Martina Navratilova - urodzona na korcie

- W tenisa zaczęłam grać dzięki mamie i ojczymowi. Jeszcze przed rządami komunistów przy domu mojej babci znajdował się kort. Do dziewiątego roku życia grałam na nim jej rakietą, która była dla mnie o wiele za duża - mówi Martina Navratilova.

legendysportu.pl
Martina Navratilova Getty Images / Na zdjęciu: Martina Navratilova
Późniejsza pierwsza rakieta globu urodziła się 18 października 1956 roku w Pradze jako Martina Subertova. Jej ojciec, Miroslav, był instruktorem narciarstwa, a matka, Jana, również trudniła się tym fachem, będąc przy okazji znakomitą gimnastyczką i tenisistką. Gdy Martina miała trzy lata, jej rodzice się rozwiedli, a dziewczynka przeniosła się ze swoją rodzicielką do podpraskiej miejscowości Revnice. Kilka lat później Jana wyszła za mąż za Miroslava Navratila i postanowiła, że również jej córka przyjmie jego nazwisko.

- Moi rodzice się rozwiedli, ale w rodzinie nikt z tego powodu nie dramatyzował - mówi Martina w wywiadzie dla The Star. - Miałam naprawdę wspaniałe dzieciństwo i nie uważam, żeby coś mnie ominęło. Mieszkałam w jednym domu z dziadkami i rodzicami. Było to cudowne miejsce. Nie należeliśmy do bogaczy, ale niczego nam również nie brakowało. Nie chodziłam ani głodna, ani zmarznięta. Rodzina się mną wzorowo opiekowała i byłoby cudownie, gdyby każde dziecko mogło liczyć na takie warunki.

Zarażona tenisem

Tenis był w Czechosłowacji bardzo popularnym sportem, ale na kortach nie spotykało się zbyt często dziewczynek. Martina miała jednak ku temu predyspozycje po mamie i babci. Agnes Semanska przed drugą wojną światową miała całkiem barwną karierę amatorską, a ojczym Martiny dzięki przydomowemu kortowi chętnie pielęgnował zamiłowanie przybranej córki do rakiety i piłki. Navratilova na poważnie zaczęła zajmować się tym sportem w wieku lat siedmiu, a w 1972 roku jako piętnastolatka została mistrzynią Czechosłowacji. W tenisa lubiła nie tylko grać, ale chętnie też podziwiała jak w tej dyscyplinie radzą sobie lepsi od niej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!

- Billie Jean King imponowała mi nie tylko swoją postawą na korcie, lecz również wszelkimi działaniami zmierzającymi do popularyzacji kobiecego tenisa - opowiada w rozmowie z Guardianem. - Spory wpływ wywarła na mnie również Margaret Court. Ten, na którym się wzorowałam, to jednak Rod Laver. Był leworęczny tak samo jak ja i patrzenie jak odprawia z kwitkiem kolejnych przeciwników dawało mi wiele nadziei.

Młoda profesjonalistka

Charakter Martiny sprawiał, że dziewczyna zawsze chciała być we wszystkim najlepsza. W 1975 roku przeszła na zawodowstwo i dotarła do finałów Australian Open i Rolanda Garrosa, przegrywając kolejno z Evonne Goolagong i Chris Evert.

- Miałam szesnaście lat, gdy zaczęłam się pojawiać w zagranicznych turniejach - dodaje. - Tenis był moją przepustką do innych krajów, których prawdopodobnie nie byłoby mi dane odwiedzić, gdyby nie zmagania na korcie. Perspektywa podróżowania mnie motywowała, a takie wojaże to prawdziwa gratka dla jakiejkolwiek szesnastolatki, nie mówiąc o dziewczynie pochodzącej z kraju, z którego zwykły człowiek nie mógł ot tak sobie wyjechać. Gdy jako profesjonalistka zaczęłam otrzymywać nagrody pieniężne, czechosłowackie władze nalegały, żebym do domu przywoziła twardą walutę. Krążyły legendy, że woziłam ogromne sumy w walizkach, ale to nieprawda. Niemniej jednak trzymanie dziesięciu tysięcy dolarów w portfelu było trochę dziwne.

Ucieczka do USA

Profesjonalna kariera dla obywatelki Czechosłowacji wiązała się z wieloma podróżami. Częste wyjazdy początkowo zachwycały Martinę, jednak z biegiem czasu okazywały się coraz większym problemem. Podczas jednej z wypraw za ocean Navratilova udała się więc do urzędu imigracyjnego w Nowym Jorku i poprosiła o azyl polityczny.

- Był 1975 rok, a ja miałam wówczas osiemnaście lat - kontynuuje. - Zdawałam sobie sprawę z tego, że już dłużej nie mogę mieszkać w Czechosłowacji. Podróżowanie po świecie sprawiało mi radość, ale urzędnicy bezpieczeństwa mówiący ci gdzie możesz chodzić i z kim się spotykać skutecznie ją tłumili. Zostawiając rodzinę czułam się fatalnie, ale w USA odbywało się dziewięćdziesiąt procent żeńskich turniejów. Gdyby karty rozdawała Europa i gdybym chciała stać się bogata, to pewnie zamieszkałabym w Monte Carlo.

Pierwszy tytuł wielkoszlemowy

Pierwsze turniejowe zwycięstwo wśród singlistek czechosłowacka tenisistka odniosła 22 września 1974 roku w Orlando. Kilka miesięcy wcześniej Martina mogła natomiast świętować pierwszy tytuł wielkoszlemowy po triumfie wraz z Ivanem Moliną w mikście podczas French Open. W czerwcu A.D. 1975 Navratilova wygrała również wspólnie z Chris Evert debla na kortach im. Rolanda Garrosa, ale ze swoich wczesnych sukcesów najchętniej wspomina jednak pierwszy singlowy triumf w turnieju wielkoszlemowym.

- Najcieplej wspominam Wimbledon 1978, bo gdy wygrywałam tam po raz pierwszy, było to sporym zaskoczeniem - opowiada. - Udowodniłam sobie i światu, że nie tylko mogę toczyć wyrównane pojedynki z najlepszymi zawodniczkami, takimi jak Billie Jean King i Chris Evert, lecz również je pokonać. To uczucie jest o wiele przyjemniejsze niż zwycięstwo w roli faworyta. Najlepszy okres mojej kariery to jednak bez wątpienia lata 1984-85, w których udało mi się wygrać wszystkie zawody spod znaku Wielkiego Szlema od French Open A.D. 1984 do Australian Open w roku następnym.

Liderka rankingu WTA

10 lipca 1978 roku Martina Navratilova po raz pierwszy objęła prowadzenie w rankingu WTA w grze pojedynczej. Na tenisowym tronie zasiadała z przerwami aż do 16 sierpnia 1987, a na prowadzeniu zmieniały ją od czasu do czasu tylko dwie Amerykanki: Chris Evert i Tracy Austin. W tym czasie gwiazda rodem z Czechosłowacji osiągnęła dwadzieścia dwa singlowe finały Wielkiego Szlema, odnosząc aż piętnaście zwycięstw. Pomimo tak okazałej listy sukcesów, minęło wiele czasu zanim poczuła się doceniona przez fanów tenisa.

- Gdy po raz pierwszy wygrywałam Wimbledon, nie byłam już Czeszką, ale nie byłam też jeszcze Amerykanką - mówi Navratilova w wywiadzie dla The Telegraph. - Przez sześć lat czułam się bezpaństwowcem. Po zwycięstwach nie organizowano dla mnie uroczystych przywitań, ponieważ nie reprezentowałam żadnego kraju. W latach osiemdziesiątych, kiedy seryjnie wygrywałam, kibice zawsze dopingowali słabszą zawodniczkę. Dopiero w następnej dekadzie, gdy przestałam dominować, poczułam ich wsparcie.

Niedoceniana

Po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych Martina osiedliła się w Dallas, a w 1981 roku uzyskała upragnione amerykańskie obywatelstwo. Słynna tenisistka brylowała nie tylko w grze pojedynczej, lecz również w deblu i mikście. W tym pierwszym w latach 1975-1990 dotarła do trzydziestu sześciu finałów wielkoszlemowych, wygrywając aż trzydzieści jeden z nich. Za oceanem momentami odczuwała jednak, że jej osiągnięcia były trochę marginalizowane ze względu na płeć.

- Pierwsze, co mnie uderzyło w USA, to nierówne traktowanie osiągnięć sportowych kobiet i mężczyzn - dodaje na łamach Guardiana. - Jeden z niewielu pozytywnych aspektów komunizmu stanowiła równość płci. Jeśli Czechosłowacja wywalczyła złoty medal olimpijski, to jego zdobywcę uważano za takiego samego bohatera narodowego bez względu na to czy był kobietą czy mężczyzną. W USA kobiety musiały niemal przepraszać za bycie sportsmenkami i nie jestem pewna czy do dziś jeszcze trochę tak nie jest.

Rywalizacja i przyjaźń z Chris Evert

Co ciekawe, na początku kariery Navratilova była deblową partnerką Chris Evert, która z biegiem czasu stała się jej największą rywalką. W singlu obie panie spotykały się ze sobą aż osiemdziesiąt razy, a Martina ma na koncie o sześć zwycięstw więcej. W finałach wielkoszlemowych pomiędzy zainteresowanymi doszło do czternastu pojedynków i aż dziesięć z nich zakończyło się zwycięstwem gwiazdy urodzonej w Pradze.

- Niektórzy grają lepiej, kiedy rywal wzbudza w nich złe uczucia, dlatego bardziej się motywują do starć z przeciwnikami, których nie lubią. Ja miałam zupełnie odwrotnie i lepiej sobie radziłam przeciwko dobrym znajomym - zwierza się w wywiadzie przeprowadzonym przez Joego Bucka dla tennisthis.com. To dobrze, bo w stawce było zdecydowanie więcej fajnych osób niż takich, których naprawdę nie darzyłam sympatią.

