"Najmocniejsza". Nie mógł wyjść z podziwu po tym, co zobaczył

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek

- Kolejny wielki finał w wykonaniu Igi ponownie pokazuje, że w decydujących spotkaniach jest bardzo pewna, najmocniejsza psychicznie - powiedział były tenisista, a obecnie trener, Michał Dembek.

Nie znalazł się mocny na Igę Świątek w turnieju rangi WTA 1000 w Indian Wells. Po tym, jak nasza tenisistka nie obroniła tytułu w poprzednim sezonie, tym razem, tak samo jak w 2022 roku, okazała się najlepsza. W finale odprawiła Greczynkę Marię Sakkari 6:4, 6:0 (relacja TUTAJ), która musiała uznać jej wyższość przy okazji poprzedniego decydującego starcia w Kalifornii.

W tym jest najmocniejsza

Można wymieniać wiele aspektów, w których Polka przerasta swoje obecne rywalki, a także zawodniczki, które swego czasu dominowały na kortach. W rozmowie z WP SportoweFakty były tenisista, a obecnie trener, Michał Dembek w pierwszej kolejności skupił się na jednym.

- Kolejny wielki finał w wykonaniu Igi ponownie pokazuje, że w decydujących spotkaniach jest bardzo pewna, najmocniejsza psychicznie - podkreślił nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ popis Anity Włodarczyk. Nagranie obiega sieć!

W końcu liderka światowego rankingu WTA stosunkowo rzadko przegrywa finałowe pojedynki. Do tej pory 23 razy walczyła o końcowy triumf i zeszła z kortu pokonana zaledwie cztery razy. To kosmiczny bilans, którym nie może pochwalić się żadna (!) inna tenisistka.

Finał jak standardowy mecz

Obraz finałowego pojedynku nie różnił się mocno od innych, które 22-letnia tenisistka z Raszyna rozegrała w Indian Wells. W końcu w drodze do decydującego starcia ograła Danielle Collins (6:3, 6:0), Lindę Noskovą (6:4, 6:0), Julię Putincewę (6:1, 6:2), Karolinę Woźniacką (6:4, 1:0 i krecz) oraz Martę Kostiuk (6:2, 6:1). A Sakkari ugrała tylko cztery gemy (4:6, 0:6).

- Trzeba przyznać, że co do samej gry, to ten mecz miał scenariusz taki, jak wiele tych w Indian Wells. W drugiej i trzeciej rundzie w pierwszych setach Igi działo się więcej, a w kolejnych już do zera. Osiem gemów z rzędu wygranych, więc to spotkanie wpisywało się w scenariusz taki, jak cały turniej - stwierdził założyciel kanału Sofa Sportowa na YouTube.

A w premierowej odsłonie nic nie wskazywało na to, że druga partia będzie tak jednostronna. Co prawda na początku zarysowała się przewaga Świątek, ale gra szybko się wyrównała. O końcowym wyniku zadecydował dziesiąty gem.

- Sakkari w połowie pierwszego seta doszła do gry, bo z 0:3 zrobiła 3:3. Natomiast Iga pokazała po raz kolejny, że jest najlepsza, bo nawet jeśli ma wahania na dwa-trzy gemy, to jest w stanie bardzo szybko wrócić do gry mentalnie i pozbierać się z tego. Dzięki temu potrafi wrócić do swojego poziomu, a nawet go polepszyć - podkreślił Dembek.

To była jej broń

Jeżeli chodzi o spotkanie z Greczynką, to nie można powiedzieć złego słowa szczególnie na jeden aspekt u Polki. Mowa konkretnie o jej forhendzie, który w tym starciu był wręcz wybitny.

- Iga przede wszystkim znakomicie radziła sobie z forhendu, szczególnie po linii. Otwierała sobie świetnie kort właśnie tymi uderzeniami i bardzo często kończyły się one winnerami. Naprawdę duży plus za forhend, który w finale funkcjonował bardzo dobrze, co nie zawsze jest oczywistością - ocenił.

