ile jest teraz normalnego życia w jego rodzinnym Kijowie, dlaczego nie podoba mu się postawa władz światowego tenisa i czemu rosyjscy zawodnicy powinni raczej siedzieć cicho, niż żalić się na wykluczenie ich z Wimbledonu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jako jeden z nielicznych uważałeś, że Rosja zaatakuje Ukrainę i tuż przed jej napaścią zabrałeś rodzinę do Turcji. Jak to wyglądało?

Ołeksandr Dołgopołow, były ukraiński tenisista: Najlepsze agencje wywiadowcze na świecie informowały, że może dojść do dużej wojny, która obejmie Kijów, moje rodzinne miasto. Uwierzyłem im i dobrze zrobiłem. Wiedziałem, że na początku będzie wielka panika i do niczego się nie przydam swojemu krajowi, bo będę zajęty zapewnianiem bezpieczeństwa bliskim. Dzięki temu, że wyjechaliśmy wcześniej, mogłem wykorzystać popularność zdobytą dzięki sportowi i informować świat o tym, co dzieje się w Ukrainie.

Co czułeś, będąc w Turcji, kiedy dowiedziałeś się, że Rosjanie zaatakowali?

W noc przed wkroczeniem rosyjskich wojsk bardzo źle spałem, budziłem się co dwie godziny. Nad ranem zadzwonił do mnie mąż mojej siostry i powiedział: Zaczęło się. Przez kilka kolejnych dni oglądaliśmy z siostrą wiadomości przez jakieś 23 godziny na dobę, prawie w ogóle nie spaliśmy. Z czasem zaczęliśmy się przyzwyczajać do sytuacji i spać trochę więcej. Zacząłem treningi strzeleckie, bo od początku planowałem, że wrócę i pomogę w walce. Wcześniej tylko raz w życiu miałem broń w ręku i nie byłem w stanie w nic trafić. Po treningach w Turcji wiem już, jak używać broni, jak celować, jak zmienić magazynek.

W połowie marca wróciłeś na Ukrainę.

Z dwoma chłopakami, którzy przylecieli ze Stanów Zjednoczonych. Zabraliśmy ze sobą dużo wyposażenia wojskowego. Najpierw polecieliśmy na kilka dni do Chorwacji, tam kupiliśmy jeszcze więcej sprzętu, między innymi okulary termowizyjne. Stamtąd samochodem ruszyliśmy do Ukrainy. Wjechaliśmy do niej przez Polskę. Cześć sprzętu, który przywieźliśmy, przekazaliśmy ukraińskim żołnierzom, część zostawiliśmy dla siebie. Mam broń, kamizelkę kuloodporną, rękawice taktyczne, hełm, wojskowe buty. Na razie tego nie używam, ale muszę być gotowy. Jeśli Rosjanie ogłoszą powszechną mobilizację, my zrobimy to samo i wtedy pójdę walczyć.

Na razie walczę w inny sposób. Zbieram pieniądze na sprzęt dla naszego wojska i zdobywam go. Ostatnio z pomocą Serhija Stachowskiego przekazaliśmy żołnierzom 50 kamizelek kuloodpornych. Teraz sprowadzam noktowizory. To drogi sprzęt, jeden kosztuje pięć tysięcy dolarów. Ja i Serhij kupiliśmy po jednym, jeszcze jeden dołożył nasz znajomy piłkarz. Pomagam też finansowo. Niedawno napisał do mnie chłopak, którego oddział walczy w Donbasie i potrzebuje półciężarówki. Przekazałem mu trochę pieniędzy. Wsparłem też chłopca, którego rodzice zginęli w zakładach Azovstal. Nie mam dość środków, żeby pomóc wszystkim, ale niektórym mogę. Mam wrażenie, że wszyscy Ukraińcy mają teraz takie podejście.

Zdobywanie kamizelek kuloodpornych czy noktowizorów to trudne zadanie?

Łatwo nie jest. Na początku chciałem ściągać te rzeczy z zagranicy, ale do tego potrzebna jest specjalna licencja. To nie tak, że wchodzisz na Amazon i klikasz "dodaj do koszyka". Na szczęście znalazłem ludzi, który tu w Ukrainie kupują stal i sami produkują kamizelki. Nasi wojskowi je przetestowali i powiedzieli, że są wystarczająco dobre.

Ile jest teraz normalności w codziennym życiu Kijowa?

Powiedziałbym, że jest w połowie normalnie. 10 minut przed naszą rozmową wyły syreny alarmowe, które słychać kilka razy dziennie, wcześniej pracowała obrona przeciwlotnicza. Jest jednak stosunkowo bezpiecznie. Na tyle, na ile może być bezpiecznie w kraju prowadzącym wojnę. W porównaniu do pierwszych dni po moim powrocie jest spokój. Wtedy było naprawdę głośno. Rosjanie byli wtedy 20-30 kilometrów od miasta i ciągle było słychać odgłosy walki.

Teraz ludzie powoli wracają do zwykłego życia, chodzą do pracy, ponownie otwierają swoje biznesy. Na ulicach widać ich jednak dużo mniej, niż przed wojną. Tak samo jest z samochodami. Korek w Kijowie to teraz niespotykane zjawisko. A jak w nocy wyglądam przez okno, w pięciu czy sześciu dużych budynkach, które widzę ze swojego mieszkania, świeci się jedno, może dwa światła. To pokazuje, że wielu kijowian wciąż nie wróciło do miasta.

Jakie nastawienie do wojny mają teraz Ukraińcy?

Takie, że ją wygramy. Tego jesteśmy pewni, nie wiemy natomiast, ilu jeszcze naszych ludzi zapłaci za to zwycięstwo życiem.

Co będziesz czuł, widząc rosyjskich sportowców walczących o zwycięstwo w Roland Garros 2022?

Niewiele. Nie będę ich oglądał. Mówiłem już niejednokrotnie, że władze światowego tenisa są miękkie w stosunku do Rosjan. Widzimy, jak zachowują się inne federacje, które wykluczają Rosjan oraz Białorusinów. Około trzydziestu międzynarodowych związków sportowych zawiesiło ich już w marcu. FIFA wykluczyła ich ze wszystkich rozgrywek. A w tenisie próbują siedzieć na dwóch stołkach jednocześnie. Z jednej strony pokazują, że wspierają Ukrainę, z drugiej nie chcą zerwać kontaktów z Rosją.
To dziwi tym bardziej, że w tenisie nie ma zawodników z tych krajów, którzy jasno i wyraźnie opowiedzieli się przeciwko wojnie i przeciwko rosyjskiemu reżimowi. Od ukraińskich tenisistów wiem, że z nimi też się nie kontaktują. Siedzą cicho. To nie jest ok.

Ty miałeś, a może nadal masz, rosyjskich kolegów w świecie tenisa?

Nie powiedziałbym, że byliśmy kolegami, ale wszystkich najlepszych Rosjan znam osobiście. Kiedy ja jeszcze grałem, Andrij Rublew i Daniił Miedwiediew byli już w tourze. Wielokrotnie rozmawialiśmy, trenowaliśmy razem. Po wybuchu wojny żaden z nich się do mnie nie odezwał. No dobrze, półtora miesiąca po rozpoczęciu inwazji napisała do mnie jedna rosyjska tenisistka. Po poście krytykującym Rublewa, który zamieściłem na Instagramie. To były miłe, przepraszające słowa. Ona była jedyna. Ani przedtem, ani potem nikt z Rosjan się ze mną nie kontaktował.

Kiedy zapadła decyzja, że Rosjanie i Białorusini nie będą mogli wystąpić w Wimbledonie 2022, Rublew stwierdził, że czuje się potraktowany niesprawiedliwie. Ty poradziłeś mu wtedy wpisać w google jedno słowo: Bucza.

Według mnie rosyjskie osoby publiczne, które dużo znaczą i które z tego powodu mogą czuć się bezpiecznie, powinny wesprzeć Ukrainę i mówić, że to, co robi Rosja, jest złe. Tymczasem one wolą nic nie mówić. Akurat w przypadku Rublewa byłoby dla niego lepiej, gdyby się nie odzywał. W jednym z wywiadów opowiadał głupoty. Przekonywał, że nie ogląda wiadomości i nie wie, co się dzieje. Bzdura! Wie bardzo dobrze. Ludzie tłumaczą takich jak on, że sprzeciw wobec władzy jest dla nich niebezpieczny. Ja tak nie uważam. Jeśli jesteś sławną osobą, nic ci nie zrobią. Rosyjski aktor Artur Smolianinow udzielił półtoragodzinnego wywiadu, w którym ostro skrytykował swój rząd, i powiedział, że to, co dzieje się w Ukrainie, to nie wojna, tylko rzeź. Stwierdził, że nie mógłby patrzeć w lustro, gdyby tego nie zrobił. A więc da się.

