Oczekiwania były duże, ale niestety w Nowym Jorku tradycyjnie dla Huberta Hurkacza wszystko zakończyło się na II rundzie. Białorusin Ilja Iwaszka ograł Polaka 6:4, 4:6, 7:6(5), 6:3.
I trzeba przyznać, że to duża niespodzianka. - Zagrał dobre spotkanie, mi w ważnych momentach brakowało serwisu, kończących piłek. Chciałem zaatakować, dobre miałem plany, ale nieczysto uderzałem. Piłki nie wchodziły w kort tak jakbym chciał - powiedział "Faktom" TVN.
Złe zagrania powodowały, że Polak denerwował się, a w zasadzie nawet wściekał, sam na siebie. Po jednej z przegranych piłek w trzecim secie upust emocji dał... uderzając rakietą o kort.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
- Myślę, że do siebie nie miałem pretensji. Próbowałem, starałem się, jak mogłem najlepiej. Na pewno byłem sfrustrowany i wkurzony tym, jak to wygląda na korcie - wyjaśnił Hurkacz.
Polak, który jeszcze nigdy w karierze nie przebrnął przez II rundę US Open i tym razem potknął się na rywalu właśnie na tym etapie turnieju rozgrywanego na kortach Flushing Meadow.
- Po tym pojedynku można wyciągnąć dużo wniosków. Cały czas się rozwijam. Nie jestem na etapie, w którym chciałbym być, ale cały czas staram się posuwać wszystko do przodu - zakończył.
Zobacz także:
Puściły mu nerwy. Zobacz, co zrobił Hurkacz
Kolejny szybki mecz Igi Świątek. Polka górą w starciu wielkoszlemowych mistrzyń