Na to próbował reagować szkoleniowiec rywalki. I wówczas po tym, gdy Sakkari zastosowała jego rady, zdołała wrócić do gry. Na zmianę u Greczynki zareagowała jednak Świątek.

- Trener Sakkari podpowiedział, by nie grała w jedno miejsce i ruszała Igę po korcie. To był moment, w którym przegrała parę gemów z rzędu, ale znakomicie zareagowała. Wzięła sprawy w swoje ręce, zaczęła od razu rozprowadzać Sakkari tak, aby przejąć kontrolę nad meczem i nie oddawać jej przestrzeni. To ona rozdawała karty na korcie i znakomicie jej się to udawało - zauważył nasz rozmówca.

Ten moment przesądził o wszystkim

Zdaniem byłego tenisisty, w premierowej odsłonie kluczowa była jej końcówka. W niej liderka światowego rankingu "odpaliła" dodatkowy atut, który posiada. - Najważniejszym momentem były dwa gemy od stanu 4:4, kiedy Iga załatwiła kilka punktów samym serwisem, co jest bardzo ważne - wyznał.

Wówczas to Greczynka serwowała na to, by pozostać w grze. I wtedy doskonale odczuła, że jest pod ścianą, co miało przełożenie na jej zagrania, które znacząco odbiegały od tych z poprzednich gemów.

- Przy 5:4 Sakkari została przytrzymana na bekhendzie i popełniła błędy. To między innymi pokazuje, dlaczego Iga jest najlepsza. Nie tylko chodzi o solidność i grę na wysokim poziomie przez cały mecz, ale też te najważniejsze wymiany gra po mistrzowsku. A Sakkari często wtedy wstrzymywała rękę i to zostało wykorzystane, co przesądziło o meczu - podsumował Dembek.

Tymczasem druga partia okazała się nie mieć większej historii. Można było jedynie usiąść i podziwiać, jak najlepsza obecnie tenisistka na świecie deklasuje swoją przeciwniczkę, czym kompletnie odebrała jej chęć do dalszej rywalizacji.

- W drugim secie Iga rozluźniła rękę i Sakkari była kompletnie bezradna. Szedł winner za winnerem, co ją totalnie zniechęciło. Tak naprawdę wiele się nie działo, ale Iga pokazała różnorodną grę i świetnie prezentowała się w korcie nie tylko z forhendu, ale i bekhendu. Cieszy, że w finale pod stresem ten forhend działał dobrze, bo to oznacza, że jej słabsza strona może być bronią - podkreślił.

Stabilność kluczem do końcowego triumfu

Biorąc pod uwagę swoje przeciwniczki, w tym między innymi te, z którymi Świątek rywalizowała w Indian Wells, brakowało u nich stabilnej gry. Kilka zawodniczek było w stanie grać z nią jak równy z równym do czasu, kiedy ta nie nabrała rozpędu. Później zazwyczaj miała miejsce dominacja, czy jak to ostatnio eksperci mówią, "domIGAcja".

- Reszta rywalek ma po prostu problem, ponieważ nie jest w stanie grać na równym poziomie z Igą przez cały mecz. Nawet jeśli uda się przez kilka gemów czy pół seta, to resztę już nie - przyznał Dembek.

- Iga pokazała, dlaczego jest numerem jeden. Potrafi grać stabilnie, solidnie przez cały mecz, turniej. Tutaj tak naprawdę suchą stopą przeszła przez imprezę. Dlatego ogromne brawa dla niej, bo to kolejny wielki sukces i powinniśmy to doceniać, a nie narzekać na brak emocji. Wygrała bardzo spokojnie, w każdym spotkaniu miała sytuację pod kontrolą, ale należy docenić jej występ - podkreślił.

Mimo że, tak jak tłumaczy były tenisista, spotkania Polki nie przyniosły większych emocji, należy być dumnym z takiego występu. Bo jednostronne pojedynki tylko pokazują, jak wielka dominacja miała miejsce na kortach w Indian Wells. I na pewno należy rozmyślać już, czy nasza tenisistka w podobnym stylu zaprezentuje się w Miami, gdzie w 2022 roku nikt nie znalazł na nią sposobu.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty