Sprawa wykluczenia Rosjan i Białorusinów z Wimbledonu odbiła się szerokim echem. W odpowiedzi na decyzję All England Tennis Club, organizacje zrzeszające zawodowych tenisistów i tenisistki (ATP oraz WTA), zdecydowały, że w tym roku na londyńskich kortach nie zostaną przyznane punkty rankingowe. To oznacza, że turniej będzie miał tylko charakter prestiżowy, a wielu zawodników zostanie poszkodowanych. Nie będą bowiem mogli obronić punktów z poprzedniego Wimbledonu.
O całą sprawę został zapytany Novak Djoković. Serb dotychczas bronił rosyjskich i białoruskich sportowców. Cały łańcuch decyzyjny sprawił, że w najbliższym czasie również on będzie poszkodowany.
- Z osobistego punktu widzenia wpływa to na mnie negatywnie. Nie mam szans na grę i obronę moich 4000 punktów w Australii (nie został dopuszczony do gry, ponieważ nie jest zaszczepiony przeciwko COVID-19 - przyp. red.) i teraz w Wimbledonie - mówił Djoković, cytowany przez reuters.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie wierzyli, że mu się uda. Polski minister sportu zrobił show!
Djoković podkreślił również, że odpowiedź ATP i WTA na decyzję Wimbledonu była prawidłową reakcją. W jego opinii organizatorzy londyńskiego turnieju mogli rozwiązać tę kontrowersyjną sprawę w lepszy sposób.
- Myślę, że to była błędna decyzja. W ogóle tego nie popieram. Ale w dzisiejszych czasach jest to delikatny temat i cokolwiek zdecydujesz, to spowoduje to wiele konfliktów. Cieszę się jednak, że gracze zebrali się razem i pokazali Wielkiemu Szlemowi, że kiedy wydarzy się błąd, musimy pokazać, że będą pewne konsekwencje - dodał Serb.
Lider światowego rankingu na koniec podkreślił, że zamierza wziąć udział w turnieju, mimo braku przyznawania punktów.
- Od kiedy byłem dzieckiem Wimbledon był zawsze moim wymarzonym turniejem. Nie patrzę na niego przez pryzmat punktów czy nagród pieniężnych. Muszą jednak istnieć pewne standardy, kryteria oraz wzajemny szacunek - zakończył.
Czytaj także:
Hubert Hurkacz zainauguruje występ w Roland Garros. Chce przerwać złą passę