"Przepraszam, to mój". Powiedziała Świątek nagle po angielsku

PAP/EPA / ISABEL INFANTES / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / ISABEL INFANTES / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek po triumfie nad Belindą Bencić udzieliła wywiadu Polsatowi Sport. W pewnym momencie musiała jednak zareagować i przerwać rozmowę.

W tym artykule dowiesz się o:

Thriller ze szczęśliwym zakończeniem - tak najkrócej można opisać to, co działo się w meczu 1/8 finału Wimbledonu z udziałem Igi Świątek. Polka w drugim secie obroniła dwie piłki meczowe, doprowadziła do wyrównania, a w trzecim wywalczyła pierwszy w karierze awans do ćwierćfinału wielkoszlemowego turnieju w Londynie.

Po zakończeniu spotkania liderka rankingu WTA stanęła przed kamerą Polsatu i porozmawiała z Tomaszem Lorkiem. Nie mogło zabraknąć pytania o ten istotny moment, w którym Bencić miała dwie szanse na zamknięcie meczu.

- Starałam się nie myśleć zbyt dużo. Przyznam, że jak są piłki meczowe, najważniejsze jest kontynuować to co się robi, ale trochę lepiej. Z drugiej strony, zazwyczaj mam wrażenie, że więcej presji jest na zawodniczce, która prowadzi. Miałam swój serwis i wierzyłam, że mogę wyjść z tych opresji - przyznała.

W pewnym momencie Świątek musiała niespodziewanie przerwać wywiad. Ktoś zabrał jej telefon, co natychmiast dostrzegła i zareagowała. - Przepraszam, to mój - powiedziała po angielsku.

W kontekście telefonu właśnie, Polka zapytana została też o to, kto prowadzi jej profil na Twitterze i jak często korzysta z mediów społecznościowych. - Wchodzą na ten krótki czas, aby wstawić post, ale nie spędzam zbyt dużo czasu w mediach społecznościowych na turnieju. Wstawiam pomeczowe myśli i wnioski, ale raczej już nie czytam komentarzy - odpowiedziała.

W ćwierćfinale tegorocznego Wimbledonu Świątek zmierzy się z Ukrainką Eliną Switoliną. To spotkanie rozegrane zostanie we wtorek.

Czytaj także: 
Ostatnia piłka i ta reakcja Igi. Nagranie już krąży po internecie
Astronomiczna wypłata dla Igi Świątek

ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe wideo z księżną Kate na Wimbledonie. To trzeba zobaczyć

Źródło artykułu: WP SportoweFakty