Królowa Pucharu Federacji

Wisienkę na torcie dla Martiny Navratilovej stanowił od zawsze Puchar Federacji. W trakcie kariery przegrała podczas tych zmagań tylko jeden mecz, sięgając po triumf z Czechosłowacją w 1975 roku oraz z USA w latach 1982, 1986 i 1989.

- W 1981 roku zostałam obywatelką USA i wreszcie mogłam reprezentować ten kraj w Pucharze Federacji - mówi w rozmowie z Guardianem. - Byłam pierwszą kobietą, która zagrała dla dwóch reprezentacji narodowych i wiele dla mnie znaczyło, że mogę bronić barw kraju, w który wierzę i który wierzy we mnie. Czułam, że wreszcie przynależę do jakiejś społeczności.

Emerytura i powrót na kort

Pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych na tenisowych salonach na dobre zadomowiły się nowe mistrzynie: Steffi Graf, Monika Seles oraz Arantxa Sanchez Vicario. Niedługo po porażce z tą ostatnią w finale Wimbledonu A.D. 1994 Navratilova podjęła decyzję o rozbracie z profesjonalnym tenisem.

Poza kortem Martina wytrwała do 2000 roku, kiedy to postanowiła wrócić głównie do debla i miksta. W tym pierwszym do spółki ze Swietłaną Kuzniecową dotarła do finału US Open 2003, a w tym drugim wspólnie z Leanderem Paesem i Bobem Bryanem osiągnęła pięć finałów Wielkiego Szlema, zakończonych trzema triumfami. Zdobywając swój ostatni tytuł była zaledwie miesiąc przed pięćdziesiątymi urodzinami, dzięki czemu do dziś pozostaje najstarszą zwyciężczynią turnieju wielkoszlemowego.

- Może to dziwne, ale przeszłam na emeryturę bez większego żalu - zwierza się. - Miałam cudowne życie z dala od tenisa i w ogóle nie tęskniłam za kortem. Potem jednak zgodziłam się współkomentować Wimbledon. Cholera, wtedy znów mnie trafiło! Wiedziałam, że wciąż jestem w dobrej formie i nadal mogę całkiem nieźle sobie radzić w grze podwójnej. Przepuszczenie takiej okazji byłoby wielkim marnotrawstwem, dlatego niedługo później dałam znać, że wracam. Żeby nie odstawać, trenowałam ciężej niż kiedykolwiek wcześniej.

Obywatelka Czech, aktywistka LGBTQ+

W 2008 roku Martina Navratilova otrzymała obywatelstwo czeskie, co było dla niej wzruszającą chwilą, a dwa lata później stoczyła wygraną bitwę z rakiem piersi. Legendarna tenisistka jest wegetarianką, a także aktywnie wspiera działania na rzecz praw zwierząt oraz społeczności LGBTQ+. Niedługo po uzyskaniu amerykańskiego paszportu Navratilova ujawniła się jako lesbijka i przez wiele lat była związana z pisarką Judy Nelson. W grudniu 2014 roku Martina poślubiła natomiast byłą miss ZSRR - Julię Lemigową. W tym samym czasie pochodząca z Pragi zawodniczka nawiązała również krótkotrwałą współpracę trenerską z Agnieszką Radwańską.

Ze społecznością LGBTQ+ od 2019 roku Martina ma jednak na pieńku. Była tenisistka stała się persona non grata w tych środowiskach po opublikowaniu na łamach The Sunday Times felietonu, w którym stwierdziła, że starty transseksualnych zawodniczek są nie fair dla pozostałych kobiet.

Najlepsza tenisistka w dziejach?

Martina Navratilova ma na swoim koncie osiemnaście tytułów wielkoszlemowych w singlu, trzydzieści jeden w deblu oraz dziesięć w mikście. Dysponująca agresywnym wolejem i serwisem tenisistka osiem razy wygrywała turniej WTA Finals w grze pojedynczej i jedenaście razy w grze podwójnej. Zrewolucjonizowała dyscyplinę dzięki nieprawdopodobnej kondycji fizycznej. W latach 1978, 1979, 1982, 1983, 1984, 1985 i 1986 otrzymywała nagrodę WTA Player of the Year, a w 2005 roku prestiżowy magazyn Tenis umieścił ją na pierwszym miejscu wśród najwybitniejszych zawodniczek w historii. W 2023 roku ponownie wygrała walkę z rakiem - tym razem piersi i gardła.

Czytaj też:
Takiej gry świat nie widział od czasu nastoletniej Szarapowej. Jabeur zachwyca na trawie
Wielka owacja po triumfie w Wimbledonie. Tak nowa mistrzyni mówiła o Ukrainie

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×