Ważne słowa eksperta o Idze Świątek. "Działa w interesie polskiej racji stanu"

Getty Images / Tnani Badreddine/DeFodi Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Tnani Badreddine/DeFodi Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

- Polka, gdy mówi o Ukrainie i ciągle gra z ukraińską wstążką w czapeczce, działa w interesie naszej racji stanu i przeciwko interesowi Putina - mówi nam Mieszko Rajkiewicz z Instytutu Nowej Europy.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Czy przypominając międzynarodowej opinii publicznej o wojnie w Ukrainie po każdym wygranym turnieju Iga Świątek denerwuje Władimira Putina?
[/b]
Mieszko Rajkiewicz, Instytut Nowej Europy: Na pewno uwiera go, że jest taki kraj i taki naród, który ciągnie Ukrainę w stronę Zachodu i który cały czas przypomina zachodnim elitom, że jest wojna do wygrania. W tym kontekście Świątek jako jedna z najbardziej rozpoznawalnych sportsmenek na świecie robi świetną robotę. Sama mówi, że ma niewielkie doświadczenie życiowe, ale i tak zabiera głos, co świadczy o jej dojrzałości. Pewne jest to, że konsekwentnie mówiąc o Ukrainie po swoich zwycięstwach i grając z ukraińską wstążką na czapeczce działa w interesie polskiej racji stanu i przeciwko interesowi Putina. Przecież taki finał Roland Garros 2022 oglądano na całym świecie. W tym również w krajach, w których linia narracyjna względem wojny na Ukrainie jest inna niż w zachodniej Europie czy w USA.

Dlaczego inne gwiazdy tenisa nie postępują tak jak Polka?

Mam wrażenie, że to kwestia pokolenia, z którego jest Świątek. Sportowcy i sportsmenki o kilka czy kilkanaście lat starsi od niej wiedzą, że w jakiejkolwiek sprawie bardzo trudno jest się opowiedzieć jednoznacznie za jakąś stroną i nie ponieść konsekwencji. Nie mówię nawet o konsekwencjach negatywnych, a o oczekiwaniach dotyczących angażowania się w inne pozasportowe sprawy. Wolą unikać wypowiadania się w takich kwestiach. Z kolei przykłady Świątek czy Amerykanki Coco Gauff, która potępiła przemoc z wykorzystaniem broni palnej, pokazują, że młodzi chcą być społecznie zaangażowani. Tak, jakby rozumieli, że elity sportowe mogą mieć realny wpływ na nagłaśnianie konkretnych problemów, mogą być głosem pokolenia, a elity polityczne będą musiały ten głos coraz uważniej słuchać.

ZOBACZ WIDEO: Iga Świątek ma problem. Cała nadzieja w trenerze

Ojciec Gauff mówił jej, że będzie zmieniać świat rakietą tenisową. Historia zna takie przypadki?

Tak, jeśli mówimy o wpływie na sprawy społeczne. Wystarczy przytoczyć znaczenie sukcesów Steffi Graf i Borisa Beckera w umacnianiu jednej tożsamości społeczeństwa niemieckiego. Można rozmawiać o wpływie Arthura Ashe'a na demontaż rasizmu w USA. Ruch sportowo-społeczny w tenisie kobiet, walcząc o prawa do tych samych płac co mężczyźni, doprowadził do powstania organizacji WTA.

Natomiast jeśli chodzi o świat polityki to tu tenis na przestrzeni lat był jedną z najbardziej apolitycznych dyscyplin. Na pewno bardziej niż piłka nożna, lekkoatletyka, hokej na lodzie, szachy czy tenis stołowy. Studiowałem wiele historycznych przypadków zaangażowania sportowców w sprawy polityczne i tenisiści oraz tenisistki praktycznie w ogóle nie przewijają się na tych kartach. A przecież zdolność do zmieniania świata mieli od zawsze, bo uprawiają sport bardzo popularny i elitarny. Gwiazd tenisa się słucha.

Jednak dopiero teraz zaczynają odgrywać role w sprawach sprawach społeczno-politycznych. Te tematy zaczynają wracać. Sprawa Novaka Djokovicia wywołała burzliwą dyskusję na temat traktowania osób niezaszczepionych przeciwko koronawirusowi, zniknięcie Peng Shuai zwróciła uwagę na postrzeganie praw jednostki w Chińskiej Republice Ludowej. Teraz Iga Świątek konsekwentnie przypomina o cierpieniu Ukraińców, a Coco Gauff sprzeciwia się przemocy z użyciem broni. Ostatnie półtora roku jest w tenisie eksplozją takich tematów. I według mnie będzie ich coraz więcej.

To zaangażowanie może być zmianą na lepsze w światowym sporcie?


Tak. Przestańmy mówić, że polityka i sport nie powinny się łączyć, skoro to połączenie może przynieść coś dobrego. Skoro powszechnie uważa się, że sport jest czymś dobrym i czystym, co może zmieniać świat, to niech zmienia. Jeśli nie sport ma ingerować w politykę i w problemy społeczne, to która dziedzina życia ma to robić? Która przestrzeń kulturowo-cywilizacyjna ma taką siłę dotarcia do ludzi? Żadna. Może równie dużą możliwość nagłaśniania pewnych spraw mają globalne gwiazdy muzyki i filmu. Jednak to sportowcy mają do tego największy potencjał, bo ze sportem wiążą się większe emocje. Świadomość istotnych problemów społeczno-politycznych u gwiazd sportu i chęć ich nagłaśniania jest czymś bardzo dobrym. Cieszę się, że młode gwiazdy nie myślą o konsekwencjach, jakie mogą ponieść, i nie boją się podejmować trudnych tematów.