Nie wiem, czemu znani rosyjscy tenisiści tego nie robią. To nie jest tak, że nie mają wyboru, co pokazał Smolianinow. Ok, wiąże się z tym jakieś ryzyko, ale wyobraź sobie że dwudziestu tenisistów z Rosji i Białorusi wystąpi razem i potępi wojnę. Co zrobi Putin? Zabije ich wszystkich? Nigdy! Przecież to gwiazdy, które mają miliony fanów. Gdyby zrobili coś takiego, nic by się im nie stało. Ale wolą siedzieć cicho. A jeśli tak, to nie powinni narzekać, że Wimbledon ich skrzywdził. Smolianinow mieszka w Moskwie, ma dwójkę dzieci. Nie jest ani tak sławny, ani tak bogaty jak najlepsi rosyjscy tenisiści. Mimo to miał odwagę, której zabrakło gwiazdom sportu z milionami dolarów na koncie. My Ukraińcy mamy poczucie, że wielu z nich po prostu nie jest przeciwnych wojnie i zbrodniom, których dopuszczają się ich żołnierze. Nie zabierając głosu, nie protestując, udzielają Putinowi cichego poparcia.

Mówisz, że Rublew na pewno wie, co się dzieje. Ale Rafael Nadal, Novak Djoković czy Andy Murray też to wiedzą. A mimo to oni również uznali, że wykluczenie Rosjan i Białorusinów z Wimbledonu jest niewłaściwe. Ich słowa musiały być dla ciebie bolesne.

Były. Na początku wojny tenisowy świat mówił, że wspiera Ukrainę, zawodnicy i zawodniczki zakładali żółto-niebieskie wstążki. A potem te same osoby mówiły, że Rosjanie są ofiarami. Ukraińskie kobiety i dzieci są mordowane i gwałcone, nieuzbrojeni ukraińscy cywile padają ofiarami egzekucji, a oni litują się nad biednymi rosyjskimi tenisistami! I przekonują, że sport powinien pozostać poza polityką. Ktoś tu jest niekonsekwentny. Jeśli sport jest poza polityką, to dlaczego potępiliście inwazję? Dlaczego mówiliście o swoim wsparciu dla Ukrainy, po co zbieraliście dla niej pieniądze? Wychodzi na to, że w ich rozumieniu sport jest trochę poza polityką, a trochę nie. Dla mnie to podwójne standardy. Nie ma w tym logiki.

Jedna gwiazda tenisa nie przestała mówić o Ukrainie i nosić wstążki w barwach waszej flagi. Iga Świątek po swoim zwycięstwie w Rzymie skrytykowała innych za to, że pozdejmowali takie wstążki.

Po pierwsze, bardzo jej dziękujemy za wsparcie naszej sprawy. Po drugie, zgadzam się z tym, co powiedziała. Kiedy o wojnie było głośniej, wiele tenisistek i wielu tenisistów ją potępiało i zakładało wstążki, ponieważ to było istotne dla ich wizerunku. A teraz? Zachowują się, jakby wszystko na Ukrainie wróciło do normy. Bardziej zajmuje ich dyskwalifikacja Rosjan z Wimbledonu.

ATP i WTA tak bardzo przejęły się ich niedolą, że postanowiły nie przyznawać za Wimbledon punktów rankingowych. 

To bardzo zła decyzja, ATP i WTA popełniły duży błąd. Argumentują, że wykluczenie zawodników i zawodniczek z Rosji jest paliwem dla rosyjskiej propagandy... To jakiś żart. Mówią też, że chcą być neutralne, choć moim zdaniem wcale nie są. Robiąc to, wybrały inną stronę i jest to strona Rosji.

Na koniec chciałem jeszcze zapytać o "incydent eurowizyjny". Ty i Serhij Stachowski uznaliście to za na tyle istotną sprawę, że w swoich mediach społecznościowych przeprosiliście Polaków, Litwinów i Rumunów za zero punktów od waszego jury. Oburzyło was to?

Tak. Jasne, chodzi tylko o konkurs piosenki, ale to akurat nieistotne, czy sprawa dotyczyłaby muzyki czy czegokolwiek innego. Pomijając te kraje, które od początku wojny są naszymi największymi przyjaciółmi, jury postąpiło źle. Wszyscy Ukraińcy byli niezadowoleni z ich zachowania. Ja również, dlatego postanowiłem publicznie dać temu wyraz.

Chciałbyś przekazać coś jeszcze polskim kibicom tenisa i sportu w ogóle?

Przede wszystkim podziękować za wsparcie i pomoc. Widzimy je ze strony wszystkich Polaków, jest ogromne.

Czytaj także:
Wypowiedź Rublowa rozsierdziła kibiców. Słynna Amerykanka idzie jego śladem
Wielka sensacja w Paryżu! Magda Linette to zrobiła!