"Szczególnie w tym roku". Widzi mankament u Igi od dłuższego czasu

Getty Images / Alex Grimm / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Alex Grimm / Na zdjęciu: Iga Świątek

- Iga, szczególnie w tym roku, stoi blisko linii końcowej i chce grać bardzo szybko na wysokich obrotach, a to Rybakinie pasowało - podkreślił w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Dembek. Były tenisista, a obecnie trener przeanalizował jej mecz.

6:3, 4:6, 6:3 - takim wynikiem zakończyło się spotkanie Jeleny Rybakiny z Igą Świątek na korzyść niżej notowanej tenisistki. Dzięki temu to właśnie ona awansowała do finału turnieju rangi WTA 500 w niemieckim Stuttgarcie.

To pierwsza w karierze porażka naszej tenisistki na niemieckich kortach. Do tej pory nikt nie znalazł na nią sposobu zarówno w Stuttgarcie, jak i w Bad Homburg. Tym samym nie uda jej się po raz drugi z rzędu obronić tytułu.

Tym zdominowała Polkę

Biorąc pod uwagę samo spotkanie, a także statystyki w oczy rzucają się asy serwisowe. Liderka światowego rankingu WTA w tym pojedynku nie posłała ani jednego, co zdarza się stosunkowo rzadko. Natomiast rywalka zanotowała ich aż dziesięć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kompromitacja gwiazdora. Ten sport nie jest dla niego

- Szkoda tego meczu. Po bardzo dobrym początku można było przewidzieć, że set pójdzie pod dyktando Polki, natomiast rywalka szybko odrobiła stratę i wygrała pięć gemów z rzędu. Rybakina bardzo ofensywnie usposobiona zawodniczka, znakomicie serwująca, a warunki halowe bardzo sprzyjają tym, którzy bazują na serwisie, tak jak ona. A ten był u niej dużo lepszy niż u Igi, która zaskoczyła mnie dużą ilością podwójnych błędów, szczególnie w trzeciej partii, bo zrobiła aż cztery. Serwis miał dosyć duże znaczenie - podkreślił w rozmowie z WP SportoweFakty były tenisista, a obecnie trener Michał Dembek.

Oprócz czterech podwójnych błędów w ostatniej partii we wcześniejszych Świątek zanotowała jeszcze trzy. A warto podkreślić, że również bardzo rzadko widujemy tyle pomyłek z jej strony. I to miało swoje odzwierciedlenie na wyniku końcowym.

Od początku miała sposób na Igę

Nasz rozmówca zauważył, czym Kazaszka budowała sobie przewagę w premierowej odsłonie. Mimo że ta rozpoczęła się od przełamania na korzyść naszej tenisistki, to rywalka szybko weszła na właściwe obroty i mogła zakończyć seta w mgnieniu oka.

- Jeśli chodzi o pierwszy set, to Rybakina bardzo dobrze robiła sobie miejsce. Duże punktów zdobywała bekhendem po krosie, kiedy wyganiała Igę poza kort i często takie zagrania kończyły się winnerami. Iga nie dobiegała do tych bekhendów, a ja bardzo często mówię, że żeby wygrywać z nią trzeba sobie przygotować akcję od udanego bekhendu i wtedy grać w jej słabszą stronę, czyli forhend. Tutaj natomiast wystarczały właśnie te agresywne bekhendy po krosie - wyjaśnił Dembek.

Po pięciu przegranych gemach z rzędu Świątek zdołała obronić cztery piłki setowe przy własnym podaniu. Miała nawet szansę wrócić do gry, ale nie wykorzystała break pointa, a później to przeciwniczka poszła za ciosem i zamknęła partię wynikiem 6:3.

Tego brakowało u Świątek

W poprzednim sezonie liderka światowego rankingu WTA ani razu nie znalazła sposobu na Kazaszkę i przegrała z nią każdy z trzech meczów. W tym roku po raz pierwszy spotkały się w finale w Dosze i tam górą była niespełna 23-latka 7:6(8), 6:2. Rywalka wyciągnęła jednak wnioski z tamtego starcia.

- Rybakina przez cały mecz znakomicie serwowała na zewnątrz, żeby ciągnąć Igę jak najbardziej poza kort szeroko i poprawić od razu drugą piłką. To bardzo dobrze funkcjonowało, tym tworzyła sobie najwięcej szans i robiła punkty - podkreślił były tenisista, a obecnie trener.

