Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Dwa dni temu był ból i cierpienie. Wprawdzie najważniejszy był oczywiście wynik i awans, ale Iga Świątek nie mogła być zadowolona z poziomu swojej gry w meczu z Iriną-Camelią Begu (6:2,7:5). I nie była, czego zresztą nie ukrywała.
Zapewniała, że spotkania I rundy zawsze są specyficzne, na dodatek musiała się przyzwyczaić do inaczej zachowujących się piłek gdy spotkanie rozgrywa się pod dachem.
W poniedziałek nad Paryżem świeciło już słońce, co wyraźnie odpowiada najlepszej tenisistce świata.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kontuzja Tomasza Fornala problemem dla Polaków. "Jest to spora strata"
W porównaniu do poprzedniego pojedynku widać byłą gigantyczną zmianę. Przede wszystkim Świątek nie popełniała tak wielu błędów własnych - grała pewnie, zmieniała rytm gry, szybko wyczuwając, gdzie leżą problemy rywalki. Momentami ganiała ją po korcie niczym juniorkę, nie czując litości.
Diane Parry nie miała nic do powiedzenia, choć przecież grała przed własnymi kibicami. Gorący doping nie pomógł Francuzce, podobnie jak przeciągłe gwizdy w kierunku sędzi, gdy w szóstym gemie pierwszego seta zmieniła na decyzję na jej niekorzyść. 21-latka uratowała się od wyniku 0:6 i zdobyła jednego gema.
Trybuny wybuchły radością, jakby Parry wygrała meczbola.
Trudno się dziwić reakcjom, na korcie było widać różnicę klas i każdy wygrany gem był dla miejscowych fanów wielkim prezentem. Na dodatek zachowanie fanów tworzyło świetną atmosferę.
Niszczycielski tryb Igi Świątek trwał i w drugim secie. Polka tylko momentami dawała dojść do głosu przeciwniczce, jeśli tak możemy nazwać zdobycie choć dwóch punktów w gemie. Z każdą minutą gasł też entuzjazm Francuzów, jakby ci byli już myślami przed hitowym pojedynkiem Rafaela Nadala z Novakiem Djokoviciem na tym samym korcie.
6:1, 6:1. To była deklasacja i pokaz mocy, który fantastycznie zapowiada nam kolejne dni z Igą Świątek na igrzyskach olimpijskich. W takiej dyspozycji trudno będzie znaleźć dla niej rywalkę. A przecież miała rozpędzać się z każdym meczem. Więc to dopiero początek i rozgrzewka.