Trener Polki po sensacyjnym triumfie: "Szczyt możliwości jest jeszcze przed nami"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Magdalena Fręch
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Magdalena Fręch

- To był jeden z najlepszych meczów w karierze. Jeśli nie przestraszyła się Garcii, to na świecie jest mało zawodniczek, których może się obawiać. Jestem dumny - mówi po awansie Magdaleny Fręch do III rundy Australian Open, trener Andrzej Kobierski.

Słowa trenera Andrzeje Kobierskiego trzeba potraktować bardzo poważnie, bo szkoleniowiec zna ją od najmłodszych lat i to właśnie on od początku czuwa nad jej karierą. Od zeszłego roku Magdalena Fręch cały czas pnie się do góry w światowym rankingu, a środowy mecz w Australia Open pokazał, że powinny się jej obawiać nawet najlepsze tenisistki świata.

Polka pokonała 19. rakietę świata, Caroline Garcię 6:4, 7:6(2). Wielkie wrażenie robi nie tylko sam wynik, ale przede wszystkim znakomita gra 27-latki z Łodzi i opanowanie w kluczowych momentach meczu. To był jej pierwszy wygrany mecz w karierze z zawodniczką z TOP20 światowego rankingu.

- Jestem przedumny z gry Magdy i tego, co zrobiła w tym meczu. Caroline Garcia pod koniec spotkania weszła na naprawdę znakomity poziom, a mimo to przegrała. Magda od początku grała bardzo dobrze, a ja martwiłem się jedynie o to, by zdołała utrzymać wysoki poziom do końca. To się udało, a w tym meczu nie było z jej strony żadnych słabszych momentów. Garcia każdy punkt musiała wywalczyć i cały czas czuła, że każde najmniejsze potknięcie zostanie wykorzystane - przyznaje trener Kobierski.

O zawodniczce głośno zrobiło się już w zeszłym roku, gdy w dobrym stylu awansowała do III rundy Wimbledonu. Dobre występy w Wielkich Szlemach sprawiły, że zawodniczka w końcu mogła sobie pozwolić na większy komfort przygotowań i nie musiała martwić się o pieniądze tak bardzo, jak na wcześniejszych etapach kariery. Przeprowadziła się do Dubaju i to tam przygotowywała się do tegorocznego Australian Open.

- Nie wiem, czy to był najlepszy mecz Magdy w karierze, ale biorąc pod uwagę rangę spotkania, umiejętności przeciwniczki, to na pewno jeden z najlepszych. Awans do III rundy Australian Open to dla nas wielki sukces. O przełomie w karierze raczej nie ma mowy, bo takim osiągnięciem była III runda zeszłorocznego Wimbledonu. Najważniejsze, że od tamtego czasu cały czas idziemy w górę, a Magda jest coraz lepsza. Gdzie jest szczyt jej możliwości? Nie wiem, ale mam nadzieję, że jest on jeszcze przed nami - dodaje opiekun zawodniczki.

O świętowaniu nie ma mowy, bo ambicje tenisistki sięgają dużo wyżej, a jej team dość spokojnie podchodzi do kolejnych wyzwań. 

- Do Australii pojechaliśmy jak zawsze z nastawieniem na wygrywanie kolejnych meczów, ale bez żadnego celu minimum. Podejście Magdy jest takie samo, zawsze jej celem jest wygranie turnieju, w którym akurat startuje. Z Australian Open też tak jest - dodaje.

Choć Polka cały czas grała na dużym ryzyku i mocno naciskała swoją rywalkę, to w całym meczu popełniła zaledwie 16 błędów. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu nie skupiała się aż tak kurczowo na defensywie.

- Na treningach widziałem, że wszystko idzie w dobrą stronę, więc nie jestem zaskoczony tak dobrą grą. W ostatnim czasie zmieniliśmy styl gry na nieco bardziej agresywny i tę agresję w grze dzisiaj było widać. Widocznie Magda musiała dojrzeć do gry na tym poziomie, ale teraz jest już gotowa na kolejne wyzwania. O świętowaniu nie ma mowy, bo już myślimy o kolejnym meczu. III runda to nie jest szczyt naszych marzeń i możliwości Magdy. Przestrzegam przed lekceważeniem kolejnej rywalki, bo choć miejsce w rankingu nie robi wrażenia, to Rosjanka Anastazja Zacharowa wygrała już w tegorocznym Australian Open pięć meczów, a to nigdy nie jest przypadek. Na pewno takiej rywalki nie można postrzegać jako prezentu. W ogóle tak do tego nie postrzegamy. Do kolejnego spotkania podejdziemy z dużą ostrożnością - przestrzega Kobierski.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Wielkie osiągnięcie Magdaleny Fręch
Fręch: Byłam trochę wystraszona

Źródło artykułu: WP SportoweFakty