Dzień do zapomnienia. Maks Kaśnikowski nie powalczył w Little Rock

Materiały prasowe / Lotos PZT Polish Tour/Kinga Szynklarz / Na zdjęciu: Maks Kaśnikowski
Materiały prasowe / Lotos PZT Polish Tour/Kinga Szynklarz / Na zdjęciu: Maks Kaśnikowski

Maks Kaśnikowski nie poprawi znacznie swojego dorobku w ramach zawodów ATP Challenger Tour na kortach twardych w Little Rock. We wtorek polski tenisista zakończył występ już w I rundzie.

Po udanych dwustopniowych kwalifikacjach przed Maksem Kaśnikowskim (ATP 319) otworzyła się szansa na debiut w Top 300. Na drodze warszawianina w głównej drabince turnieju UAMS Health Little Rock Open stanął Joao Lucas Reis da Silva (ATP 272). Niestety 19-latek przegrał gładko z Brazylijczykiem 2:6, 3:6.

To nie był dobry mecz w wykonaniu Kaśnikowskiego. Na przestrzeni 80 minut nasz tenisista nie wypracował ani jednego break pointa. W pierwszym secie stracił serwis w czwartym i ósmym gemie, dzięki czemu przegrał wyraźnie 2:6.

Natomiast w drugiej odsłonie Kaśnikowski dał się zaskoczyć przy stanie 2:3. Silva zdobył kluczowe przełamanie, po czym wygrał podanie do 40. Brazylijczyk wysunął się na 5:2 i po zmianie stron zachował spokój. Wykorzystał drugą piłkę meczową i pewnie awansował do 1/8 finału.

Kaśnikowski zakończył występ w Little Rock na I rundzie turnieju głównego i będzie musiał poczekać na debiut w Top 300. Młody Polak zbliży się do tego celu, ale o kolejne punkty będzie musiał walczyć podczas następnych challengerów na kontynencie amerykańskim. Już w przyszłym tygodniu wystąpi w Tyler, gdzie prawdopodobnie znów czekają go eliminacje.

UAMS Health Little Rock Open, Little Rock (USA)
ATP Challenger Tour, kort twardy, pula nagród 80 tys. dolarów
wtorek, 30 maja

I runda gry pojedynczej:

Joao Lucas Reis Da Silva (Brazylia) - Maks Kaśnikowski (Polska, Q) 6:2, 6:3

Czytaj także:
Tak prezentuje się sytuacja Igi Świątek. Ostatni ranking przed Roland Garros 2023
Są roszady w czołówce rankingu. Złe wieści dla Huberta Hurkacza

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty