Przed meczem z było wiadomo, że czeka trudne zadanie. Polka chciała zapewnić sobie historyczny sukces - pierwszy awans do ćwierćfinału turnieju głównego cyklu WTA w karierze. Martić to jednak solidna zawodniczka, która zajmuje 56. miejsce w rankingu WTA, a w dodatku dwa tygodnie temu wygrała turniej w Lozannie na kortach ziemnych.
Od początku spotkania dało się wyczuć, że Maja Chwalińska bardzo dobrze operuje bekhendem. Już w pierwszym gemie widzieliśmy choćby udany skrót z bekhendowej strony, ale także zagrania z kontry. Rywalka z kolei szybko popełniła dwa podwójne błędy serwisowe. Mimo to najpierw utrzymała własne podanie, a później miała trzy break pointy przy serwisie Chwalińskiej. 21-latka zdołała się jednak obronić. Ponownie kibicom mogły imponować jej dropszoty.
Niestety później Chorwatka potwierdziła swoją klasę. Zdobyła dwa gemy z rzędu i wyszła na prowadzenie 3:1. Zdobyła przełamanie po efektownej slajsowej wymianie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Następnie Martić utrzymała serwis i zrobiło się nieciekawie. Wynik 4:1 dla reprezentantki Chorwacji nie wróżył nic dobrego. Maja Chwalińska robiła wszystko, aby odrobić wynik, ale to się nie udało. Martić chwilami grała niepewnie, popełniała błędy z returnu oraz forhendu, ale w najważniejszych momentach to ona zdobywała punkty.
W kilku akcjach bardzo pomógł też serwis. Podanie Martić siało zgrozę szczególnie w ostatnim gemie pierwszego seta, który Chorwatka wygrała do 15, wykorzystując pierwszą piłkę setową. Ostatecznie Martić wygrała tę partię 6:3, a o wszystkim zadecydowało jedno przełamanie w pierwszej części seta.
Druga partia rozpoczęła się źle. Chwalińska od razu została przełamana. W dodatku pierwszy gem zakończył się jej podwójnym błędem serwisowym. Później Martić utrzymała podanie, mimo tego że Chwalińska miała dwa break pointy. Chorwatka jednak nadal straszyła serwisem.
Na szczęście Chwalińska się nie poddała. Najpierw utrzymywała własny serwis, a później w szóstym gemie po raz pierwszy tego dnia przełamała przeciwniczkę. Zrobiła to po doskonałych zagraniach! W pamięci kibiców zostanie m.in. świetne minięcie rywalki z forhendu, czy też mądrość taktyczna, która sprawiała, że Polka otwierała sobie przestrzeń na korcie. Po tym przełamaniu drugi set zaczął się od nowa, bo było 3:3.
Później Chwalińska zupełnie zdominowała swoją rywalkę. Ta w dodatku zaczęła popełniać coraz więcej błędów i do końca seta nie wygrała już żadnego gema! Reprezentantka Polski wykorzystała pierwszego setbola i otworzyła sobie furtkę do wygrania całego spotkania.
Na początku trzeciego seta Polka wygrała pierwszego gema do zera przy serwisie Chorwatki. Niestety później Martić się przebudziła i to ona zgarnęła dwa gemy z rzędu. Rywalizacja ponownie stała się wyrównana.
Udane zagrania przywróciły Martić nadzieję na wygranie spotkania. Z biegiem czasu Chorwatka przejęła kontrolę nad meczem. Kluczowy był moment, w którym Martić przełamała naszą zawodniczkę na stan 4:2, gdzie zaskoczyła Chwalińską głębokim returnem. Później pewnie wygrała gema przy swoim podaniu i Polka serwowała o to, aby pozostać w meczu. To się udało, lecz Martić dopełniła formalności przy swoim serwisie i to ona zagra w ćwierćfinale turnieju.
BNP Paribas Poland Open, Warszawa (Polska)
WTA 250, kort ziemny, pula nagród 251,7 tys. dolarów
czwartek, 28 lipca
II runda gry pojedynczej:
Petra Martić (Chorwacja, 8) - Maja Chwalińska (Polska, WC) 6:3, 3:6, 6:3
Czytaj także:
Kolejna Polka za burtą turnieju w Warszawie