Za Holgerem Rune niewiarygodny tydzień. Duńczyk rozpoczął rywalizację w turnieju ATP w Paryżu od obronienia trzech meczboli w pojedynku ze Stanem Wawrinką. Następnie pokonał pięciu tenisistów z czołowej "10" rankingu - Huberta Hurkacza, Andrieja Rublowa, Carlosa Alcaraza, Felixa Augera-Aliassime'a i w finale Novaka Djokovicia (3:6 6:3, 7:5).
- To niesamowite. Jest to coś, czego nie mogłem się spodziewać po tym, jak zacząłem tydzień od bronienia meczboli. Teraz mogę cieszyć się tym pięknym trofeum, więc jest to dla niesamowite uczucie - przyznał Rune, cytowany przez atptour.com.
19-latek z Gentofte zdobył pierwszy w karierze tytuł ATP Masters 1000. Co warte podkreślenia, w meczu o trofeum wygrał z rekordzistą w liczbie triumfów w imprezach tej rangi, Djokoviciem (38).
ZOBACZ WIDEO: Kubacki zwrócił na to uwagę. "Jest to pewna odpowiedzialność"
- Po meczu było we mnie wiele emocji. Ale to były najlepsze uczucia w całej mojej karierze. To też swego rodzaju spełnienie moich małych marzeń. Chociaż mam je większe - mówił o swoich odczuciach po finale.
- To naprawdę dobry krok na drodze do rozgrywania kolejnych meczów z takimi rywalami jak Novak. Po ostatnim gemie poczułem największą ulgę w moim życiu. Mój poziom stresu był bardzo wysoki, więc cieszę się, że zdołałem przez to przejść - podkreślił.
Życiowy sukces Rune zadedykował swojej matce. - Bez niej nie byłoby mnie tu. Ona jest dla mnie bardzo ważna. Wspiera mnie, odkąd byłem dzieckiem, i wciąż jest przy mnie - podkreślił.
Za triumf w Paryżu Duńczyk otrzymał 1000 punktów do rankingu, dzięki którym awansował na dziesiąte miejsce w klasyfikacji i będzie pierwszym rezerwowym podczas kończących sezon ATP Finals.
- Pojadę do Turynu, bo jestem jednych z uczestników turnieju. Ale nie życzę pozostałym tenisistom, żebym musiał ich zastępować, bo to oznaczałoby, że któryś z nich doznał kontuzji. Jeśli dostanę okazję, by rozegrać mecz, będę tym podekscytowany. Ale teraz nie mogę doczekać się, aż się wyśpię i dostanę coś do jedzenia - powiedział.
Filipowi Peliwo zabrakło wisienki na torcie. Polacy znów z sukcesami w deblu