Zwycięski powrót na Wimbledon. Wygrał mecz po 1461 dniach!

Getty Images / Matthew Stockman / Na zdjęciu: Milos Raonić
Getty Images / Matthew Stockman / Na zdjęciu: Milos Raonić

Milos Raonić pokonał Dennisa Novaka w I rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że na taki sukces na londyńskiej trawie Kanadyjczyk, finalista tego turnieju z 2016 roku, czekał aż 1461 dni.

W tym artykule dowiesz się o:

Milos Raonić ma za sobą dwuletnią przerwę spowodowaną kłopotami zdrowotnymi. Kanadyjczyk zmagał się m.in. z kontuzją ścięgna Achillesa, urazem uda oraz złamanym palcem u nogi. Jednak nie poddał się i w czerwcu zdołał wrócić powrócić do zawodowych rozgrywek. A jego powrót nie jest jedynie odcinaniem kuponów od dawnej sławy.

32-latek wciąż jest w stanie wygrywać mecze, i to na najwyższym poziomie. W środę, w I rundzie Wimbledonu 2023, pokonał 6:7(5), 6:4, 7:6(5), 6:1 kwalifikanta Dennisa Novaka.

- Było dużo zabawy i pozytywnych emocji - przyznał w rozmowie z "The Star". - Jedyną rzeczą, którą chciałem zrobić lepiej, to to, aby bardziej cieszyć się chwilą, gdy rywalizujesz i próbujesz znaleźć drogę do zwycięstwa. A czas mijał bardzo szybko.

Dla Raonicia był to pierwszy wygrany mecz w turnieju wielkoszlemowym od lutego 2021 roku, gdy w Australian Open ograł Martona Fucsovicsa. Z kolei na zwycięskie spotkanie w Wimbledonie czekał - jak wyliczyli kanadyjscy dziennikarze - dokładnie od 1461 dni i triumfu nad Reillym Opelką w III rundzie w sezonie 2019.

- Cieszę się, że byłem w stanie zagrać wystarczająco dobrze, aby wygrać, i że dostanę kolejną szansę, by rozegrać mecz. To zawsze jest plus - dodał Kanadyjczyk.

W II rundzie, w czwartek, Raonić zmierzy się z rozstawionym z numerem 16. Tommym Paulem. Jeśli nawiąże do swoich najlepszych występów, chociażby z 2016 roku, gdy w Wimbledonie osiągnął jedyny w karierze wielkoszlemowy finał, nie będzie bez szans.

Kolejny popis Jannika Sinnera. Odpadł samozwańczy faworyt Wimbledonu

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ cudne uderzenie. Ręce same składają się do braw

Źródło artykułu: WP SportoweFakty