Dramat Kamila Majchrzaka zaczął się 9 listopada ubiegłego roku. Wtedy to poinformowano, że w organizmie polskiego tenisisty znajdującego w czołowej setce rankingu ATP wykryto niedozwolone środki dopingujące. (więcej TUTAJ)
Kamil Majchrzak rozpoczął jednak walkę o oczyszczenie swojego imienia. Okazało się, że niedozwolone substancje dostały się do jego organizmu przypadkiem. Zanieczyszczony był jeden z suplementów diety, które przyjmował tenisista, a konkretnie izotonik.
Ostatecznie zawodnik zawarł ugodę z władzami. Groziła mu nawet czteroletnia dyskwalifikacja. Została ona jednak skrócona do 13 miesięcy i Majchrzak będzie mógł wrócić do rywalizacji pod koniec grudnia tego roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa
Tenisista w wywiadzie dla "Onetu" opowiada, że cała sytuacja była dla niego sporym ciosem.
- Ożeniłem się, przeżywałem najlepsze chwile w swoim życiu i dosłownie po powrocie z wakacji przyszła ta informacja. To był dla mnie ogromny cios. Cały świat mi się zawalił. Ilość stresu, nienawiść do siebie, do życia. To były emocje, których nie doświadcza się na co dzień i nie życzę ich żadnemu zawodnikowi - opowiada.
- Przez pierwszy miesiąc w ogóle nie wychodziłem z domu. Dopóki ta sytuacja się nie wyjaśniła. To wszystko trwa, jest rozciągnięte w czasie. Sprawdzanie maila co 30 minut, każdy telefon, każdy domofon, wszystko jest jednym wielkim stresem - dodaje.
Czytaj więcej:
Rosjanka odprawiona. Iga Świątek pewnym krokiem w półfinale