To, co Łesia Curenko odczytuje jako pech, polscy kibice mogą traktować jako dobry omen. W Australian Open Ukrainka trafiła w pierwszej rundzie turnieju głównego na Ashleigh Barty, po czym jej przeciwniczka wygrała cały turniej. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby w Roland Garros historia się powtórzyła. Igę Świątek na pewno stać na to, żeby sięgnąć po trofeum w Paryżu. Polka wygrała już 29 spotkań z rzędu.
- To bardzo trudna przeciwniczka, gra teraz niewiarygodnie. Prawie wszystkie uderzenia, które wykonuje, lądują bardzo blisko linii. To sprawia, że gra przeciwko niej jest bardzo trudna. (...) Imponujące jest to, że serwuje z taką samą prędkością jak niektórzy faceci - chwaliła polską tenisistkę Curenko.
Do spotkania Polki z Ukrainką mogło w ogóle nie dojść. Curenko była wstrząśnięta tym, co wydarzyło się w jej ojczyźnie i rozważała zawieszenie, a być może nawet zakończenie kariery. Ostatecznie zdecydowała się jednak na dalszą rywalizację.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nadal zachwycił kibiców. To trzeba zobaczyć!
- Po meczu w Marbelli (29 marca - przyp. red.) zdałam sobie sprawę, że nie mam dokąd pójść, nie mam gdzie trenować, nie mam gdzie mieszkać, nie wiem nawet, czy powinnam dalej grać - wspominała Curenko na konferencji prasowej.
Po trzech tygodniach przerwy Ukrainka wróciła do zmagań i pokazała się z dobrej strony. W Stambule przeszła eliminacje i dotarła do 1/8 finału turnieju głównego. W Paryżu również dała sobie radę w kwalifikacjach. Z Igą Świątek nie miała już jednak żadnych szans. Przegrała 2:6, 0:6 w niespełna godzinę.
Kolejnym turniejem wielkoszlemowym będzie Wimbledon, z którego wykluczeni zostali Rosjanie i Białorusini. Curenko popiera tę decyzję, odczytując ją jako wyraz wsparcia dla swojej ojczyzny.
- Chcę, aby ludzie zrozumieli, że wojna to straszna rzecz, że nie ma na świecie nic gorszego niż wojna. (...) Chciałabym zobaczyć większe wsparcie ze strony tenisistów dla Ukrainy. Aby pokazali, że rozumieją, co się dzieje - powiedziała Curenko.
Większość tenisistów sprzeciwia się jednak decyzji Wimbledonu lub nie komentuje publicznie zaistniałej sytuacji.