Drugi rok z rzędu w finale Rolanda Garrosa Casper Ruud przegrał z wielką postacią światowego tenisa. Po tym, jak w ubiegłym sezonie okazał się słabszy od Rafaela Nadala, w niedzielę uległ 6:7(1), 3:6, 5:7 Novakowi Djokoviciowi.
- Miałem dobry początek i wyszedłem na prowadzenie 3:0. Potem jednak on ograniczył liczbę popełnianych błędów i przyspieszył. To nie pierwszy raz, kiedy tak zrobił. Po tym, jak odwrócił losy pierwszego seta, a potem zagrał świetnie w drugim i w trzecim, kiedy musiał, można się przekonać, dlaczego zdobył tak wiele - mówił podczas konferencji prasowej.
Norweg zmierzył się z Serbem piąty raz i poniósł piątą porażkę. - Za każdym razem graliśmy w wielkim meczu, więc był zmotywowany. A gdy on jest najlepszą wersją samego siebie, niewiele oddaje rywalowi. On bardzo dobrze czyta grę i nie jest łatwo zdobyć punkt przeciwko niemu - powiedział o tym negatywnym bilansie.
Ruud był pełen uznania dla Djokovicia, który zdobył 23. wielkoszlemowy tytuł i stał się rekordzistą wszech czasów. - On jest kompletnym tenisistą i może wygrywać na każdej nawierzchni. Jest gotowy na każde wyzwanie i to jedna z legend naszego sportu. Ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, by kiedyś go pokonać, choć na poziomie Wielkiego Szlema będzie to trudne.
24-latek z Oslo wystąpił w trzecim wielkoszlemowym finale i poniósł trzecią porażkę. - Zawsze w finale grałem z wielkim rywalem. W zeszłym roku w Paryżu był to Rafa, który wówczas celował w rekordowy, 22., tytuł, a w US Open będący w gazie Alcaraz. Tutaj grałem z Novakiem, który chciał historycznego, 23., triumfu - ocenił.
- Ale nie mogę po prostu siedzieć i szukać wymówek. To był mój najważniejszy finał, bo pokazałem, że to, co zrobiłem w zeszłym roku, nie było przypadkiem. Być może zwiększy to mój szacunek u przeciwników. Zwycięstwo w Wielkim Szlemie jest moim marzeniem, więc będę ciężko pracował, aby pewnego dnia spróbować to osiągnąć - podkreślił.
Hat-trick Novaka Djokovicia w Rolandzie Garrosie. To kolejne historyczne osiągnięcie Serba
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"