Dawid Góra: Wymowny obrazek po pierwszym secie. Bez zaskoczenia [OPINIA]

Getty Images / JUANJO MARTIN / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / JUANJO MARTIN / Na zdjęciu: Iga Świątek

Przez cały pierwszy set czwartkowego meczu Igi Świątek (6:1, 6:1) trudno było uwierzyć, że to półfinał. Różnica klas była ogromna. A mimo tego kibice stali się świadkami wymownej sceny przed drugą odsłoną pojedynku. Perfekcjonizm w czystej postaci.

To właśnie wtedy Iga podeszła do Tomasza Wiktorowskiego z pytającą miną i postawą ciała. Trener odpowiedział, że "nogi przestały pracować przy serwisie". Potem dodał, że wszystko będzie w porządku. Taka krótka dyskusja nie byłaby niczym dziwnym, gdyby nie fakt, że miała miejsce po zwycięstwie przez Polkę pierwszego seta 6:1.

Mimo że Weronika Kudermetowa właściwie w żadnym momencie tej części pojedynku nie mogła dawać sobie większych szans na pokonanie światowej jedynki, Polka szukała elementów, które mogła wznieść na wyższy poziom wykonania. Mam wrażenie, że Iga grała o pokonanie samej siebie i swoich, mało widocznych zresztą, niedostatków. Zwycięstwo nad przeciwniczką miało stać się efektem takiej postawy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zaryzykował i się udało! Cudowny gol w Niemczech

I świetnie, bo dzięki temu żaden łatwiejszy mecz nie powinien zdekoncentrować Igi. Nie sprawi, że nadmiernie uwierzy w swoje możliwości. Twarde stąpanie po ziemi jest niezwykle istotne nie tylko w tenisie, ale sporcie w ogóle. To jeden z elementów tak istotnych dla każdej zawodniczki i każdego zawodnika stabilności i powtarzalności.

Kudermetovej pozostały małe szczęścia, którymi w czwartek były szanse na przełamania (nieliczne) czy wygrane gemy (całe dwa). Rosjanka z biegiem meczu była coraz bardziej poirytowana. Dała temu upust przy stanie 1:1 w drugim secie, kiedy z całej siły uderzyła rakietą w piłkę i skierowała ją ku ziemi. Ostrzeżenia od sędziego nie było, krzyków zażenowania z trybun również nie. Trudno się dziwić - bezsilność rywalki Igi była widoczna nawet w elemencie, który teoretycznie mógłby stanowić jej przewagę - naprawdę jakościowym i silnym serwisie.

Czwartkowy mecz nie miał skomplikowanej historii pełnej zwrotów akcji. Ale jeśli na szali położymy wielkie emocje i zwycięstwo w całym madryckim turnieju, to drugie zdecydowanie okaże się cięższe. Niech finał też będzie bez historii, byle z końcowym sukcesem Polki.

Szczególnie, że w sobotę o 18.30 czeka nas rewanż za finał w Stuttgarcie. Iga zmierzy się bowiem z Aryną Sabalenką, którą pokonała w poprzednim finale turnieju WTA. Pewien ładunek emocjonalny, jako kibice, dostajemy więc jeszcze przed rozpoczęciem spotkania.

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Iga Świątek kontra Aryna Sabalenka. Znamy godzinę finału w Madrycie! >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty