Michał Przysiężny: A teraz Top100

Michał Przysiężny jako kwalifikant wygrał w niedzielę challenger ATP w Helsinkach (pula nagród 106,5 tys. euro). To największe turniejowe zwycięstwo polskiego tenisisty od 1982 roku, kiedy Wojciech Fibak zdobył ostatni ze swoich singlowych tytułów.

W tym artykule dowiesz się o:

Mający niesamowitą końcówkę sezonu Przysiężny jest w oczywisty sposób szczęśliwy. Od września przez dwa miesiące poprawił ranking o niemal 500 pozycji. Dziś notuje najlepsze w karierze, 186. miejsce na liście ATP. - Teraz chcę dostać się do czołowej setki. A najlepiej zrobić to do marca przyszłego roku. Do tego czasu mam do obrony bardzo mało punktów - mówi.

Rzeczywiście mało. Od stycznia do początku maja tego sezonu głogowianin uciułał ledwie 17 "oczek", na co złożyły się występy w dwóch turniejach. W challengerze w "swoim" Wrocławiu odpadł w I rundzie po tie breaku trzeciego seta. Nie grał przez niemal cały luty, by w meczu Pucharu Davisa z Belgią znów zaznać bardzo bolesnej porażki - w pięciosetowym starciu z Kristofem Vliegenem.

Druga część sezonu to zupełnie inna historia. Także dzięki niemu Polska pokonała w Liverpoolu gospodarzy w spotkaniu barażowym Pucharu Davisa. W październiku natomiast wygrał Przysiężny 19 kolejnych meczów i został zawodnikiem miesiąca w Międzynarodowej Federacji (ITF). Tytuł w fińskiej stolicy, dziewiąty w kolekcji, to największy sukces w jego karierze.

Co tak przemieniło nie mogącego wznieść się przez lata na wyższy poziom, także poprzez kontuzje, tenisistę? - Kluczem do sukcesu jest bycie na korcie bardziej opanowanym. Nie mogę się tak na siebie denerwować - przyznaje. Podczas turnieju w Helsinkach (- Miałem tutaj w ogóle nie przyjeżdżać, bo byłem bardzo zmęczony po turnieju w Bratysławie) na palcach jednej ręki można policzyć epizody z rzuconą przez niego rakietą, choć delikatnych momentów (0-40 przy własnym serwisie) miał wiele.

Być może marzenie 25-letniego zawodnika Krzyckiego Klubu Tenisowego we Wrocławiu o wejściu do Top100 spełni się jeszcze przed meczem kolejnej edycji Pucharu Davisa przeciw Finlandii. - Zagramy w Sopocie, na podobnej nawierzchni jak w Helsinkach. Poza tym powróci do kadry narodowej Łukasz Kubot - wylicza plusy za naszym zwycięstwem w dniach 5-7 marca.

Jest jednak jeszcze inny niż dobra forma czynnik, który nie pozwala naszej rakiecie nr 2 doczekać się spotkania z Finlandią. Oto bowiem Przysiężny jest dobrym znajomym Henriego Kontinena, nadziei tamtejszego tenisa. - Mieszkaliśmy w tym samym domu w Pradze. Jestem niezwykle zadowolony, że Henri tak szybko piął się w górę rankingu w tym roku - mówi.

Komentarze (0)