Taki Rafael Nadal sprawia wrażenie, jakby się bał. Zapytany przez CNN po wygraniu Roland Garros o decyzję ATP, które postanowiło nie przyznawać punktów za tegoroczny Wimbledon po wykluczeniu Rosjan i Białorusinów, odpowiedział asekurancko: "Tenis nie ma znaczenia, gdy umierają ludzie, cierpią rodziny", a potem "Szanuję decyzję Wimbledonu, ale szanuję też decyzję ATP, które musi chronić swoich członków".


Mam wrażenie, że to ta sama nijaka i mdła narracja, którą stosuje w sprawie Rosjan i Białorusinów ATP oraz WTA. Starsze gwiazdy będą się starały przyjmować maksymalnie neutralną postawę, podkopując wizerunek swój i tenisa. Niestety, jakoś specjalnie na tym nie ucierpieli.

Czy decyzja o nieprzyznawaniu punktów za Wimbledon to polityczny sukces Rosji?


Sukces, na który nie musieli nawet zapracować. W tej sprawie tenisowe władze same założyły sobie pętlę na szyję i same ją zacisnęły. Najpierw oświadczyły, że organizator ma prawo decydować o tym, czy zaprosi Rosjan i Białorusinów. Wimbledon postanowił nie zapraszać. A zatem dlaczego odebrano punkty za ten turniej? W tenisie nie ma silnego rosyjskiego lobby. ATP i WTA to organizacje na wskroś przesiąknięte zachodnimi wpływami, tym bardziej dziwi ta decyzja. Rosjanie mają wpływ na UEFA, FIVB, Światową Organizację Boksu i tam nie osiągnęli tego, co tenis zrobił dla nich sam. Przedziwna sytuacja, która może przysporzyć tenisowym federacjom problemów.

Jakich?


Przede wszystkim te organizacje pokazały, że nie są niezależne. OK, tak naprawdę żadne sportowe organizacje nie są niezależne od politycznej zawieruchy, tylko że wszystkie inne poza tenisowymi potrafiły przyjąć jednoznaczne stanowisko wobec Rosji i Białorusi. Niektóre od razu, jak MKOl, inne potrzebowały więcej czasu, jak FIFA i UEFA. Władze światowego tenisa nie potrafią tego zrobić. Pojawia się pytanie, kto jest nadrzędną strukturą i kto ma decydujący głos: ITF czy prywatne w zasadzie firmy ATP i WTA? Wydaje mi się, że w tenisie będzie musiała się wykrystalizować nowa hierarchia, która umożliwi sprawniejsze zarządzanie kryzysami.

Czy sportowcy mogą budować i umacniać tożsamość narodową? Pytam w kontekście niedawnego wpisu Marka Migalskiego, politologa i byłego polityka, który stwierdził, że Polacy mają z Igą Świątek tyle samo wspólnego, co praworęczni w Afryce.


Pan Migalski jako politolog powinien mieć świadomość, że w dzisiejszych czasach sukces przedstawiciela danego kraju na arenie sportowej, muzycznej czy kulturowej buduje tożsamość narodową tak, jak nie budują go żadne inne wydarzenia. W bardzo silnie zglobalizowanym świecie, bardzo mocno wymieszanych społecznościach, sport jest jednym z ostatnich elementów cywilizacji, który eksponuje elementy narodowe. Przecież narodowe flagi i hymny państwowe najczęściej słyszymy właśnie w związku z wydarzeniami sportowymi. Z kolei dla zwykłych obywateli sukces ich reprezentantów jest jednym z niewielu publicznych powodów do dumy ze swojej narodowości.

W skali roku, jakie my mamy momenty, gdy czujemy się dumni, że jesteśmy Polakami? Ktoś powie, że 3 maja albo 11 listopada. Czy jednak można porównać dumę w dniu święta narodowego i tą, którą czujemy, gdy Świątek wygra Roland Garros, piłkarze awansują na mistrzostwa świata, a siatkarze je wygrają? Te sukcesy sprawiają, że czujemy się szczęśliwi, dodają wiary w siebie. Budują poczucie więzi ze swoim narodem bez żadnych negatywnych konotacji. Pod tym względem żadne wydarzenia społeczne nie mają do sportu startu.

Szanowane światowe uniwersytety, z Oxfordem na czele, przeprowadzają szczegółowe badania dotyczące tożsamości narodowej wyrażonej w sporcie. Tematem zajmowało się też wielu wybitnych socjologów, z Richardem Giulianottim na czele, który przytoczył mnóstwo historycznych przykładów, gdy sport pomógł zachować lub wzmocnić tożsamość narodową. Najnowszym przykładem jest jego rola dla tożsamości narodowej Ukraińców od początku wojny. Ale to już temat na inną rozmowę.

*Mieszko Rajkiewicz jest doktorantem na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w zakresie upolitycznienia i globalizacji sportu. Analizuje sprawy dotyczące dyplomacji sportowej, "sportswashingu" oraz znaczenia sportowego "soft power" we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Ekspert w Instytucie Nowej Europy oraz Portalu Trójmorze.

Czytaj także:
Iga Świątek poruszyła temat wojny w Ukrainie. Ekspert odziera nas ze złudzeń
Rafael Nadal mówi otwarcie nt. Ukrainy. "Świat tenisa jest niczym"

Źródło artykułu: