Rok temu zszokowała cały sportowy świat. Teraz wraca i odzyskuje utraconą moc

Zanim Emma Raducanu starła się pierwszy raz z tenisistką z top 10, była już mistrzynią wielkoszlemową, z lukratywnymi kontraktami w szufladzie. Jej kariera nie mieści się w żadnych ramach. W nadchodzącym US Open jest największą niewiadomą.

Szymon Adamski
Szymon Adamski
Emma Raducanu, mistrzyni US Open 2021 PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Emma Raducanu, mistrzyni US Open 2021
14 - tyle turniejów w 2022 roku rozegrała Emma Raducanu, zanim dobrze poczuła się na korcie i zagrała na miarę własnych oczekiwań. Przełom nastąpił w piętnastym, gdy została dziewiątą tenisistką w historii, która ograła Serenę Williams 6:0 w jednej z partii. Na dokładkę pokonała jeszcze Wiktorię Azarenkę. Cincinnati, stanowiące próbę generalną przed US Open, opuszczała w naprawdę dobrym humorze.

- Ten tydzień był dla dużym krokiem naprzód. To pierwszy turniej w tym roku, w którym zaczęłam szukać uderzeń kończących, nie czekając na błąd przeciwniczki. Jestem z siebie dumna. Myślę, że będzie to punkt zwrotny - powiedziała 19-letnia Brytyjka na konferencji prasowej.

Później wspomniała jeszcze, że na początku sezonu na kortach ziemnych też zagrała dobrze, jak gdyby wyrzucając z pamięci, że po rzeczywiście udanym turnieju w Stuttgarcie... zwolniła trenera. Od dłuższego czasu zmienia szkoleniowców jak rękawiczki, w czym znaczna część ekspertów doszukuje się przyczyny marnego bilansu 13 zwycięstw i 15 porażek w 2022 roku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

Przegrała z Polką. "Nie spodziewałam się"

Zupełnie innym doświadczeniem był dla niej sezon 2021. Zaczynała go jako 345. zawodniczka świata, a kończyła jako mistrzyni US Open i jedno z największych sportowych objawień roku. Po drodze był jeszcze Wimbledon, w którym dotarła do 1/8 finału, po raz pierwszy przedstawiając się szerokiej publiczności.

Co ciekawe, w poprzedniej edycji londyńskiego szlema, rozgrywanej w 2019 roku (w 2020 turniej nie odbył się z powodu pandemii) Raducanu przegrała z... Martyną Kubką. Wtedy rywalizowała jeszcze w kategorii juniorek. - Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza że pierwszego seta przegrałam 0:6 - doskonale pamięta wydarzenia sprzed trzech lat nasza tenisistka. - Po tym jak Emma wygrała US Open, parę osób podeszło do mnie i pytało: no i co Martyna? Cieszyłam się, że taki wynik osiągnęłam, bo przecież późniejszy sukces Raducanu był spektakularny. Przecież ona wygrała US Open bez straty seta - opowiada nam wicemistrzyni Polski.

Za sukcesami kroczyła lawina lukratywnych umów sponsorskich i reklamowych. Dior, Tiffany&Co, Evian, British Airways czy Porsche - to tylko część firm, które stanęły w długiej kolejce po parafkę Raducanu i ostatecznie się na nią doczekały. Wydawało im się, że zawodniczka posiadająca ogromny potencjał marketingowy (sukces w Stanach, brytyjskie obywatelstwo, chińskie i rumuńskie korzenie) prędko nie zniknie z obiektywów kamer i pierwszych stron gazet.

Tenisistka jednego przeboju? 

Ich przypuszczenia nie do końca znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. W żadnej z 15 tegorocznych imprez Raducanu nie dotarła do półfinału. Jeśli jest bohaterką artykułów, to raczej mało pochlebnych, podważających sens trenerskich roszad w jej boksie. Bardzo często w jej kontekście głoszona jest też opinia, że łatwiej o jednorazowy, brawurowy wyskok, niż o utrzymanie stabilnej, wysokiej formy przez większość sezonu. Niewątpliwie Raducanu stanowi doskonały przykład na poparcie tej tezy.

- Zmęczyłam się przebijaniem piłek na drugą stronę i patrzeniem jak moi przeciwnicy naprawdę uderzają piłkę i wyrzucają mnie za linię końcową. Zdałam sobie sprawę, że próbowałam tego przez rok i na tym poziomie taka gra się nie sprawdza - powiedziała Raducanu po ostatnim turnieju. Jeśli obserwacja 19-latki okaże się słuszna, to spuentować można to tylko w jeden sposób: lepiej późno niż wcale.

Raducanu przystąpi do obrony tytułu w Nowym Jorku jako rozstawiona z numerem "11", ale w przypadku niepowodzenia z hukiem spadnie w rankingu. Grozi jej nawet spadek do dziewiątej dziesiątki notowania. Szybka porażka będzie wodą na młyn dla wszystkich tych, którzy nazywają 19-latkę tenisistką jednego turnieju, poddając w wątpliwość kolejne sukcesy. Pomimo młodego wieku zawodniczki, grupa sceptyków jest już dość duża i zdaje się stale rozrastać.

Wyzwolona na nowo

Co różni Emmę w wersji 2021 od Emmy w wersji 2022? Podczas ostatniej konferencji Raducanu zwróciła uwagę na to, że gdy wspomina niektóre mecze podczas US Open, to widzi, jak nerwy zjadały przeciwniczki. Każda czuła się faworytką, a żadna nie dała rady. Raducanu grała natomiast na luzie, którego w tym roku jej brakowało. - Poprawiłam się jako zawodniczka, a także na nowo odkryłam wolność na korcie. W zeszłym roku osiągnęłam coś niesamowitego, ale to dlatego, że grałem wyzwolona. Teraz czuję, że to odzyskuję - optymistycznie zapowiada obrończyni tytułu.

Jakie szanse ma Raducanu na powtórzenie zeszłorocznego sukcesu. Jeszcze dwa tygodnie temu odpowiedź brzmiałaby: żadne. Zwycięstwa 6:4, 6:0 nad Sereną Williams i 6:0, 6:2 nad Wiktorią Azarenką wprowadziły jednak zamęt. Raducanu z tenisistki skazywanej na pożarcie stała się największą niewiadomą nadchodzących rozgrywek.

Los chciał, że w pierwszej rundzie jej przeciwniczką będzie Alize Cornet. A francuska tenisistka jak mało kto wie, jak radzić sobie z mistrzyniami. W przeszłości przekonywały się o tym Serena Williams czy Caroline Wozniacki, a podczas ostatniego Wimbledonu Iga Świątek. We wtorek do tego zaszczytnego grona może dołączyć Brytyjka. Ona sama wolałby jednak odroczyć to o dwa tygodnie i dołączyć za sprawą powtórzenia ogromnego sukcesu.

Zobacz też:
Novak Djoković nie zagra w US Open! 
Bernarda Pera robi furorę w kolejnym turnieju

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×