Takiej sensacji mało kto się spodziewał już na początku Rolanda Garrosa. W pierwszej rundzie z turniejem singlowym pożegnała się Barbora Krejcikova. To aktualnie druga tenisistka na świecie, która we Francji miała bronić tytułu sprzed roku.
Czeszka przegrała ze znacznie niżej notowaną Diane Parry (97. miejsce w rankingu WTA). Potem przyszedł czas na konferencję prasową, na której musiała wytłumaczyć, co poszło nie tak.
- Wygrałam pierwszego seta, potem prowadziłam 2:0 i uderzyłam w ścianę. Po prostu rozpadłam się fizycznie. Było ciężko, bo ostatnio nie grałam meczów. Zazwyczaj mecze różnią się od treningów i starałam się przygotować najlepiej, jak potrafiłam. Ale tak, upadłam - mówiła czeska tenisistka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nadal zachwycił kibiców. To trzeba zobaczyć!
Kiedy wypowiadała powyższe słowa, z jej policzków zaczęły spływać łzy. Nagle Krejcikova tak się rozkleiła, że przerwała konferencję i wyszła z sali na kilka minut. 26-latka jednak pozbierała się i wróciła do dziennikarzy. Wtedy przypomniała, że od pewnego czasu ma problemy z łokciem.
- Mogłam zrobić operację, ale odmówiłam. Nie chciałam tego robić. Szukałam innych opcji. Właściwie to miałam szczęście, że udało mi się znaleźć rozwiązanie, a lekarze byli bardzo mili i starali się mi pomóc. Obawiałam się, że nie zagram w Rolandzie Garrosie, dlatego mimo wszystko cieszę się, że tu jestem - przyznała.
Cały świat czekał na wypowiedź Świątek ws. Wimbledonu. No i jest >>
Zmiana widoczna gołym okiem u Igi Świątek. "Widać progres" >>