Nie było wielkiej dramaturgii w ostatnim meczu WTA Finals. Po niespełna godzinie Iga Świątek mogła cieszyć się ze zwycięstwa. Oddała tylko jednego gema w dwóch setach Jessice Peguli. Konfrontacja zakończyła się wynikiem 6:1, 6:0. Amerykanka imponowała formą we wcześniejszych meczach, ale w poniedziałek była bezradna na korcie. Z kolei Iga Świątek okazała się nie do zatrzymania.
- Były nerwy przed finałem. Nie jest łatwo wyjść na boisko skoncentrowana w stu procentach. Celem było po prostu jak najlepsze granie w tenisa. Wykorzystałam każdą szansę i nie popełniłam zbyt dużo głupich błędów - opowiada Iga Świątek w rozmowie z Canal Plus Sport.
- Zawsze próbuję grać tak, żeby stracić jak najmniej czasu na korcie. Cieszę się, że ten mecz był tak solidny i tak się potoczył. Z dnia na dzień grałam coraz lepiej - dodaje tenisistka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
Iga Świątek przeszła przez turniej w Cancun z kompletem pięciu zwycięstw. Na dodatek nie oddała seta żadnej z przeciwniczek. Polka wygrała kolejno z Marketą Vondrousovą, Coco Gauff, Ons Jabeur, Aryną Sabalenką oraz Jessicą Pegulą. Finał został przeniesiony z niedzieli na poniedziałek głównie z powodu problemów z pogodą w Meksyku.
- Nikt nie spodziewał się przedłużenia turnieju o jeden dzień. Miałam od początku bilet powrotny na wtorek i to chyba było przeznaczenie. Starałam się nie myśleć o tym, co będzie po turnieju, ale żeby być gotową jak najlepiej na każdy mecz - wspomina Świątek.
- Przez kilka godzin po finale nie ma czasu na celebrację po swojemu. Pewnie spędzimy czas na korcie na wywiadach i sesjach zdjęciowych. Dla mnie najlepszym momentem jest jeszcze ten na korcie, bezpośrednio po zwycięstwie. Później emocje są już przestudzone. Po piłce meczowej są najmocniejsze - opowiada Polka.
Iga Świątek została ponownie liderką rankingu WTA dzięki zwycięstwu odniesionemu w Cancun.
- Chusteczki były potrzebne, a emocje były ogromne. Były one związane z tym, że w pewnym momencie odpuściłam dążenie do numeru jeden na koniec roku. Wiedziałam, jak dużo emocji i nerwów kosztowało mnie to do US Open. Takie rzeczy przychodzą, kiedy najmniej się ich spodziewasz. Aryna zasługiwała na numer jeden swoimi wynikami. Dla mnie to jest trochę abstrakcyjne i jestem przeszczęśliwa, że odzyskałam numer jeden - mówi Iga Świątek.
Czytaj także: Odpowiedział krytykom Hurkacza. "Mnie to śmieszy. Nie ma pojęcia o czym mówi"
Czytaj także: Forbes ujawnił zarobki tenisistów. Iga Świątek w czołówce zestawienia