Wyjawił również, co było mankamentem u naszej tenisistki. - Iga, szczególnie w tym roku, stoi blisko linii końcowej i chce grać bardzo szybko na wysokich obrotach, a to Rybakinie pasowało. Brakowało mi trochę po raz kolejny zmiany rytmu, jeśli dawała się wyrzucać z kortu. Też obrony slajsem, bo kiedy Kazaszka musiała je odgrywać czy była bliżej siatki po skrótach, to jest słabsza od Igi w tych technicznych gierkach.

- Jeśli chodzi o samą siłę, grę ofensywną, to tutaj Rybakina ma przewagę i zabrakło nie tylko serwisu, ale także planu B, żeby zagrać bardziej kątowo, tak jak w finale w Doha - dodał nasz rozmówca.

Pomyłek jak na lekarstwo

"Wydaje się zatem, że może dojść do pojedynku, o którym zadecyduje liczba popełnionych błędów" - napisaliśmy na temat finałowego spotkania w przedmeczowej zapowiedzi TUTAJ. I nie da się ukryć, że to również miało realny wpływ na to, jak potoczyło się półfinałowe starcie.

- Moim zdaniem zbyt dużo błędów. Iga bardzo dobrze gra bekhend po linii, ale w tych kluczowych momentach warto było czasem przytrzymać, postarać się wygonić Rybakinę poza kort, a nie szukać winnera i grać po linii. To ryzyko czasem było zbędne - stwierdził Dembek.

Dodatkowo już od ćwierćfinału zauważył u Igi mankament, który miał miejsce także w rywalizacji z Rybakiną. - W oczy rzuciły się jeszcze, już z Raducanu, drajw woleje z forhendu, które są psute z łatwych pozycji i wyrzucane daleko poza kort. To jest zastanawiające, że takie coś się dzieję u tak klasowej zawodniczki i to w ważnych momentach, bo nie był to wypadek przy pracy.

Porażka w Stuttgarcie miała prawo bytu

Mimo że w ostatnich latach Świątek stała się dominatorką turnieju w Niemczech, to należało pamiętać, że w tym sezonie może poradzić sobie gorzej. A to wszystko za sprawą udziału w meczu Polski ze Szwajcarią w ramach Pucharu Billie Jean King. Bo ten odbył się jeszcze na korcie twardym i przez to nasza tenisistka przeniosła się na mączkę zdecydowanie później niż rywalki.

- Pamiętajmy, że Iga nie miała dużo czasu na przygotowania na nawierzchnię ziemną. Jeszcze tydzień temu brała udział w BJKC na korcie betonowym i do tego pojedynku też się na nim przygotowywała. Dopiero po meczu Polski ze Szwajcarią zaczęła grać na mączce i moim zdaniem to widać - podkreślił były tenisista, a obecnie trener.

W grze Polki zauważył rzeczy, które mimo zmiany nawierzchni pozostały jeszcze w jej nawyku z kortów twardych. - Mentalnie stylem gry jest wciąż na betonie, bo jest zbyt płaska, za mało wykorzystuje topspinowego forhendu, którym na taką przeciwniczkę jak Rybakina mogłaby zagrać wyżej, odepchnąć ją od kortu, a nie grać tylko jednostajnie. I też po poruszaniu na korcie, szczególnie w meczu z Raducanu widać, że te ślizgi i praca nóg nie są tak dopracowane.

- To jest zrozumiałe, bo wszystkie przyzwyczajenia trudno od razu zmienić, nie ma co robić z tego tragedii. To dopiero początek sezonu na mączce i będzie na pewno z turnieju na turniej coraz lepsza. Uważam, że kiedy spotkają się z Rybakiną na zewnątrz, to Iga przyzwyczajona już do kortów będzie miała szansę się zrewanżować i podejdzie do pojedynku w roli faworytki - dodał na zakończenie nasz rozmówca.

Świątek nie będzie miała wiele czasu na przygotowania do kolejnego turnieju na kortach ziemnych. Już od poniedziałku (22 kwietnia) rusza impreza rangi WTA 1000 w Madrycie. Z uwagi na najwyższe rozstawienie liderka rankingu rozpocznie zmagania od drugiej rundy.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty