Novak Djoković dopiął swego. W Paryżu, w wieku 37 lat, po raz pierwszy został mistrzem olimpijskim w tenisie. Po znakomitym widowisku, w dwóch setach pokonał Carlosa Alcaraza, a do rozstrzygnięcia obu partii potrzebny był tie-break. Panowie stworzyli widowisko godne finału igrzysk. Kibice ten mecz zapamiętają na długo.
A już na pewno Djoković na zawsze zapamięta te momenty. Po zakończeniu rywalizacji, Serb padł na kort i nie dowierzał w to, co się dzieje. Jego drżące dłonie wskazywały na wielkie emocje, jakie się w nim uwolniły.
- Jestem przytłoczony wszystkimi emocjami, które teraz czuję. Jestem dumny, szczęśliwy i podekscytowany zdobyciem złotego medalu po raz pierwszy w mojej karierze dla mojego kraju. To chyba największy sukces, jaki osiągnąłem. Wygrałem prawdopodobnie wszystko, co można wygrać w mojej karierze. Zdobycie Pucharu Davisa i szczególnie złotego medalu w wieku 37 lat dla Serbii jest bezprecedensowe. Dopiero zaczynam świętowanie. Nie mogę się doczekać, co przyniesie kolejne 48 godzin - powiedział Djoković.
- Jeśli to był brakujący element układanki... czy teraz twoja układanka jest kompletna? - został zapytany. I nie krył, że czuje się już spełnionym zawodnikiem.
- Tak, jest. To jedna z największych wewnętrznych walk, które ciągle toczę ze sobą. Czuję, że nie zrobiłem wystarczająco dużo lub nie byłem wystarczająco dobry w życiu - na korcie i poza nim. To dla mnie wielka lekcja. Jestem bardzo wdzięczny za błogosławieństwo wygrania historycznego złotego medalu dla mojego kraju. Za ukończenie Złotego Szlema. Za ustanowienie wszystkich rekordów - dodał.
Przypomnijmy, że Djoković ma już na koncie 24 wielkoszlemowe tytuły. Teraz dołożył drugi medal igrzysk olimpijskich, ale pierwszy złoty.
Czytaj także: Kosmiczny poziom olimpijskiego finału!
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Ten obrazek z Paryża zapadnie mu w pamięci. "Ikoniczne"