To może być zaskakujący efekt skandalu. Iga Świątek już więcej nie zagra z ukraińską flagą?!

PAP/EPA / ALI HAIDER / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / ALI HAIDER / Na zdjęciu: Iga Świątek

Bierność władz światowego tenisa w kwestii Rosjan i Białorusinów prowadzi do coraz większych skandali. Już teraz więcej niż o sporcie dyskutuje się o kontrowersjach związanych z zachowaniem tenisistów. Efekt może zaskoczyć.

Niespodziewaną konsekwencją ostatnich wydarzeń może być bowiem wprowadzenie pakietu zachowań zakazanych podczas profesjonalnych turniejów. Wśród restrykcji może znaleźć się zakaz posługiwania się symbolami kojarzonymi ze stronami konfliktu. To oznaczałoby, że Iga Świątek nie będzie mogła grać z ukraińską flagą przyczepioną do czapeczki i wspierać tego kraju w obliczu wojny. Na trybunach nie mogliby się także pojawiać kibice z flagami.

- Taki scenariusz uważam za bardzo prawdopodobny - mówi Karol Stopa, komentator tenisa w Eurosporcie. - Władze WTA i ATP po ostatnich incydentach nie mogą już dłużej udawać, że problemu nie ma. Może stać się tak, że wprowadzą zakaz używania jakichkolwiek symboli, które mogą się kojarzyć z wojną w Ukrainie. Będzie to dotyczyło wszystkich zawodników, ale także kibiców zasiadających na trybunach. Myślę, że to jedyne, czego możemy spodziewać się po obecnych władzach tenisa, które w ostatnim czasie popełniły już tyle błędów, że nie mają pojęcia, jak się z tego wyplątać - przyznaje ekspert.

Przypomnijmy, że prawdziwą burzę w ostatnich dniach rozpętała Anastazja Potapowa. Rosjanka podczas turnieju Indian Wells w USA wyszła na rozgrzewkę w koszulce piłkarskiego Spartaka Moskwa. Do jeszcze większego skandalu doszło na tym samym turnieju, gdy z gry przeciwko Białorusince Arynie Sabalence wycofała się Ukrainka Łesia Curenko.

ZOBACZ WIDEO: Szczere wyznanie Milanovicia: "To była amatorka. Przegrałem z samym sobą"

Zawodniczka tuż przed meczem dostała ataku paniki, a wszystko przez skierowane bezpośrednio do niej słowa szefa WTA Steve'a Simona, który bagatelizował ewentualne popieranie wojny w Ukrainie przez niektórych zawodników z Rosji i Białorusi oraz poparł powrót reprezentantów tych krajów na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Wszystko to działo się zaledwie kilkadziesiąt minut przed meczem z Sabalenką, która do tej pory nie zdecydowała się na potępienie wojny w ojczyźnie Curenko.

- Widać, że grupa interesów wśród sponsorów ATP i WTA jest na tyle silna, że nie ma szans na zmianę polityki. Będą więc próbować ratować sytuację kolejnymi dziwnymi pomysłami. Moim zdaniem, szef WTA za swoje błędy już dawno powinien zostać wyrzucony, ale z jakichś powodów wciąż zarabia miliony i bawi się doskonale - dodaje Stopa.

Do tej pory jedyną sankcją dla sportowców z Rosji i Białorusi jest brak możliwości występowania pod flagą swojego kraju. W porównaniu do decyzji podejmowanych w innych dyscyplinach (w piłce nożnej wycofano reprezentacje obu krajów z rozgrywek, kluby nie grają w europejskich pucharach) dotychczasowe ruchy władz tenisa można nazwać żartem.

Sami sportowcy z tych krajów boją się wychodzić przed szereg i poza Daniłem Miedwiediewem nikt zdecydowanie nie wystąpił przeciwko wojnie. Może mieć to związek z tym, że praktycznie wszyscy z nich swoje kariery zawdzięczają wiekim pieniądzom z Gazpromu, Lukoilu, czy innych rosyjskich gigantów.

- Najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby po prostu wstrzymanie na czas wojny wszystkich rozgrywek tenisowych. Jak są wojny, to nie ma igrzysk. Wiadomo jednak, że nikt nie zdecyduje się na zatrzymanie takiego biznesu, więc kontrowersje będą narastały z każdym miesiącem. Sensownym pomysłem byłoby wyrażenie zgody na występy tylko tych zawodników, którzy potępili wojnę. Niczego dobrego w tej sprawie się jednak nie spodziewam - mówi Stopa.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Dostali rekordową kwotę z miasta
Zawodnik Orła musi oddać kasę